Kaukaz: klęska Ormian w Karabachu

Groźba ludobójstwa w cieniu ukraińskiej wojny

Świat zajęty ukraińską wojną nie reaguje na tragiczny los Ormian Górskiego Karabachu. Unia Europejska nie może milczeć, a wręcz musi przeciwdziałać groźbie ludobójstwa. Tymczasem Europa widzi w Baku sojusznika, bo Azerbejdżan jest alternatywnym wobec Rosji dostawcą surowców energetycznych. Na szali stoi jednak życie dziesiątek tysięcy osób i nic nie zdejmuje z UE odpowiedzialności za ich bezpieczeństwo. Nawet zmęczenie ukraińską wojną i ogromne środki, które Europa przeznaczyła na pomoc Ukraińcom.

Robert Cheda
Azerski prezydent Ilham Alijew. Foto: President.az, CC BY 4.0, via Wikimedia Commons

Ludobójstwo zostało uruchomione. W 2020 r. nieuznawana, ale de facto istniejąca Republika Górskiego Karabachu przegrała wojnę z Azerbejdżanem. Pod kontrolą azerskiej armii znalazło się nie tylko kilka jednostek administracyjnych enklawy, ale także jedyny lądowy korytarz (Laczin) łączący Karabach z Armenią.

Zawieszenie broni zawarte pod auspicjami Rosji i Turcji przyznało jeszcze ormiańskiej części regionu prawo do swobodnych dostaw żywności, paliw i medykamentów niezbędnych do przeżycia ponad 100 tys. mieszkańców. Na przełomie 2022 i 2023 r. azerski prezydent Ilham Alijew złamał porozumienie. Rozpoczął blokadę szlaku zaopatrzenia, chcąc zmusić Ormian do całkowitej kapitulacji. Gdy Karabach się nie poddał, w połowie września 2023 r. Alijew ponownie wywołał wojnę. Ze względu na dysproporcję sił zbrojnych potrwała jedynie 24 godz. Azerski prezydent sam przerwał działania zbrojne i zażądał od Karabachu całkowitej kapitulacji, w tym rozbrojenia. Miażdżący pokaz siły wywołał wśród Ormian panikę. Wokół lotniska w stolicy regionu Stepanakercie zgromadziły się tłumy przerażonych mieszkańców. Szlak powietrzny okazał się jedyną możliwością ucieczki z Górskiego Karabachu. Z regionu, który wszyscy Ormianie bez względu na miejsce życia uznają nie tylko za ojcowiznę, ale także za ziemię przodków i kolebkę narodu.

Karabascy Ormianie mają wszelkie powody, aby obawiać się tragedii. Gdy zimą Azerbejdżan zablokował Laczin, Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości orzekł, że Baku wywołało realne zagrożenie dla zdrowia i życia mieszkańców Karabachu. Co więcej, latem tego roku Azerbejdżan całkowicie odizolował enklawę od świata, pozbawiając Ormian środków dalszego przetrwania. Pewne siebie Baku wielokrotnie ignorowało sekretarza generalnego ONZ oraz amerykańskiego sekretarza stanu, którzy apelowali do Alijewa o respektowanie werdyktu Trybunału. Alijew wsparty przez tureckiego patrona Recepa Erdogana doskonale wiedział, że pozostaje bezkarny. USA i UE skoncentrowały uwagę na rosyjskiej agresji. Tymczasem Konwencja ONZ o ludobójstwie z 1948 r. mówi wyraźnie, że jednym ze sposobów popełnienia zbrodni przeciw ludzkości jest świadome stworzenie grupie ludzi warunków życia obliczonych na fizyczne wyniszczenie. Mówiąc wprost, Azerowie przekształcili Karabach w obóz koncentracyjny. Jeśli Baku posunęło się do tego, kluczowe pytanie brzmi, co stanie się dalej? Ormianie poddali się i rozbroili. ONZ ponownie wezwała Alijewa do zagwarantowania praw mieszkańców enklawy. Ten w odpowiedzi oświadczył, że nie prowadzi czystek etnicznych i obiecał dokonanie pokojowej reintegracji Górskiego Karabachu. Czy jednak dotrzyma słowa?

Pokusa zemsty jest silna. Gdy rozpadł się Związek Sowiecki, położenie stron było dokładnie odwrotne. W 1992 r. parlament Azerbejdżanu odebrał Karabachowi status autonomicznej republiki. Miejscowi Ormianie wywalczyli niepodległość. Najważniejsze, że obie strony terytorialno-etnicznego konfliktu dopuszczały się zbrodni. W wyniku przegranej wojny z regionu uciekło ponad 700 tys. azerskich muzułmanów i Ormian mieszkających w Azerbejdżanie. Przez 4 lata wzajemnych masakr oficjalnie zginęło ponad 20 tys. osób, a faktycznie liczba ofiar śmiertelnych jest dużo większa. Trudno uwierzyć, że triumfujący Alijew nie doprowadzi do pogromów, a w końcu ludobójstwa i masowej ucieczki ponad 100 tys. Ormian. Pamiętajmy, że już raz do tego doszło. W 1915 r. Turcja wymordowała lub zamęczyła na śmierć 1,5 mln Ormian. Dziś Alijew odmawia uznania ormiańskości nie tylko Karabachowi, ale również całemu sąsiedniemu państwu, nazywając Armenię „Zachodnim Azerbejdżanem”.

Ze względu na ogromną przewagę militarną i ekonomiczną wróży to w przyszłości wojnę na większą skalę. Dlatego już nie tylko władze w Stepanakercie, ale także w Erywaniu wzywają cały świat do zdecydowanego przeciwdziałania mocarstwowym planom Azerbejdżanu i Turcji. Apelują do międzynarodowej opinii publicznej o mobilizację w obronie życia setek tysięcy Ormian, tak ciężko doświadczonych przez historię. Za wzór stawiają amerykańskiego prezydenta. W 2021 r. Joe Biden uznał rzeź tureckich Ormian za ludobójstwo. USA potrzebowały do tego stu lat. Oby tym razem społeczność międzynarodowa zareagował w porę. Niestety historia lubi się powtarzać.


Przeczytaj też:

Powrót naszych drani

Wraz z inwazją Rosji na Ukrainę dobiega zapewne końca era - wybiórczego, co prawda - obalania, a przynajmniej dyscyplinowania co bardziej ponurych dyktatur. W nadchodzących dekadach, niczym w czasach zimnej wojny, może się liczyć nie trzymanie się demokratycznych standardów, lecz trzymanie się wł...

Zaplecze fortecy Kreml

Kolejne zachodnie – lub z Zachodem blisko związane – firmy i rządy ogłaszają wycofanie się z rosyjskiego rynku. Poziom i dolegliwość ogłoszonego w ostatnich dniach embarga określany jest jako rekordowy. Ale nie miejmy złudzeń Moskwa nie pozostanie całkowicie odizolowana od świata: od ponad dekady...

Turecki taniec na linie

Wraz z wybuchem wojny w Ukrainie, Ankara znalazła się między młotem a kowadłem. Wieloletnia strategia pod hasłem "żadnych sporów z sąsiadami" – odnosząca się również do krajów basenu Morza Czarnego, zatem tak Rosji, jak i Ukrainy – może teraz wylądować na śmietniku, skoro okoliczności coraz bardz...

Azerbejdżan – Armenia. Moskiewska pajęczyna

Nie jest przypadkiem, że gdy Moskwa dostaje łupnia w Ukrainie, Kaukaz zaczyna płonąć. To sygnał Rosji dla posowieckich republik: żadnych marzeń o wyjściu ze strefy wpływów. Arbiter jest ciągle ten sam. To Putin.

Kto wypełni próżnię siły w posowieckiej Eurazji?

Czasami do mediów trafiają informacje o rosyjskim NATO, czyli ODKB. Dla Moskwy jest to kluczowy instrument imperialnej polityki na obszarze b. ZSRS. Jednak wojna w Ukrainie oraz napięcia pomiędzy sygnatariuszami paktu rodzą pytanie: kiedy organizacja ulegnie rozkładowi i komu uda się wypełnić pró...

Eksplozja gazu czy rosyjskiego Kaukazu?

Kreml starannie ukrywa rosnące napięcie na Północnym Kaukazie, tymczasem w Dagestanie nie widać końca społecznych protestów. Czy socjalne pretensje wobec Moskwy eskalują w żądania polityczne kaukaskich górali?


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę