Etyka

Śmierć z widokiem na Alpy

Wysoko zaawansowana i prężnie rozwijająca się gospodarka państw należących do Pierwszego Świata sprawia, że jego mieszkańcy – zwłaszcza z obszarów Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych – mogą cieszyć się coraz wyższym standardem życia. Politycy partii rządzącej w Polsce usilnie przekonują, że także Polakom żyje się coraz bardziej luksusowo, chociaż z tym stwierdzeniem można akurat śmiało polemizować. Czy zaczniemy teraz również luksusowo umierać?

Zofia Brzezińska
Foto: Bessi/Pixabay, Philip Nitschke/exitinternational.net

O taką możliwość dla jak najszerszego grona zainteresowanych przez całe życie walczył dr Philip Nitschke, australijski były lekarz, a przede wszystkim kontrowersyjny aktywista i propagator eutanazji dostępnej na żądanie. Obecnie jest on bliżej zrealizowania swojego marzenia niż kiedykolwiek wcześniej. Na początku grudnia bowiem rząd w Szwajcarii oficjalnie zatwierdził legalność i dopuścił do użytku wynalazek Nitschkego o nazwie Sarco – kapsułę zaprojektowaną w futurystycznym stylu, która ma umożliwić odejście z tego świata w szybki, bezbolesny i humanitarny sposób. Znajdująca się w środku osoba po wciśnięciu przycisku potwierdzającego jej zamiar śmierci zostanie pozbawiona przytomności przez związki ciekłego azotu, a następnie umrze w ciągu kilku minut.

Wynalazca maszyny zapewnia, że taka forma śmierci nie przysporzy nikomu cierpienia. „To zwykłe zaśnięcie, bez uczucia duszenia się i paniki” – podkreśla z naciskiem naukowiec, tak jakby sam fakt ograniczenia towarzyszących procesowi umierania fizycznych dolegliwości mógł jednocześnie zniwelować te największe, czyli wynikające z ludzkiej psychiki i zakorzenionego w niej najsilniejszego instynktu, charakterystycznego dla każdej żywej istoty – instynktu przetrwania. Niektórzy jednak są przekonani, że świadomość, iż w każdej chwili można przerwać swoje cierpienia i odejść na własnych warunkach znacząco pomaga w oswojeniu się z wizją kresu swojej egzystencji, w szczególności osobom nieuleczalnie chorym. Czy tak jest w istocie? Zapewne odpowiedzi na to pytanie jest tyle samo, ilu jest ludzi na ziemi, ile ich filozofii i koncepcji umierania, które w konfrontacji z okrutną rzeczywistością mogą się też diametralnie zmieniać. Na co dzień unikamy raczej mało przyjemnego myślenia o własnej śmierci. Hojnie obdarowana przez naturę bajkowymi krajobrazami, dostatnia, zamożna i ciesząca się od wielu lat neutralnością i pokojem Szwajcaria także kojarzy się nam bardziej z życiem – i to nie byle jakim, lecz na jednym z najwyższych światowych poziomów – niż z samounicestwieniem.

Nitschke jest gorącym zwolennikiem poglądu, iż decyzja o momencie własnej śmierci jest jednym z fundamentalnych praw i wolności, jaka powinna przysługiwać człowiekowi. Zapatrywania te podzielają miliony ludzi na całym świecie. Teoria ma swoich zwolenników także w Polsce, chociaż Polakom – w większości silnie utożsamiającym się z ideologią i światopoglądem katolickim, który z zasady odrzuca eutanazję jako grzech przeciwko życiu i upatruje jedynie w Bogu podmiot „uprawniony” do zakończenia ludzkiego życia – taka idea może wydawać się czymś absolutnie niemożliwym do zaakceptowania. Sama próba wyobrażenia sobie, że aktualny rząd, świeżo po zaostrzeniu antyaborcyjnego prawa, miałby lekką ręką zezwolić na używanie Sarco, może przyprawić o ból głowy. Ale po tym pierwszym szoku taka gimnastyka imaginacyjna pomaga na poważnie uzmysłowić sobie, jak astronomiczne różnice w mentalności społeczeństwa dzielą Polskę i Szwajcarię – dwa państwa leżące, bądź co bądź, na jednym kontynencie, wywodzące się z tego samego kręgu kulturowego i religijnego.

Naturalnie, Nitschke ma prawo wyznawać taki pogląd, któremu trudno też tak całkiem odmówić podstaw i sensu. Nie ma jednak wątpliwości, że kłóci się on z przysięgą Hipokratesa. I chociaż Australijczyk próbował udowodnić, że zakończenie życia człowieka, który o to prosi, nie jest zaszkodzeniem mu lecz pomocą, to władze jego kraju były innego zdania i odebrały mu prawo wykonywania zawodu lekarza. Mężczyzna poświęcił się więc całkowicie pracy wynalazczej, której najgłośniejszym efektem jest właśnie Sarco, a która zaskarbiła mu także zapiekłą nienawiść przeciwników. Zdążyli już oni okrzyknąć naukowca kolejnym wcieleniem doktora Mengele i nadać mu przydomek „Doktor Śmierć”.

Wynalazca stawia jednak sprawę jasno, że nie zamierza kwestionować i ingerować w ustawodawstwa państw, które zabraniają eutanazji – nawet jeśli nie z powodu poszanowania cudzych praw, to z prozaicznej chęci uniknięcia odpowiedzialności karnej za „pomoc w samobójstwie”. Czyn taki jest bowiem karalny w wielu krajach, w tym również w Polsce (Art. 115 kodeksu karnego: „Kto namową lub przez udzielenie pomocy doprowadza człowieka do targnięcia się na własne życie, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.”). W celu uniknięcia prób szmuglowania urządzenia do takich krajów, jedyną możliwością uzyskania dostępu do niego będzie samodzielne wydrukowanie kapsuły w drukarce 3D. „Potem można zapakować ją na przyczepę, zawieść w dowolne miejsce i po pożegnaniu z bliskimi, w dogodnej chwili odejść z widokiem na Alpy lub jeziora.” kusi Nitschke. Czy taka wizja ostatecznie przekona jego krytyków, jeśli nie robi na nich wrażenia myśl o skróceniu katuszy ludzi terminalnie chorych, którzy świadomie i dobrowolnie wyrażają chęć zakończenia życia?

 Nie jest to wcale pewne. Wobec twórcy Sarco kierowane są także zarzuty, że swoją działalnością „zachęca” ludzi do odbierania sobie życia. Sam autor pomysłu otwarcie wykpiwa jednak takie argumenty. „Jak można przekonać zdrowego, chcącego żyć człowieka do samobójstwa? Przecież nikt nie będzie nikogo siłą wkładał do urządzenia. Jeśli ktoś chce żyć, to nawet nie pomyśli o Sarco. Ja sam boję się śmierci i na razie nie zamierzam z niego skorzystać. Wiem jednak, że są osoby, które pragną godnej śmierci. I ja chcę im umożliwić realizację tego pragnienia” deklaruje jasno.

Trudno się z tą opinią nie zgodzić. Zdrowy, w pełni władz umysłowych, nie zagrożony cierpieniem czy torturami człowiek nigdy nie zdecyduje się na działanie wbrew najsilniejszemu z biologicznych instynktów, czyli instynktowi życia. Niestety, świat nie składa się wyłącznie ze zdrowych jednostek, a oprócz chorób ciała istnieją bolesne choroby duszy i psychiki, które doprowadzają do zaburzonego postrzegania rzeczywistości i otoczenia. Klasycznym przykładem takiej niedyspozycji jest oczywiście depresja. Mózg dotkniętego nią człowieka wytwarza zniekształcony obraz jego samego i otaczającego go środowiska, kreując złudzenie, iż jego życie składa się wyłącznie z cierpienia i pozbawione jest sensu. Taki człowiek, usłyszawszy o możliwości skorzystania z „atrakcyjnej” oferty dr Nitschkego, może ulec pokusie wybrania tej właśnie metody rozwiązania swoich problemów. I niestety, może zrobić to zanim zdecyduje się udać do lekarza psychiatry i skorzystać z porad specjalisty, który mógłby pomóc powrócić mu do normalnego życia.

Kuriozalnie, sam naukowiec postrzega ten fakt jako dodatkową zaletę Sarco. „Osoba, która chce umrzeć, nie musi uzyskiwać żadnego specjalnego pozwolenia, nie musi odwiedzić lekarza o konkretnej specjalizacji i nie musi pozyskać trudnych do dostania leków” opisuje, jakby nieświadom tego, że właśnie demaskuje największą wadę proponowanego rozwiązania i otwarcie łamie jedną z głównych zasad etyki lekarskiej. Jak można chcącemu umrzeć człowiekowi nawet nie spróbować najpierw pomóc „tradycyjnymi” metodami? Jak można, nawet nie diagnozując desperata, tak od razu przekreślić jego szanse na powrót do życia i normalności? Wydaje się, że jest to najsłabszy punkt filozofii dr Nitschkego, rujnujący fasadę jego rzekomo humanitarnej motywacji oraz obnażający swoistą bezduszność i hipokryzję kreowanej przez niego narracji.

Szwajcarski ustawodawca umywa ręce. Na eutanazję zezwala wszak już od 1942 roku, penalizując jedynie przypadki, gdy do tego kroku pacjent zostanie nakłoniony przez działające z „egoistycznych, materialnych pobudek” osoby najbliższe. Nie ma żadnej gwarancji, że Sarco nie będzie służyło i w takich przypadkach. Każdy bowiem manewr ułatwiający eutanazję w samoistny sposób kreuje także dodatkowe pole do nadużyć. Nie można zaprzeczać, że z powodu niedoskonałości podatnych na choroby ludzkich organizmów tysiące osób cierpi w sposób niewyobrażalny i marzy jedynie o końcu swojej udręki. Nie wolno oczekiwać od nich, że zaczną hołdować chrześcijańskiej koncepcji „uszlachetniającego” cierpienia i przestaną domagać się prawa do jego zakończenia. Dr Nitschke doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Zbyt mało słyszał jednak chyba relacji ludzi, którzy dzięki terapii i leczeniu zyskali drugie życie i odnaleźli szczęście. Takiej szansy nie zaoferuje im urządzenie Sarco, które zakróluje na szwajcarskim rynku już w 2022 roku.


Przeczytaj też:

Ubój naszych sumień trwa

10 grudnia minie 7 lat od wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który na powrót umożliwił zadawanie zwierzętom przed śmiercią niewyobrażalnych cierpień.

Moja ciąża

Pomysł wprowadzenia obowiązku rejestracji ciąży w systemie Informacji Medycznej – powinnyśmy bać się bardzo, czy tylko trochę?

Błędy lekarzy przykrywa ziemia

Sentencja ta, znana od starożytności, jest jedną z pierwszych, jakie muszą przyswoić świeżo upieczeni studenci medycyny. Trudno jest negować ukrytą w niej gorzką prawdę. I chociaż bez wątpienia karą za błędy są dla każdego wrażliwego medyka dożywotnie wyrzuty sumienia, to obecnie Ministerstwo Spr...


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę