Zbliża się decydujące starcie o Ukrainę. Jeśli demokratyczny świat nie wesprze Kijowa, zawali się architektura europejskiego bezpieczeństwa na czele z NATO i UE. Wówczas Polska ponownie znajdzie się w geopolitycznej matni. Nie tylko staniemy twarzą w twarz z wrogą Rosją, ale też z jej zachodnimi sojusznikami.
Z coraz większą intensywnością docierają do nas sygnały o fundamentalnej zmianie sytuacji Ukrainy. Nieustająca ofensywa na Sołedar i Bachmut świadczy o tym, że tym razem to Kreml gra na wyczerpanie potencjału ludzkiego i sprzętowego ukraińskiej armii. Tego odcinka frontu bronią doborowe brygady, a jednak Kijów nie ma odwodów aby skutecznie kontratakować. Natomiast Putin może sobie pozwolić na utratę kolejnych tysięcy Rosjan. Naciera rzeźne bydło, czyli 40 tys. więźniów kolonii karnych.
Co najważniejsze, intensywne walki nie pozwalają Ukraińcom rozpocząć ofensywy na innych odcinkach, a przede wszystkim formować rezerw. A te będą niebawem krytycznie potrzebne. Mimo krwawych doniesień walki o Sołedar to cisza przed burzą, a więc najgorsze dopiero przed nami.
Po raz pierwszy dowodzenie całością agresji przejął szef rosyjskiego sztabu generalnego Walerij Gierasimow. Moskwa wyciągnęła wnioski, likwidując autonomię szefów poszczególnych odcinków frontu. Zadaniem Gierasimowa jest nie tylko poprawa koordynacji, ale również dopięcie już opracowanej ofensywy generalnej.
Wielu obserwatorów sądziło, że Kreml osiągnął pod tym względem maksimum możliwości. Otóż nie. To prawda, że dostał bolesne cięgi, ale dopiero teraz przygotowuje pełnoskalową wojnę. Nie będzie już chaotycznych ataków. Na Ukrainę ma wjechać rosyjski walec w stylu sowieckich ofensyw II wojny światowej. Ma przepołowić napadnięty kraj oraz odciąć ukraińską armię od dostaw zachodniej amunicji, sprzętu i pomocy humanitarnej. W operacji weźmie udział, co najmniej 1,3 mln ludzi oraz cały dostępny potencjał rakietowy, artyleryjski, pancerny i lotniczy. Rosyjska orda gorączkowo gromadzi wszelkie dostępne rezerwy, produkuje sprzęt i szkoli ludzi.
To będzie walka na śmierć i życie, bo stawką dla Ukrainy jest przetrwanie narodu i państwa. Dla Zachodu koszty ewentualnej klęski będą wbrew pozorom jeszcze boleśniejsze. Gołym okiem widać, że NATO i UE są już podzielone. Raz – duża grupa europejskich państw nie chce zwiększenia wydatków obronnych. Dwa – co najmniej Niemcy, Francja, Włochy i Hiszpania chcą jak najszybszego zakończenia wojny kosztem Ukrainy. Berlin uporczywie blokuje dostawy ciężkiego sprzętu, a przecież ma potężny przemysł zbrojeniowy. Trzyma również w ręku kluczowe zgody eksportowe. Niewiele mniejszy potencjał w tej dziedzinie mają Francja i Włochy. Są kooperantami, a wręcz producentami wielu wspólnych z Niemcami rodzajów uzbrojenia. Gdyby zechciały, na Ukrainę trafiłby setki czołgów, haubic i rakiet. Nawet Stany Zjednoczone nie chcą katastrofy militarnej i ekonomicznej Rosji w obawie przed reakcją Chin. Pekin może dostarczyć Moskwie najnowocześniejszy sprzęt i pieniądze, a na razie tego nie robi. Liczy, że zdesperowany Putin o pomoc poprosi, a wtedy Rosja stanie się chińską gubernią.
Jeśli kalkulacje USA można zrozumieć, ponieważ grożą eskalacją globalną, postawy Berlina i Paryża, a szerzej zachodniej Europy już nie. Tyle że mimo obaw Waszyngton wysyła na wschodnią flankę 1,2 tys. pojazdów bojowych w tym BWP i czołgi. Na 99 proc. sprzęt jest przygotowywany w razie potrzeby do przerzutu na Ukrainę. Natomiast Olaf Scholz „ciągle waha się”, czy udzielić Polsce, Finlandii i innym państwom użytkującym 2,7 tys. Leopardów zgody na przekazanie puli czołgów walczącym Ukraińcom!
20 stycznia odbędzie się posiedzenie formatu Ramstein, czyli 50 państw gotowych pomagać zbrojnie ofierze rosyjskiej agresji. Tymczasem krążą słuchy o dymisji niemieckiej minister obrony. Przypadkowa zbieżność, czy kolejna próba sparaliżowania kluczowych decyzji pomocowych demokratycznego świata?
Miejmy nadzieję, że nie. W innym przypadku z powodu fatalnych kalkulacji Niemiec potencjalna ukraińska klęska wysadzi w powietrze NATO i Zjednoczoną Europę. Moskwa liczy na to, że dogada się z Berlinem, Paryżem i Rzymem. Wówczas Polska znajdzie się w bardzo złej sytuacji. Nie tylko stanie oko w oko z imperialną agresją Rosji ale także zdradą europejskich sojuszników.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.