30 września Władimir Putin i Recep Erdogan spotkali się w Soczi, przez kilka godzin omawiając stan dwustronnych relacji. Media więcej spekulują niż wiedzą o rezultatach spotkania, jednak sekwencja kolejnych zdarzeń wskazuje, że nie osiągnięto kompromisu w żadnej z omawianych kwestii.
Dosłownie dzień po turecko-rosyjskich rozmowach Baszar Asad opublikował komunikat o rosnącym zagrożeniu ze strony ugrupowań terrorystycznych w Idlibie, ponieważ Turcja przestaje panować na swoimi klientami. Skoncentrował potężne zgrupowanie, grożąc decydującą ofensywą na zbuntowany region. Co ważne, Damaszek poparł Siergiej Ławrow, który zarzucił Ankarze brak woli realizacji porozumienia z Moskwą o rozdziale odpowiedzialności za spokój w spornej prowincji.
Erdogan odpowiedział równie szybkim zwiększeniem syryjskiego kontyngentu do 4 tys. żołnierzy i 300 maszyn bojowych. Ruszyły transporty uzbrojenia dla Syryjskiego Frontu Wyzwolenia liczącego ok. 20 tys. bojowników. Następnie tureckie służby bezpieczeństwa aresztowały w Stambule 6 kilerów Ramzana Kadyrowa. Zostali oskarżeni o szpiegostwo i przygotowanie zamachu na emigracyjnych działaczy wolnej Czeczenii. Wreszcie w połowie października Ankara ogłosiła, że rozmieści stały kontyngent w Azerbejdżanie.
Moskwa odpowiedziała dostawami broni dla Asada. W odpowiedzi syryjska opozycja opublikowała zdjęcia zestrzelonego rosyjskiego drona. Wówczas minister obrony Siergiej Szojgu zaprosił ormiańskiego odpowiednika aby omówić plany gruntownej modernizacji sojuszniczej armii. Moskwa udzieliła Erywaniowi sporej pożyczki, a całość wylała się ostrzałem azerskich żołnierzy na linii demarkacyjnej w Górskim Karabachu.
Najwyraźniej mamy do czynienia z eskalacją napięcia na linii Ankara-Moskwa, której centrum jest Syria, jednak dotyczy narastającego konfliktu interesów w znacznie szerszym wymiarze.
Najkrócej mówiąc, Turcja coraz silniej narusza strefę, którą Rosja uważa za własne podwórko. Przede wszystkim chodzi o Morze Czarne. Ankara nie uznała aneksji ukraińskiego półwyspu, podpisała akces do Krymskiej Platformy oraz intensyfikuje współpracę wojskową z Kijowem. Ponadto Erdogan coraz głośniej mówi, że Konwencja Montreux to relikt, bowiem Dardanele i Bosfor to terytorium tureckie. A to grozi Flocie Czarnomorskiej blokadą, która stawia pod znakiem zapytania odbudowę wpływów Rosji na Bliskim Wschodzie i w Afryce.
Kolejnymi punktami zapalnymi jest Kaukaz oraz Azja Środkowa. Turecka soft power oparta na wspólnocie etnicznej, językowej oraz wyznaniowej pustoszy sowiecką mentalność obu regionów, zmieniając myślenie politycznych elit.