„Żaden konflikt zbrojny nie jest zbyt odległy, by nie zagrażać naszemu lokalnemu środowisku” – stwierdził 6 listopada 2004 r. Sekretarz Generalny Organizacji Narodów Zjednoczonych Kofi Annan. W przesłaniu napisał: „Środowisko i zasoby naturalne zawsze były i nadal są milczącymi ofiarami wojen. Walczące strony podpalają uprawy, zatruwają studnie i glebę, wycinają lasy i zabijają zwierzęta. [...] Byliśmy już świadkami całkowitej fizycznej zagłady ekosystemów poprzez, między innymi, stosowanie trujących i niebezpiecznych substancji. Byliśmy także świadkami społecznych kataklizmów, takich jak tworzenie się populacji uchodźców, które stanowią dodatkowe zagrożenie dla zasobów naturalnych.”
Wojna między Ukrainą a Rosją jest przykładem takiego konfliktu. Tym razem w grę wchodzą zasoby. Stosunkowo niewielki (w skali świata) spór ma szansę wpłynąć na gospodarki wielu państw, może doprowadzić do klęski głodu, a już teraz stał się przyczyną najpoważniejszego od czasów drugiej wojny światowej kryzysu energetycznego w Europie. To prawda, że jako kontynent zostaliśmy uzależnieni od surowców energetycznych z Rosji, ale druga prawda jest taka, że nie bardzo jest alternatywa. Wszystkie inne złoża, które można jeszcze wydobyć, są daleko, a transport ich jest kosztowny. Faktem pozostaje, że surowce energetyczne na poziomie pozwalającym się nimi dzielić ma na naszym kontynencie tylko Rosja i Skandynawia. Trudno powiedzieć czemu na gwałt nie budujemy alternatywnych rozwiązań, takich jak energetyka atomowa i źródła odnawialne. Kryzys pokazuje jednak, że natychmiast musimy coś z tym zrobić.
Thomas R. Malthus, ekonomista angielski, duchowny anglikański z przełomu XVIII i XIX wieku, który prowadził badania z pogranicza ekonomii i socjologii, napisał dzieło „An Essay on the Principle of Population”. Twierdził w nim, że jeśli liczba ludności rośnie w postępie geometrycznym, a produkcja żywności – w arytmetycznym, to naturalnym zjawiskiem staje się przeludnienie. Dziś już wiemy, że wojna w Ukrainie spowoduje deficyty żywności między innymi w Afryce, która nie ma możliwości wyprodukowania takiej ilości pożywienia, aby wykarmić wszystkich. To oznacza, że ci ludzie zaczną uciekać przed głodem i, jak twierdził Kofi Annan, stworzą „populację uchodźców”. Ci uchodźcy z powodów oczywistych, czyli bogactwa Europy, trafią do nas – my mamy jeszcze żywności pod dostatkiem.
To przecież nie jedyne deficyty. Brakuje mikroprocesorów, nawet kupno głupiej baterii do laptopa staje się problemem, brakuje metali, drewna, czystej wody, ba, nawet piasku, który na przykład Zjednoczone Emiraty Arabskie importują z Australii. To oczywiście pociągnie za sobą gigantyczny kryzys finansowy. Wszystko zatem wskazuje, że wizja z filmu Mad Max jest coraz bardziej realna, a zwaśnione plemiona będą robić wszystko, aby odebrać sobie życiodajne surowce. Otwartym pozostaje pytanie, nie: czy wojna o zasoby się zacznie, tylko: kiedy.