Demokracje dokonują wymiany rządzących przy urnach wyborczych. Natomiast praktyką reżimów autorytarnych i dyktatur jest kuluarowy proces tranzytu władzy. Ster państwa przejmuje lojalny następca, gwarantujący poprzednikowi i jego ekipie osobiste bezpieczeństwo oraz zagrabiony majątek. Jest to oczywiście wynikiem kompromisowej decyzji grup interesów. W przypadku Kazachstanu najwyraźniej coś poszło nie tak, zalewając ulice rzekami krwi.
Tranzyt władzy jest najbardziej krytycznym momentem dla posowieckich reżimów. Niebezpieczeństwo wynika z personalnej lojalności, a zarazem odpowiedzialności elit przed jednym człowiekiem, który, wprawdzie z ich nadania, skupia jednak w swoich rękach prerogatywy i aparat represji.
Biorąc za przykład Rosję, taką osobą jest Putin. Gwarantuje majątkowe i polityczne status quo elit. Jest też arbitrem utrzymującym pomiędzy nimi równowagę, nie pozwalając najsilniejszej grupie interesów zmonopolizować państwa. Ma od tego służby specjalne i fiskalne.
Taki układ jest nazywany systemem sdierżek i protiwowiesów, czyli powstrzymywania i równoważenia zachłanności systemowych beneficjentów, którzy po upadku ZSRS podzielili i uwłaszczyli kolosalne bogactwo.
Wobec papierowych konstytucji, dekoracyjnych parlamentów i dyspozycyjności wymiaru sprawiedliwości, tranzyt władzy ma charakter kuluarowy. Im dłużej jednak każdy z „ojców narodu” stoi na czele państwa, tym większe ryzyko przekazania steru następcy.
Ludzie poprzedniej ekipy okopują się w strategicznych działach gospodarek oraz strukturach bezpieczeństwa. Młode wilki, powstrzymywane niepisanym układem, wyczekują jednak dogodnego momentu, aby obrać poprzedników z miliardowych aktywów.
Dlatego ustępujący ojciec narodu jeszcze długo trzyma w ręku nici władzy, aby grupy wpływów nie wzięły się za łby. Politolodzy nadali temu procesowi nazwę: odejść, aby pozostać.
Klasycznym przykładem jest Kazachstan. „Chan”, jak złośliwie nazwała Nursułtana Nazarbajewa opozycja, rządził krajem od czasu rozpadu czerwonego imperium. Ludzie z nim związani, na czele z rodziną prezydenta, podzielili miedzy siebie bogactwa naturalne, którymi natura szczodrze obdarzyła Kazachstan.
Jednak w 2019 r., z racji wieku, Nazarbajew dokonał tranzytu władzy. Przekazał prezydenturę lojalnemu następcy Kasymowi – Żomartowi Tokajewowi. Sam z tytułem „Elbasy” (Ojciec Narodu) został przewodniczącym rady bezpieczeństwa, która stała się właściwym centrum władzy, gwarantując rodzinie i oligarchom bezkarną konsumpcję owoców korupcyjnej transformacji.
Pytanie brzmi, kto sprowokował podwyżki, które wywołały gniew Kazachów, a następnie wykorzystał spontaniczną rewolucję do skoku na kasę, czym złamał żelazne reguły tranzytu władzy?
Na tak postawione pytanie nie ma jasnej odpowiedzi. Wątpliwości nie budzi tylko fakt, że pomiędzy klientami Nazarbajewa i Tokajewa doszło do mafijnej dintojry. Wiemy też, kto przegrał, o czym świadczy zdymisjonowanie „Elbasy” z dożywotniej funkcji szefa RB i aresztowanie jej najważniejszych członków. Chodzi o najwierniejszych ludzi „ojca narodu”, czyli byłego premiera oraz niedawnych szefów policji politycznej i wywiadu.
To ich Tokajew oskarżył o „ zdradę polegającą na wykorzystaniu słusznego gniewu Kazachów do zamachu stanu”. Nazarbajewa nie tknął palcem, bo nie jest głupi. Prawa sprawowania władzy udzielił mu poprzednik.
Zakładnikami stała się natomiast rodzina Nazarbajewa. Tokajew oddał w stronę dwóch córek byłego prezydenta, ich mężów oraz bratanka strzały ostrzegawcze. Pokazowo odciął kilka ze źródeł miliardowych dochodów. Jednak najbliżsi Nazarbajewa nadal stoją na czele największych koncernów surowcowych, banków oraz innych zyskownych biznesów.
Co innego z resztą polityczno-biznesowego klanu ancien regime, której Tokajew złożył propozycję nie do odrzucenia. Proklamował Fundusz „Naród Kazachstanu”. Środki na rozwiązanie problemu ubóstwa obywateli bogatego „chanatu” mają dostarczyć ludzie, którzy wzbogacili się dzięki wierności poprzednikowi.
- Dzięki Pierwszemu Prezydentowi (jeden z tytułów Nazarabajewa), w kraju powstały bardzo dochodowe firmy, a wraz nimi grupa niezwykle bogatych ludzi, nawet jak na międzynarodowe standardy. Czas aby podzieli się majątkiem z Kazachami – powiedział Tokajew.
Nie sprecyzował, o jakich bogatych ludziach mowa, jednak nie ma wątpliwości, że alternatywą jest aresztowanie i pozbawienie majątku, zgodnie z leninowską zasadą: grab zagrabione. Głównym efektem tranzytu władzy jest zawsze redystrybucja aktywów na rzecz otoczenia, a zwłaszcza rodziny kolejnego dyktatora. /p>
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.