Bycie adwokatem diabła jest w przypadku rosyjskiego barbarzyństwa wyjątkowo ponurą rolą. To prawda, Ukraina walczy i zadaje azjatyckim hordom bolesne straty. Jednak medialne informacje o krzepnięciu obrony są wyrazem naszego życzeniowego myślenia.
Putin, nie oglądając się na ogrom zbrodni, prze do celu z całą bezwzględnością. Nie zaprzestanie wojny, dopóki nie zdobędzie Kijowa i nie proklamuje marionetkowego państwa.
Nadspodziewanie silny opór Ukraińców jest godny podziwu. Pentagon twierdzi, że Rosja zaangażowała w walkę blisko 100 procent militarnego potencjału, który skoncentrowała do napaści. Tyle że dyrektor CIA William Burnes studzi optymizm. Twierdzi, że Putin chce rzezi. Przygotowuje do wprowadzenia rezerwy, które podwoją liczbę morderców. Czołgów i samolotów, bomb i rakiet ma pod dostatkiem.
Ukraina ich nie ma i z każdym dniem słabnie. Dostaje od NATO pomoc wojskową, ale niewystarczającą. Kluczowym problemem jest rosyjska bezkarność w powietrzu. Gdyby Ukraina miała silne lotnictwo, już dawno pędziłaby rosyjską hordę w kierunku granicy. Tymczasem, pozbawiona osłony, ma trudności w przemieszczaniu własnych jednostek. Jest inaczej, niż przekazują media. Według Ośrodka Studiów Wschodnich, ukraińska armia utraciła zdolność obrony na poziomie strategicznym i operacyjnym.
Odziały ze wschodniego frontu wycofują się, wprawdzie stopniowo i w zorganizowany sposób, w kierunku Dniepru. Część została otoczona w Charkowie, Mariupolu i innych obleganych miastach. Część, zgodnie z komunikatem sztabu generalnego, przeszła do działań partyzanckich.
Regularne jednostki wraz z obroną terytorialną będą się biły aż do śmierci. Nie wątpmy, że Putin straci tysiące żołnierzy. Niestety na rozkaz Kremla w masakrze zginą dziesiątki tysięcy niewinnych cywilów. Putin chce wziąć ukraińskie metropolie.
Problem w tym, co dalej? Jedną z mocnych hipotez jest przepołowienie Ukrainy wzdłuż Dniepru i utworzenie rosyjskiego wariantu Generalnego Gubernatorstwa. Hansem Frankiem zostanie Wiktor Janukowycz lub kum Putina Wiktor Medwedczuk.
Tyle że Rosja zagarnie surowce energetyczne, uprawny czarnoziem, centra przemysłowe oraz porty. Przez Mariupol i Odessę promoskiewska junta będzie zasilała rosyjski budżet, wywożąc ukraińskie płody do Chin, Afryki i na Bliski Wschód. A za kilka lat angieł chranitiel russkogo mira, którym ogłosił się Putin, zarządzi zjednoczenie Rosji i Generalnego Gubernatorstwa. Opór Ukraińców nie wygaśnie. Społeczeństwo będzie się opierało okupacji i rusyfikacji, krwawiąc latami.
Na zachód od Dniepru pozostanie wolna Ukraina. Nie tylko bez przemysłu, ale w ogóle bez rentownej gospodarki. Żytomierszczyzna, Wołyń i Podole to tradycyjnie dotacyjne regiony, bowiem pieniądze przepływały ze Wschodu na Zachód. Obszar do Dniepru przynosił ponad 60 procent PKB.
Putin najwidoczniej liczy, że taka Ukraina zostanie wchłonięta szybko przez sąsiadów. Wiktor Orban nigdy nie ukrywał apetytu na ponowne przyłączenie Rusi Zakarpackiej do macierzy. Na swój kawałek liczy Łukaszenko, który jeszcze przed wybuchem wojny zgłaszał pretensje terytorialne do ukraińskiego Polesia.
Jeśli nieokupowana część Ukrainy przetrwa, Moskwa zadba o to, aby nie zintegrowała się z Europą. Albo stworzy ciągłą strefę wojny. Albo pozwoli Zachodowi odbudować ukraińską gospodarkę, a za kilka lat powtórzy niszczycielską wojnę. Zaatakuje wówczas także Estonię, Łotwę i Litwę, a w międzyczasie połknie Mołdowę i Gruzję. To ostatnia chwila aby powstrzymać Kreml.
Zachodnie i polskie media nazywają Putina szaleńcem i psychopatą. Popełniają ogromny błąd, który nie pozwala zrozumieć grozy naszego położenia. Jeśli zawiódł plan szybkiego zagarnięcia całej Ukrainy, Kreml realizuje plan „B”. Jeśli ten zawiedzie, Putin ma w zanadrzu plany „C”, „D” i „E”, aż po literę „Z”. Po trupach, z hipotetycznym użyciem broni jądrowej, ale Moskwa się nie cofnie.
Jedyna szansa to wywołanie takich kosztów, że cały alfabet planowania zagrozi osobiście Putinowi. Nie będzie miał czym rządzić, bo Rosja upadnie, a wcześniej jego własne otoczenie, uciekając jak szczury z tonącego okrętu, wzorem Kadafiego przyniesie światu zwłoki niedoszłego demiurga. To największy czynnik ryzyka, a zarazem największa szansa wolnego świata.
Chodzi tylko, a może aż o to, aby państwa UE i Stany Zjednoczone przestały kalkulować. Bez względu na koszty i trudności, tylko odcięcie Rosji od wszystkich źródeł dochodów, wpędzenie Rosjan w skrajną biedę może pomóc Ukrainie, Europie i światu. Inaczej zapłacimy tak straszliwą cenę, przy której benzyna po 8 złotych za litr będzie miłym wspomnieniem. Dla tych, którzy przeżyją III wojnę światową.
Zachód musi zrozumieć, że sankcje nie są jedynie środkiem przerwania agresji na Ukrainę. Muszą trwać do czasu, aż Rosja pęknie od środka. Wewnętrzny rozpad sprowadzi ją do rozmiaru czternastowiecznego księstwa Iwana Kality o terytorium porównywalnym z dzisiejszą Moskwą. Tylko niepodległość Tatarstanu, Baszkirii, Kaukazu, Syberii, Dalekiego Wschodu i strefy arktycznej zakończy 800 lat rosyjskiej agresji. Raz i na zawsze.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.