Papież Franciszek, de facto rekonwalescent, który w okresie Wielkanocy, kiedy Głowa Kościoła ugina się wręcz pod nawałem bieżącej pracy, jakkolwiek organicznie związanej z wiecznością, uroczystościami zarządzał z tylnego siedzenia rehabilitanta, teraz mocno walnął pięścią w stół. A właściwie uderzył w kant ambony. Zarzucił sianie „obraźliwych i bezpodstawnych insynuacji”, które atakują „pamięć świętego Jana Pawła II”. Na myśli miał sformułowania, które puścił w szeroki obieg 60-letni Włoch Pietro Orlandi. Ten bowiem powołał się na nagrania pochodzące od jednego z gangsterów włoskiej mafii. Na ścieżce dźwiękowej wyraźnie słychać, jak mafioso mówi, że papież w towarzystwie dwóch innych polskich prałatów wychodził nocą w poszukiwaniu młodych dziewczyn.
Pietro Orlandi nie sformułował jednak żadnego zarzutu pod adresem polskiego papieża i niczego mu nie inkryminował. Wypaplał mediom słowa ze ścieżki dźwiękowej. Co postawiło jednak na baczność Watykan, a w Polsce episkopat. Natomiast od 40 lat formułuje Pietro Orlandi ciężkie oskarżenia wobec Watykanu, który ponosi odpowiedzialność za uprowadzenie jego siostry w czerwcu 1983 roku i systemowe mataczenie w wyjaśnianiu tej sprawy. I na tej kanwie najcięższe działa wytacza właśnie przeciwko Janowi Pawłowi II.
15-letnia Emanuela Orlandi zniknęła 22 czerwca 1983 roku z ulic Rzymu. Jej ojciec, świecki urzędnik Domu Prefektury Papieskiej, odpowiedzialny za dostarczanie papieskiej korespondencji, razem z żoną, synem i czwórką córek należał do ekskluzywnego grona posiadaczy paszportu państwa watykańskiego. Mieszkał w obrębie najmniejszego państwa świata, rzut beretem od apartamentów papieskich. Od kiedy nastolatka nie wróciła do domu, nie milkną spekulacje dotyczące jej losu. Czy zginęła jako ofiara porachunków mafii włoskiej z Watykanem, została uprowadzona na seksualną orgię za Murami św. Leona, bądź jako zastaw (okup) pod zwolnienie z więzienia zamachowca, który dwa lata wcześniej próbował zabić Jana Pawła II (13.5.1981). A może żyje z nową tożsamością? Wszystkie te tropy śledczych włoskich doprowadziły donikąd, rodzinę Orlandi wcześniej do szału. Za każdym razem jednak ślady prowadziły do Watykanu. A ten milczał jak zaklęty. Ilość powstałych spekulacji bije na głowę ekranizacje sensacyjnych powieści Downa Browna. Nic dziwnego, że tropy śledztw niedawno zachęciły Netflixa do wypuszczenia dokumentu poświęconego zniknięciu dziewczyny.
Odzierając jednak całą historię z warstwy sensacji, ignorując ekscytujące dla wielu sprzężenie, jakie zachodzi w Watykanie między sacrum i profanum, pozostaje jednak logicznie sformułowany katalog pytań, który w ontologicznym niebycie jest zatapiany przez Watykan. Tu przytoczę tylko trzy z tych pytań.
Po tym, jak niedawno parlament włoski powołał komisję śledczą do zbadania uprowadzenia Emanueli Orlandi, Watykan na nowo otworzył śledztwo. Właśnie na przesłuchanie z prokuratorem Alessandro Diddi przyniósł Pietro Orlandi rzeczone nagrania. Media rzuciły się na sensacyjny wątek, topiący Jana Pawła II w błocie, podczas gdy w centrum zainteresowania powinna stanąć rzeczywista odpowiedzialność papieża za mnogość trupów w watykańskiej szafie lat 80. XX w. Casus Emanueli Orlandi jest tylko jednym z cuchnących przykładów. Inna woń wydobywa się z sieci powiązań banku watykańskiego z mafią sycylijską, Lożą P2, organizacją Gladio i włoską chadecją. Łącza do tej ostatniej obejmowały de facto całą Kurię Rzymską. A włoska chadecja nie przez przypadek utopiła się w bagnie korupcji. Choć jej inkarnacja, wielokrotny premier Giulio Andreotti, nieprzypadkowo okrzyknięty „niezatapialnym”, w tym bagnie utopił się już dopiero po swojej śmierci.
Natomiast carte blanche od papieża Jana Pawła II dla korupcyjnych poczynań szefa banku watykańskiego abp. Paula Marcinkusa, za którym FBI wydało list gończy, gwarantowało mu dobijanie ciemnych interesów w postaci prania brudnych pieniędzy w rajach podatkowych. Za wspólników ekscelencja Marcinkus miał nikogo innego jak tylko supermafiosa Michaela Sidgonia i nazwanego „bankierem Boga” szefa katolickiego banku mediolańskiego Roberto Calviego. Ten pierwszy na rok przed zniknięciem Emanueli Orlandi zmoczył w więziennej celi usta w filiżance cappuccino i już jej nie dopił. Ten drugi chwilę później zawisł na przęśle jednego z londyńskich mostów z głową w Tamizie. Przed FBI ochroniła Marcinkusa ojcowska ręka Jana Pawła II, dzięki czemu ekscelencja doczekał naturalnej śmierci i dopiero teraz rozlicza się ze Stwórcą, gdzie immunitet dyplomatyczny Watykanu (relewantny wobec listu gończego FBI) na szczęście już nie sięga.
Inny smród wydobywa się z potrójnego morderstwa, którego ofiarą w samym sercu Watykanu, 100 metrów od apartamentów papieża, padł dowódca gwardii szwajcarskiej pułkownik Alois Estermann, jego wenezuelska żona Gladys i kapral Cedric Tornay (4 maja 1998 roku). Także i w tym przypadku Watykan, by uniknąć skandalu, spreparował ad hoc fantasmagoryczną historyjkę, która go tylko pogrążyła, odbierając mu wiarygodność. Rzeczywisty trop prowadził ponownie do wewnątrzwatykańskich rozgrywek o władzę, powiązanych z mroczną siecią łączącą Stolicę Apostolską z półświatkiem przestępczym, służbami specjalnymi. Niedawno Franciszek otworzył drzwi do wznowienia zamkniętego przed 25 laty śledztwa. Innym słowy, wyraził wotum nieufności wobec pseudośledztwa z 1998 roku, firmowanego przez Jana Pawła II. O powiązaniu między potrójnym zabójstwem z 1998 roku a uprowadzeniem Emanueli przed 40 laty przekonany był do swojej śmierci włoski sędzia Ferdinando Imposimato, który prowadził śledztwa w sprawie zamachu na papieża, Emanueli Orlandi i pułkownika Estermanna. Dziś przekonanie to podzielają brat Emanueli, Pietro, i matka Cedrica Tornaya, któremu Watykan przypisał sprawstwo mordu Estermannów. „Estermann” tłumaczy Pietro Orlandi, „był współpracownikiem Stasi. Nie brakowało pogłosek, że przed jego zabójstwem włamano się do jego sejfu w domu, kradnąc dokumenty. Zawsze nasuwa mi się skojarzenie, że pierwsze dwie osoby, które weszły do pokoju, gdzie dokonano podwójnego morderstwa Estermannów, to Raul Bonarelli, wobec którego toczyło się wtedy śledztwo w sprawie porwania Emanueli oraz kardynał Giovanni Battista Re, który, jak jestem przekonany, również wie dużo o mojej siostrze”.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.