Zieloni talibowie chcą, by pasażerskie podróże lotnicze zostały obarczone podatkiem od emisji CO2, tak aby bilety stały się kilkakrotnie droższe. To cofnięcie nas o kilka dekad ma oczywiście służyć ratowaniu planety. Ja uważam jednak, że uratować planetę możemy, obniżając ceny biletów i sprawiając, by benzyna lotnicza była jak najtańsza.
Gdyby spełnić żądania ekofanatyków, dziesiątki milionów Europejczyków przestałoby latać na wakacje. Dla części z nich nieopłacalne stałyby się urlopowe wypady na greckie wyspy, do Hiszpanii, na Maltę, do Turcji, Tunezji czy do Egiptu. Ci trochę lepiej zarabiający straciliby natomiast szansę na podróże na Sri Lankę, do Wietnamu, Tajlandii czy na Zanzibar. O takich odległych kierunkach jak Brazylia, Peru czy Fidżi lepiej już nawet nie wspominać. One dostępne byłyby tylko dla najbogatszych. Ekotalibowie byliby z tego zadowoleni. Wszak udałoby się uniknąć ocieplenia naszej planety o 0,001 stopnia. W czarną rozpacz wpadłyby za to miliony ludzi w krajach rozwijających się, którzy żyją z turystyki.
Każdy, kto kiedykolwiek odwiedził Egipt, Tunezję czy Tajlandię, wie, jak ważna dla tych krajów jest branża turystyczna. Żyje z niej personel zatrudniony w hotelach, restauracjach i muzeach. Żyją z niej miliony sklepikarzy i drobnych sprzedawców. Żyją z niej rolnicy i rzemieślnicy. Żyje z niej też niezliczona liczba cwaniaczków próbujących naciągać turystów na badziewne pamiątki. Co się stanie z tymi ludźmi, jeśli ruch turystyczny się załamie? Z czego oni będą żyć? Z ekologicznych upraw na nędznych poletkach czy z ciężkiej harówy w fabrykach stawianych przez Chińczyków? Załamanie ruchu turystycznego może być ogromnym problemem dla wielu gospodarek. Mowa o państwach, w których przyrost naturalny jest bardzo duży. Jeśli dla nowych pokoleń zabraknie tam pracy, to będziemy mieć w Europie olbrzymią falę migracyjną. I ci nowi migranci nie będą raczej nastawieni do nas przyjaźnie. Będą pamiętać, że jacyś wariaci z bogatego Zachodu skazali wcześniej ich kraje na nędzę.
Mieszkańcom Egiptu, Tunezji oraz innych krajów globalnego Południa żyjącym z turystyki życzę więc: wszystkiego najlepszego. Niech nadal przylatuje do nich masa turystów i niech zostawia miliardy euro. Niech te pieniądze pracują na rozwój ich gospodarek. Niech Europejczycy poznają inne kultury, a świat islamski niech się europeizuje. Niech wszyscy latają po świecie jak Taylor Swift! Zamiast karać ludzi za ciekawość świata i nakładać różne kretyńskie ekopodatki, rządy powinny wręcz subsydiować bilety lotnicze. To inwestycja, która dobrze się zwróci całemu światu.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.