Rosja - katastrofa samolotu Prigożyna

Czy śmierć Jewgienija Prigożyna jest ważna?

Likwidacja Prigożyna jest prawdopodobna, ponieważ Putin odnosi z egzekucji same korzyści. Z tego samego punktu widzenia scenariusz mistyfikacji wydaje się mniej sensowny.

Robert Cheda
Putin przemawiający zdalnie na szczycie BRICS tuż po katastrofie samolotu Prigożyna. Foto: kremlin.ru

Oczywiście, jak zwykle w przypadku reżimu Putina, a zwłaszcza jego najciemniejszej, bandyckiej strony, obracamy się w sferze spekulacji. Kreml odgradza od społeczeństwa nader przemyślana i szczelna kurtyna. Dlatego jedynym potwierdzonym faktem jest katastrofa prywatnego samolotu Jewgienija Prigożyna oraz niedawny wyczyn domniemanego denata. Natomiast poszlak w myśl zasady cui bono (kto na tym skorzysta) mamy kilka.

Pierwsza jest taka, że w dniu katastrofy zadowolenie nie schodziło Putinowi z twarzy. Symboliczny jest również przekaz niewerbalny. Zbrodniarz wojenny uczestniczył w obchodach rocznicy pancernej rzezi sowietów, bowiem przekaz o wielkim zwycięstwie Stalina w bitwie pod Kurskiem jest mocno naciągany. To prawda, sowieci wygrali w aspekcie strategicznym, ale ceną sukcesu były setki zniszczonych czołgów i dziesiątki tysięcy zabitych żołnierzy. Przeciwnik poniósł dużo mniejsze straty, ale Hitlerowi skończyły się czołgi, a Stalinowi nie.

Co wspólnego z bitwą pod Kurskiem ma Putin? Po pierwsze wie, że oprócz policyjnych represji fałszowanie historii i rzeczywistości to czołowy patent sprawowania władzy. Po drugie, na kurskich polach morderca przemawiał w dziwnej na pozór scenerii. Tła nie stanowił monument upamiętniający wydarzenia sprzed 80 lat, tylko orkiestra. Tymczasem w modnym slangu wojny „orkiestrą” lub „muzykami” nazwano najemników Prigożyna. Wie o tym każdy Rosjanin, o generalicji i wysokich funkcjonariuszach służb specjalnych nie wspominając. Putin nie mógł wyraźniej dać do zrozumienia, że to on wydał rozkaz likwidacji. Z osobistej zemsty? To także, jednak w działaniu Kremla wydają się przeważać argumenty bardzo racjonalne z punktu widzenia reżimu i osobistej przyszłości zbrodniarza wojennego.

Bunt Prigożyna zachwiał monolitem władzy w Rosji. Stworzył on namiastkę alternatywnego ośrodka politycznego i siłowego centrum państwa. Oligarcha skompromitował Putina, udowodnił bowiem, że totalne poparcie dla kremlowskiego zbrodniarza to fikcja. Prawdą jest, że nikt w Rosji nie chce za niego umierać, a Rosjanie z radością powitają inną władzę, czyli nowego prezydenta.

Krótko mówiąc, Prigożyn podważył rolę Putina jako najwyższego i nieodwołalnego arbitra elit, a także ojca narodu. Zaczęły się sypać fundamenty budowanego od ćwierćwiecza dogmatu silnego człowieka w myśl propagandowego hasła: Putin to Rosja, bo bez Putina Rosja nie przetrwa. Chodzi bowiem o nieomylnego i bezalternatywnego męża opatrznościowego, którego zadaniem jest trzymanie Rosji za mordę, jak się to dzieje od 800 lat.

Dlatego likwidacja Prigożyna to boży, a w każdym razie carski znak dany elitom. Każdy, kto ośmieli się powtórzyć jego wyczyn albo nawet o tym pomyśleć, skończy jak zdrajca. Właśnie dlatego, mimo dyspozycyjnego wymiaru sprawiedliwości, Putin nie aresztował i nie osądził sprzedawczyka. Przesłanie likwidacyjne jest bardziej klarowne, ma przerażać.

Kremlowski zbrodniarz rządzi w oparciu o skrzyżowanie zasad KGB i świata kryminalnego. Rosją włada po mafijnemu jak ojciec chrzestny. Elity obowiązuje prawo omerty. Nie ma wątpliwości, że przed śmiercią Prigożyna FSB wytropiła jego majątek, co do kopiejki. Dziś biznesowe imperium oligarchy przejmie z woli Putina ktoś inny. W ten sposób Putin przypomina, że wynagradza dobrami za lojalność i odbiera własność w przypadku zdrady. Władzę patrymonialną Rosjanie mają w genach. Egzekucja Prigożyna była na postrach widowiskowa, bo taka miała być.

Operacja „Likwidacja” ma również inne konsekwencje. Poszerza międzynarodowe, a szczególnie wojenne pole manewru Putina. Na przykład „zbuntowani” i pozbawieni dowództwa wagnerowcy na Białorusi mogą samowolnie dokonać zbrojnej prowokacji przeciwko Polsce, Litwie lub Łotwie. Mogą również „zbuntować” się przeciwko Łukaszence. Pierwsza groźba utrzymuje naszą armię i służby specjalne w kosztownym finansowo i psychologicznie napięciu. W drugim przypadku ceną za przywołanie wagnerowców do porządku, czyli ochronę Łukaszenki, może być aktywne przystąpienie Białorusi do wojny. Z pewnością Kreml złoży także intratną propozycję osieroconym wagnerowcom. Nie zapominajmy, że najlepiej wyszkolone jądro tej grupy to najemnicy walczący za pieniądze. Nie ma wątpliwości, że te się znajdą, podobnie jak kulki w łby tych, którzy zbyt głośno opłakują dotychczasowego pryncypała.

Pozostaje nam pilnie śledzić rozwój sytuacji, ponieważ to ona wyjaśni skutki zabójstwa Prigożyna. Obserwujmy rotacje kadrowe w rosyjskiej armii, służbach specjalnych i w aparacie kremlowskiej władzy, nie wyłączając najbliższego otoczenia cara. Z kolei ewentualne przeprowadzenie kolejnej fali mobilizacji będzie oznaczało, że Putin dla ratowania władzy po raz kolejny eskaluje wojnę. To paradoks, ponieważ w takim przypadku będzie realizował hasła, z jakimi Prigożyn ruszył na Moskwę. Tyle że już bez ich autora. I wreszcie, Putin po raz kolejny pokazuje Zachodowi, że będzie panował w Rosji i nikt mu nic nie zrobi.


Przeczytaj też:

Jak zrozumieć rosyjskie elity?

Co łączy agresywną politykę zagraniczną Kremla, gigantyczny wypływ bogactwa do rajów podatkowych, korupcję i represje wobec opozycji? To kodeks etyczny hermetycznego kręgu elit władzy i biznesu.

Dintojra kremlowskiej mafii

Ostatnie samobójstwa kremlowskich oligarchów nie są dziełem przypadku. Putin rozpoczął mafijną dintojrę, bojąc się utraty władzy i życia. Zważywszy na fatalny przebieg wojny oraz gospodarczą katastrofę Rosji, to początek czystki, która ma zapewnić Kremlowi bezwzględną lojalność elit reżimu.

Własność za lojalność. Rosyjska prywatyzacja 2.0

Dla bliskiego otoczenia Putina wojna okazała się biznesowym rajem. Po buncie Prigożyna Kreml kupuje lojalność, płacąc zachodnimi aktywami, które formalnie przejął skarb państwa.

Come back to oprycznina

Kreml wdraża w życie nową-starą ideę terroru jako kluczowego instrumentu rządzenia krajem. W historii Rosji to niby nic nowego. A jednak budowie stalinizmu XXI w. towarzyszą symbolika i wartości średniowiecza.

Bajka o Prigożynie, zielonych ludzikach, buncie i katastrofie lotniczej

Podobno pod Moskwą rozbił się jakiś samolot. Podobno na pokładzie był właściciel prywatnej armii rosyjskich najemników. Ale czy ktokolwiek może to potwierdzić? Media światowe, tak krytyczne wobec propagandy rosyjskiej, łyknęły tę historię szybko i bez żadnej refleksji. Komenta...

Przepis na zielone ludziki

Zielone ludziki to ciekawe stwory. Mogą być różne. Mogą być podobne do Shreka – to typy bajkowe, takie ufoludkowe, rodem ze świata fantastyki. Są i takie z karabinem – mogące zabić. To typ wschodni, ruskopodobny.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę