Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB)

Kto wypełni próżnię siły w posowieckiej Eurazji?

Czasami do mediów trafiają informacje o rosyjskim NATO, czyli ODKB. Dla Moskwy jest to kluczowy instrument imperialnej polityki na obszarze b. ZSRS. Jednak wojna w Ukrainie oraz napięcia pomiędzy sygnatariuszami paktu rodzą pytanie: kiedy organizacja ulegnie rozkładowi i komu uda się wypełnić próżnię siły w Eurazji?

Robert Cheda
Szczyt przywódców państw członkowskich Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym. Foto: Kremlin.ru, CC BY 3.0, via Wikimedia Commons

Krótka historia Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym rozpoczęła się w 1992 r. Wówczas traktat taszkiencki o zbiorowym bezpieczeństwie podpisały: Armenia, Kazachstan, Kirgistan, Rosja, Tadżykistan i Uzbekistan. Rok później dołączyły Azerbejdżan, Gruzja i Białoruś. Posowieckie elity zrobiły to ze strachu przed metropolią. Moskwa stała za konfliktami terytorialnymi i etnicznymi rozpalającymi obszar b. Związku Sowieckiego.

Szybko okazało się, że Kreml nie może utrzymać wasali pod kontrolą. W 1999 r. układ wypowiedziały Azerbejdżan, Gruzja i Uzbekistan. Mołdowa, Turkmenistan, a zwłaszcza Ukraina od początku odmawiały kolaboracji. Dlatego obecne ODKB tworzy pięć satelickich stolic oraz Moskwa.

Formalnie statutowym celem jest obrona przed agresją państw trzecich. Faktycznie chodzi o utrzymanie niedemokratycznych rządów, czyli wzajemną pomoc dyktatorów. Galeria nazwisk mówi sama za siebie: zbrodniarz wojenny Putin, morderca Białorusinów Łukaszenko, chanowie Kazachstanu i Tadżykistanu oraz… Kirgizja i Armenia. Choć dwa ostatnie kraje są najbardziej zaawansowane w marszu do demokracji, znajdują się w stanie permanentnych konfliktów z Tadżykistanem i Azerbejdżanem. Niestabilność podgrzewa Rosja, udając rozjemcę, arbitra, wreszcie gwaranta spokoju.

ODKB to zatem nic innego, jak prawny pretekst ingerencji Moskwy w wewnętrzne sprawy sygnatariuszy. Ze względu na dysproporcje militarne, siły zbrojne organizacji to rosyjska armia, pełniąca rolę psa łańcuchowego Kremla. Celem jest utrzymanie państw posowieckich w rosyjskiej strefie wpływów. Oczywiście Putin wymyślił nazwę „rosyjskie NATO”, aby grać ODKB w relacjach z Zachodem i Chinami. Jednak zdolność do odparcia inwazji państw trzecich jest równa zeru.  Co innego jeśli chodzi o pacyfikację zbuntowanego wasala.

Na skutek ukraińskiego lania ODKB trzeszczy w szwach. Pokaz niemocy Rosji ośmiela satelitów do testowania rosyjskich zobowiązań sojuszniczych. Nawet jedyna dotychczas statutowa interwencja w Kazachstanie ( jesień 2021 r.) przyniosła skutek odwrotny od zamierzonego. Prezydent Tokajew tak się wystraszył rosyjskiej okupacji, że czym prędzej wyprosił kontyngent ODKB z kraju. Gdy przyszedł czas ukraińskiej próby, żaden uczestnik paktu, poza Białorusią, nie poparł brutalnej agresji, a Kazachstan i Kirgizja faktycznie potępiły rosyjski najazd.

Obecnie z szeregów ODKB wyłamuje się Armenia. Dwa lata temu lojalnie wzięła udział w „uspokajaniu” Kazachstanu, licząc na rewanż Moskwy w odparciu azerskiej inwazji na Górski Karabach. Podczas kolejnych eskalacji napięcia srodze się zawiodła. Rosyjskie siły rozjemcze nie są w stanie wyegzekwować od Baku ani przerwania ognia, ani odblokowania dróg łączących właściwą Armenię z górską enklawą.

Dziś Erywań ma najwyraźniej dość Moskwy, która działa tylko wówczas, gdy jej się to opłaca. Ponieważ Azerowie próbują wywołać w Górskim Karabachu kryzys humanitarny, Ormianie spontanicznie zablokowali dowóz zaopatrzenia do rosyjskiej bazy wojskowej w Giurmi. Choć premier Paszynian policyjnie odblokował rosyjskie obiekty, sam grozi Kremlowi wyjściem z ODKB. Od lat nad tym samym myśli Kirgizja.

Wniosek jest oczywisty. Rosyjskie NATO ponosi fiasko, ponieważ spośród pięciu sygnatariuszy układu Putin może liczyć tylko na Łukaszenkę. A i to nie do końca, ponieważ białoruski dyktator opiera się z całych sił oficjalnemu przystąpieniu do wojny w Ukrainie.

Prawdopodobny finał ODKB jest oczywisty. Im większą klęskę poniesie Rosja na Ukrainie, tym szybciej byli już satelici podziękują jej za zbrojną „opiekę”. Warunkiem koniecznym jest jednak pojawienie się nowego mecenasa. Patrona, który przejmując kremlowskie zobowiązania, poprze niedemokratyczne reżimy.

Odpowiedź na pytanie, kto nim zostanie, ze wskazaniem na Pekin, nie jest taka prosta. Do takiego statusu pretenduje Turcja z projektem imperium osmańskiego 2.0. Polska, Ukraina i Republiki Bałtyckie liczą na to, że z ODKB wyrwą Białoruś. Stany Zjednoczone chcą uczynić przestrzeń posowiecką instrumentem rozgrywki z Chinami. Ambicje w tym zakresie ma nawet Iran, a to wskazuje, że Eurazję może czekać niebawem potężne tsunami geopolityczne.      


Przeczytaj też:

Tranzyt władzy, czyli skok na kasę. Kulisy buntu w Kazachstanie

Demokracje dokonują wymiany rządzących przy urnach wyborczych. Natomiast praktyką reżimów autorytarnych i dyktatur jest kuluarowy proces tranzytu władzy. Ster państwa przejmuje lojalny następca, gwarantujący poprzednikowi i jego ekipie osobiste bezpieczeństwo oraz zagrabiony majątek. Jest to oczy...

Kremlowskie koktajle Mołotowa

Jedną z konsekwencji przeciągającej się rosyjskiej agresji na Ukrainę może być zaostrzenie sytuacji w punktach zapalnych, na które Rosja ma wpływ. Seria wojen zastępczych może posłużyć Kremlowi do rozproszenia uwagi – i sił – Zachodu na znacznie dłuższej linii napięć niż granice Ukrainy.

Zaplecze fortecy Kreml

Kolejne zachodnie – lub z Zachodem blisko związane – firmy i rządy ogłaszają wycofanie się z rosyjskiego rynku. Poziom i dolegliwość ogłoszonego w ostatnich dniach embarga określany jest jako rekordowy. Ale nie miejmy złudzeń Moskwa nie pozostanie całkowicie odizolowana od świata: od ponad dekady...

Turecki taniec na linie

Wraz z wybuchem wojny w Ukrainie, Ankara znalazła się między młotem a kowadłem. Wieloletnia strategia pod hasłem "żadnych sporów z sąsiadami" – odnosząca się również do krajów basenu Morza Czarnego, zatem tak Rosji, jak i Ukrainy – może teraz wylądować na śmietniku, skoro okoliczności coraz bardz...

Azerbejdżan – Armenia. Moskiewska pajęczyna

Nie jest przypadkiem, że gdy Moskwa dostaje łupnia w Ukrainie, Kaukaz zaczyna płonąć. To sygnał Rosji dla posowieckich republik: żadnych marzeń o wyjściu ze strefy wpływów. Arbiter jest ciągle ten sam. To Putin.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę