W cieniu imigracyjnego kryzysu na polskiej granicy rozgrywa się dramat. Od września Kijów samotnie odpiera hybrydowe ataki Moskwy, mające na celu ostateczne załamanie ukraińskiej państwowości. Takie są skutki zachodniej polityki niedrażnienia Putina, czyli blokady akcesu Kijowa do UE i NATO. Tymczasem jeśli padnie Ukraina, kolonią Rosji stanie się ponownie Europa Środkowa.
Udzielając wywiadu tygodnikowi „Nowoje Wremia”, były minister spraw zagranicznych Wołodymyr Ogryzko nie pozostawia wątpliwości w dwóch kwestiach kluczowych dla przyszłości Ukrainy. Bliski współpracownik prezydenta Wiktora Juszczenko twierdzi, że kryzys imigracyjny na polskiej granicy i koncentracja rosyjskiej armii na przedpolach Ukrainy to wzajemnie powiązane elementy tej samej gry wojennej Kremla.
Białoruska prowokacja imigracyjna ma odwrócić uwagę Zachodu od przygotowań do zbrojnej agresji Moskwy na Ukrainę. Co więcej, zaangażowanie Polski oraz Litwy w obronę własnych granic, ma uniemożliwić kluczowym sojusznikom udzielenia pomocy Ukrainie.
Opinia byłego szefa dyplomacji najlepiej oddaje niepokój ukraińskich elit. Jeśli spojrzymy wstecz, złowieszczą sekwencję wydarzeń uruchomił układ Biden-Merkel, zezwalający Rosji na ukończenie gazociągu Nord Stream-2.
Już we wrześniu Moskwa podpisała z Węgrami długoletni kontrakt gazowy wykluczający tranzyt przez Ukrainę. Miesiąc później zminimalizowała wykorzystanie trasy ukraińskiej w przyszłorocznych dostawach dla Europy. W listopadzie Mińsk wypowiedział Kijowowi kontrakt na dostawy energii elektrycznej, a Rosja przerwała eksport węgla dla ukraińskich elektrowni. Dziś z 87 bloków elektrowni węglowych pracuje 37. Takiego deficytu energetycznego nie mogą zniwelować obiekty jądrowe. W tym samym czasie Łukaszenko atakuje Polskę i Litwę, a Putin koncentruje 100 tys. żołnierzy na ukraińskiej granicy.
Sąsiedzi znad Dniepru zwracają uwagę na militaryzację Białorusi dokonaną podczas ostatnich manewrów Zapad. Chodzi szczególnie o ogromne nasycenie systemami obrony powietrznej, które osłonią rosyjskie oddziały uderzające na Ukrainę z białoruskiego terytorium. W ten sposób ukraińska armia będzie musiała bronić kraju na dwa fronty. Dlatego głównym pytaniem zadawanym w Kijowie jest nie czy, tylko kiedy Putin wyda rozkaz zbrojnego ataku?
Co gorsza, Ukraina znalazła się w rosyjskich kleszczach bez realnych gwarancji pomocy ze strony UE i NATO. To druga i najważniejsza z fundamentalnych kwestii podniesionych przez Ogryzko, który oskarża UE o hipokryzję. Szef unijnej dyplomacji Josep Borrell oświadczył, że Unia nie pomoże militarnie, bo Kijów nie zawarł z Brukselą układu wojskowego. To kuriozum. UE nie jest przecież sojuszem wojskowym, a Zjednoczona Europa nie ma żadnej armii.
Negocjacje z Kremlem obiecały natomiast Paryż i Berlin. Jednak zdaniem Kijowa kontakt ograniczył się do dwóch „haniebnych rozmów” Macrona i Merkel z duetem Putin-Łukaszenko.
Na marginesie, obecny minister spraw zagranicznych Dmytro Kuleba wyśmiał publicznie unijne sankcje wobec Białorusi. Bo też nałożenie restrykcji na miński hotel, który dyktator wyznaczył na kwaterę dla imigrantów jest kompromitujące.
Ukraina nie kryje więc niepokoju i rozczarowania zachodnim wsparciem w wojnie z Rosją. Tej toczonej od 2014 r. oraz nieodległej, bo zgodnie z prognozami wywiadowczymi może wybuchnąć w styczniu-lutym przyszłego roku.
Kijów wskazuje, że obecną sytuację wywołała europejska oraz amerykańska polityka niedrażnienia Putina, która blokuje Ukrainie akces do UE i NATO, a nawet zachodnią pomoc zbrojeniową.
Rozgoryczone media podają przyczynę. To zaangażowanie państw członkowskich Unii w energetyczne i handlowe interesy z Rosją. Dopóki nie ucierpią zyski europejskich korporacji, Bruksela, Berlin i Paryż nie kiwną w sprawie obrony Ukrainy nawet palcem.
Ogryzko ma niestety rację, gdy mówi o tragicznym osamotnieniu swojego kraju w starciu z Rosją. Jeśli czarny scenariusz się potwierdzi, zdradzeni Ukraińcy odwrócą się od UE i NATO. Wówczas Kreml będzie mógł przystąpić do kolejnej fazy agresji, a więc przekształcenia Europy Środkowej w moskiewską strefę wpływów.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.