Sprawa dotyczy automatycznego zapisu do Pracowniczych Planów Kapitałowych (PPK), który ma zacząć funkcjonować od 2023 roku. Szczególną kontrowersję budzi fakt, że do programu zostaną dołączone także te osoby, które złożyły już wyraźną deklarację, iż nie są zainteresowane taką formą oszczędzania na emeryturę.
Statystyki wskazują, że aktualnie zdecydowało się na nią zaledwie ok. 2,42 mln pracowników. Ustawodawca uznał, że ten dość mało imponujący wynik poprawi…a jakże: przymus. W przyszłym roku taki automatyczny zapis odbędzie się po raz pierwszy. Kolejne będą miały miejsce co 4 lata.
„Zagrożeni” automatycznym zapisem do programu są praktycznie wszyscy pracownicy, a więc także ci, którzy uprzednio odmówili dokonywania wpłat na PPK. Oprócz tego ponownie zostaną zapisane także te osoby, które wprawdzie uczestniczyły już w programie, ale później wystąpiły z deklaracją rezygnacji z kontynuowania wpłat. Deklaracje złożone do 2023 roku będą obowiązywać jedynie do końca marca tego roku, a po tym terminie utracą ważność i 1 kwietnia 2023 roku zostanie uruchomiony automatyczny zapis do programu. Każdy pracodawca powinien pamiętać o obowiązku poinformowania swoich podwładnych o takim stanie rzeczy oraz o tym, że od 1 kwietnia znowu będzie odprowadzał za nich składki do PPK.
Czyli klamka zapadła i pracownikom przyjdzie potulnie pożegnać się z kolejną już częścią swojej zapewne nie oszałamiająco wysokiej wypłaty? Na szczęście jest wyjście z tej sytuacji. Pracownicy chcący uniknąć wciągnięcia w niechciany program, będą musieli złożyć ponowną deklarację o rezygnacji z uczestnictwa w nim. Konieczne będzie też powtarzanie tej formalności co 4 lata.
Warto pamiętać, że automatyczny zapis do PPK nie będzie dotyczył osób w przedziale wiekowym 50-70 lat, które nie przystąpiły wcześniej do programu lub wypisały się z niego dobrowolnie. Osoby te będą jednak mogły przystąpić do programu, o ile złożą odpowiedni wniosek.
Jak zatem należałoby ocenić całokształt tych zmian? Z pewnością trudno odmówić PPK posiadania pewnych zalet. Przede wszystkim składki na nie odprowadza nie tylko pracownik, ale też pracodawca oraz państwo. W ten sposób pracownik może liczyć na zasilenie aż z dwóch dodatkowych źródeł. Nie dziwi jednak fakt, że nadal mało osób wybiera uczestnictwo w tym programie. Pieniądze są zawsze mocnym argumentem, a przy zaangażowaniu w program pensja jest jednak nieubłaganie niższa. Ponadto społeczeństwo ma jeszcze świeżo w pamięci okoliczności dotyczące OFE i – delikatnie mówiąc – nie darzy ono państwa w tym względzie nadmiernym zaufaniem. Cóż, to zrozumiałe.
Jedno jest pewne. Jeśli państwu naprawdę zależy na sukcesie i dalszym rozwoju tego programu, to wybrało ku temu możliwie najgorszy sposób. Każdy przymus zawsze rodzi instynktowną, nawet podświadomą potrzebę oporu i protestu. Nie wzmacnia też oczywiście zaufania do stosującego go podmiotu, a wręcz przeciwnie. Dlatego rozwiązanie w postaci automatycznego zapisywania ludzi do systemu, którzy uprzednio wyraźnie z niego zrezygnowali, to najprostsza droga do sprowokowania otwartego sprzeciwu u jak największej liczby pracowników. Nikt przecież nie lubi, gdy jego wola jest ignorowana, a podjęta decyzja spotyka się z odrzuceniem. Trudno też mieć pretensje do obywateli o ich obawy dotyczące prawdziwej intencji państwa, którą może być zebranie jak największej kwoty pieniędzy w ramach PPK, a następnie jej ewentualne przywłaszczenie.