Izba Reprezentantów Kongresu USA zagłosowała za odwołaniem spikera Kevina McCarthy"ego. To bezprecedensowy przypadek w 230-letniej historii USA. I nie incydent, ograniczony do losu samego nieszczęśnika. Wpędza to republikanów w polityczny chaos, a Kongres paraliżuje. W kontekście sporu o budżet zapowiada kryzys rządowy. Uderza bowiem w samo serce amerykańskiego systemu politycznego, który staje nad przepaścią. Dla UE to „memento” na wypadek powrotu Trumpa do Białego Domu.
Owszem, McCarthy sam się wystawił na ścięcie ultraprawicowym puczystom z własnych republikańskich szeregów. W przeszłości ich lider, stojący na czele większości w Izbie Reprezentantów, rzadko okazywał się takim mięczakiem i bezbarwną figurą. Po wyborach do Kongresu w listopadzie 2022 roku, kiedy republikanie zdobyli w nim większość, w styczniu tego roku, po 15 upokarzających głosowaniach, uzyskał McCarthy upragnione stanowisko trzeciej osoby w państwie (po prezydencie i wiceprezydencie). Zwykle wybór przewodniczącego Izby Reprezentantów jest zwykłą formalnością. Ale w tym przypadku koledzy z ultraprawicowego skrzydła odmówili McCarthy"emu poparcia. Więcej głosowań, bo aż 44, potrzebował tylko republikanin William Pennington. Tylko że odbywały się one w 1859/60 roku – procedura ciągnęła się wtedy przez wiele tygodni. Kompromisy, na które później McCarthy musiał się godzić, uczyniły go zakładnikiem w rękach partyjnej ultraprawicy. Od tej pory jako speaker izby wsławił się łamaniem obietnic, makiawelizmem, a na końcu próbą wytoczenia impeachmentu przeciwko Joe Bidenowi bez dysponowania niezbitym dowodem na przewinienie prezydenta. Tym wykroczeniem pozbawił się resztek szacunku i wsparcia w szeregach kongresmenów z konkurencyjnej partii demokratycznej. A z chwilą, kiedy powrócił na tory politycznego rozsądku i przytaknął kompromisowi z Bidenem, wystawił się partyjnym wilkom w swojej partii na ścięcie.
Republikańskim radykałom nie chodziło bynajmniej o kompromis w sprawie Bidena. Pryncypialnie są oni przeciwnikami jakiegokolwiek kompromisu z demokratami. W tym kontekście ścięta głowa McCarthy"ego jest nie tyle wyrazem partyjnego podziału wśród republikanów, ile politycznej i społecznej polaryzacji, która rozdziera całe USA. I która stacza je na krawędź przepaści. Nienawiść wobec politycznej konkurencji przybrała tak silne natężenie, że przypomina wojnę plemienną ze średniowiecza. Komentatorzy w USA mówią nawet o samobójczej autofagii, gdzie dwupartyjny system amerykański pożera sam siebie. Ośmiu republikanów, którzy głosowali za obaleniem swojego speakera, bardziej niż polityczną filozofią kierowało się medialną inscenizacją, mającą wzmocnić ich wizerunek w oczach ich wyborców.
Plemienna walka przeciwko amerykańskiej demokracji ma swoją sprężynę napędową. Jest nią oczywiście Donald Trump. Ale za cały mechanizm psucia demokracji i nakręcanie trumpowskiej sprężyny odpowiedzialność spada na Stephena Bannona, Mefistofelesa destrukcyjnego politycznego pragmatyzmu. Już wcześniej Bannon zasłynął z filipik przeciwko demokracji. Niczego nienawidzi bardziej niż państwa prawa z jego instytucjami i zasadami podziału władzy.
„New York Times” szybko znalazł trop prowadzący od Bannona do głównego reżysera, który zaaranżował ścięcie głowy McCarthy"ego. To kongresmen Matt Gaetz, który zaledwie kilka godzin później przyjął zaproszenie Bannona do jego studia. Obydwaj deliberowali nad nazwiskiem sukcesora po upadłym speakerze izby. Co w żargonie Bannona wyraziło się w pytaniu: „Kto ma jaja, by stawić czoła aparatowi władzy” Bidena?
Matt Gaetz całkiem niedawno przebrnął przez śledztwo, które zarzucało mu handel nieletnimi dziewczynkami, seks z małoletnimi, konsumpcję narkotyków.
Dwóch zwolenników Trumpa stanęło do wyścigu o sukcesję, Jim Jordan i Steve Scalise. W tym tygodniu rozstrzygnie się obsada stanowiska. Jordan ze stanu Ohio przewodniczy komisji prawnej Izby Reprezentantów i wszczął śledztwo przeciwko prokuratorom, którzy wysunęli oskarżenia przeciwko byłemu prezydentowi. Ponadto 59-letni Jordan należał do pretorianów Trumpa, którzy opracowali scenariusz zdobycia siłą Kapitolu w dniu 6 stycznia 2021 r. i anihilowania porażki wyborczej Trumpa z Joe Bidenem. 57-letni Steve Scalise uchodzi za nr 2 wśród republikanów. Swoją zapowiedź startu do sukcesji po McCarthym poczynił listownie. Znajduje się bowiem w leczeniu po zdiagnozowaniu u niego raka krwi.
Upadek McCarthy"ego może okazać się zapowiedzią jeszcze gorszego scenariusza powrotu Trumpa lub jego klona do Białego Domu. Jeden i drugi zabierze się za rozwalanie amerykańskiej demokracji tępą siekierą. Aż strach pomyśleć, co to może oznaczać dla Europy. Ukraina zostanie sprzedana Rosji. A demokracje europejskie dostaną się pod naciski autokratów. Jordan już zapowiedział, że w przypadku wyboru będzie głosował przeciwko nowemu pakietowi pomocy wojskowej dla Ukrainy.
W tym kontekście sprowadzanie prezydentury Donalda Trumpa do „wypadku przy pracy”, który miał nieszczęście przytrafić się USA, a z chwilą pojawienia się Joe Bidena został naprawiony, byłoby czystą naiwnością. UE musi się przygotować na ewentualność nastania ery po Bidenie. Proces europejskiej jedności musi zostać wzmocniony. Innej alternatywy nie ma – tertium non datur.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.