Inwazja Rosji na Ukrainę

Putin wygrywa wojnę lodówki z telewizorem

Wprowadzając sankcje, cywilizowany świat chce zmusić Kreml do zakończenia agresji. Niestety wiele wskazuje, że przynajmniej szybko tak się nie stanie. Restrykcje to za mało. Zachód potrzebuje strategii dotarcia do Rosjan z prawdziwym przekazem wydarzeń. Tylko wówczas, gdy świat wyjaśni, kto jest ofiarą, a kto katem, wstrząsając sumieniami, Rosjanie odwrócą się od Putina.

Robert Cheda
Foto: Sergei Primakov | Dreamstime.com

Po raz pierwszy w historii silne, międzynarodowe sankcje uderzają w państwo zajmujące jedną szóstą powierzchni świata, z ludnością liczącą 140 mln osób. Także po raz pierwszy celem sankcji nie są wyłącznie elity. Zachód nie ukrywa, że restrykcje mają dotknąć każdego Rosjanina. Liczy, że jeśli tak się stanie, obywatele sami zmuszą Kreml do odwrotu z Ukrainy, a szerzej do zaprzestania konfrontacji.

Wobec ogromu zbrodni, jaką jest niczym nieusprawiedliwiona napaść na Ukrainę, trudno nie poprzeć takiego stanowiska. Tym bardziej, że alternatywą jest globalna masakra. Jeśli Zachód skapituluje przed Rosją, Kreml poważy się na kolejne „Ukrainy”. Jeśli świat postawi się Rosji zbrojnie, wybuchnie III wojna światowa. Nie ma więc innego wyjścia, niż wymierzenie kary w postaci sankcji.  

Spoglądając jednak na dwa kraje od dawna poddane identycznej presji, zakładane rezultaty stoją pod znakiem zapytania. Chodzi o Iran i Koreę Północną, które nie zamierzają kapitulować.

Pjongjang za cenę głodowej śmierci milionów obywateli wyprodukował broń atomową. Kim Dzong Un jest praktycznie nietykalny. Irańscy ajatollahowie znajdują się o krok od powtórzenia „sukcesu”. Na dodatek niebagatelnym spoiwem władzy oraz społeczeństwa jest szyicki islam. W przypadku Iranu i Korei Północnej sankcje przynoszą zatem ograniczone bądź żadne skutki.

Jeśli spojrzymy na historię Rosji, łatwo wskazać daty buntów o charakterze ekonomicznym lub społecznym. W połowie XVII w. państwo carów sparaliżowały tzw. bunty solne i miedziane, wywołane nałożeniem podatku zbrojeniowego na cenne produkty.

Następny zryw miał miejsce dopiero po upływie 120 lat. W 1773 r. posadami imperium Katarzyny II wstrząsnęło chłopskie powstanie Kozaka Jemieliana Pugaczowa, uwiecznione przez Aleksandra Puszkina w „Córce kapitana”.

Potrzeba było aż 132 lat, aby Rosja weszła w kolejny cykl turbulencji, na jaki złożyły się rewolucje 1905 i 1917 r. Ostatnia nie wybuchłaby, gdyby dekady fenomenalnej prosperity ekonomicznej nie przerwała I wojna światowa i splot negatywnych okoliczności uderzających w podstawy społecznej egzystencji.

Obalenie cara Mikołaja II nastąpiło w lutym 1917 r. Wbrew utartej opinii żywności w Rosji nie brakowało, na całej linii zawiodła logistyka, czyli system dostaw. Deficyt chleba okazał się chwilowy, tyle że objął stolicę w Petersburgu. Wywołał niezadowolenie społeczne wykorzystane przez elity do pałacowego przewrotu. Był to klasyczny spisek sztabu generalnego i parlamentarzystów Dumy wsparty bagnetami zapasowych pułków stacjonujących w stolicy.

Jakimi wiec atutami w obliczu międzynarodowych sankcji dysponuje Putin? Jedno jest pewne, ten wielbiciel Katarzyny II i Stalina odrobił lekcję historii.    

Pierwszym atutem jest mentalność Rosjan. Bardzo rzadko buntują się przeciwko represjom lub ciężkim warunkom życia. Historycznie uwarunkowani terrorem państwa, jak psy Pawłowa dostosowują się do każdej sytuacji, bo to ich metoda na przetrwanie. Aby podnieśli głowy, potrzeba skrajnych okoliczności zagrażających biologicznej egzystencji.

Drugą przewagą, na której gra Putin jest lęk przed wojną. Agresywna polityka nie jest jego wynalazkiem. Imperium rosyjskie powstało dzięki podbojom. Ataki militarne wywoływały odwet mniej więcej co 100 lat (1612 r. – wojna obronna Rzeczypospolitej; 1700-1721 - Wojna Północna; 1812 – prewencyjna inwazja Napoleona; 1914 r. – I wojna światowa).

Nic dziwnego, że szczególnie od czasu pierwszej, ale zwłaszcza drugiej wojny światowej, Rosjanie zgodzą się na każde zaciśniecie pasa w imię uniknięcia następnej masakry. Mówiąc prościej, zgodzą się na wszystko, co każe władza, wierząc, że Kreml robi to, co robi, aby uniknąć kolejnej hekatomby. To paradoks.

W tym miejscu docieramy do kluczowej wątpliwości związanej z sankcjami. Rosyjska opozycja stworzyła aksjomat, nazwany wojną lodówki z telewizorem. Oczywiście chodzi o konfrontację pomiędzy zasobnością portfeli czyli materialnym poziomem życia Rosjan i przekazem propagandowym Kremla.

Ostatni tłumaczy rosnące zacofanie i ubóstwo pętlą zaciskaną na szyi Rosji przez NATO i USA po to, aby „wielkie mocarstwo” nie podniosło się z kolan. Równie ważne jest oferowanie surogatów. Na przykład poczucia mocarstwowości wyrównującego rachunki krzywd. Dlatego Rosjanie z niekłamanym zadowoleniem powitali napaść na Gruzję i okupację Krymu.

Są ofiarami prania mózgów. Tyle że z powodów wymienionych wyżej chętnie poddają się kłamstwom Putina. Świadczą o tym nastroje społeczne po napaści na Ukrainę, które wyraża cała gama negatywów. Od masowej bierności i obojętności, aż do poparcia wojny wynikającego z jej fałszywego obrazu. To właśnie dostosowanie do skrajnych warunków pod wpływem strachu i propagandy.  

Wniosek, jaki nasuwa się z historii i obecnych reakcji na agresję nie napawa optymizmem. Telewizor wyraźnie wygrywa z lodówką. Inne przedstawianie rosyjskiej rzeczywistości to nasze pobożne życzenia.

Co więcej istnieje niebezpieczeństwo kumulacji negatywnych emocji. Jeśli sytuacja życiowa Rosjan pod wpływem sankcji ulegnie pogorszeniu, a ulegnie bez dwóch zdań, Kreml wmówi społeczeństwu, że to wina Ukrainy, Polski, NATO i USA. Takiemu celowi było dedykowane telewizyjne wystąpienie Putina, w którym porównał sankcje do zbrojnego ataku i wypowiedzenia Rosji wojny. Co jak co, ale manipulowania lękami Rosjan Putin nauczył się perfekcyjnie.

Kluczowym problemem Zachodu jest zatem dotarcie z przekazem rzeczywistości burzącym postprawdę kreowaną przez machinę propagandową Putina. Wobec odcięcia rosyjskiego społeczeństwa od zachodnich mediów i sieci społecznościowych, sankcje mogą nie spełnić zakładanej roli. Nie wywołają buntu, który obali Putina lub choćby zmusi go do ustępstw. Może stać się wręcz odwrotnie. Dojdzie do zjednoczenia Rosjan z władzą.

Taki precedens miał już miejsce. W 1941 r. po serii upokarzających klęsk hitlerowcy zbliżali się do Moskwy. Wówczas Stalin przemówił do Rosjan. Nazwał ich: - Braćmi i siostrami – obiecując: - Zwycięstwo jest nasze, a wróg będzie rozbity.

W chwili egzystencjalnego zagrożenia społeczeństwo wybaczyło despocie miliony ofiar bolszewickiego terroru i poszło się bić. To ważna lekcja. Nie można dopuścić aby Putin osiągnął taki sam efekt, wykorzystując sankcyjną presję cywilizowanego świata.


Przeczytaj też:

Koniec epoki Putina jest nieunikniony

W dniu wybuchu wojny ukraińsko-rosyjskiej napisałem artykuł pod tytułem „Koniec epoki Putina”. Znajomy zasugerował mi, że ma on zdecydowanie zbyt optymistyczny wydźwięk. Zmieniłem więc tytuł na „mniej optymistyczny”. Nadal jednak uważam, co potwierdza się coraz bardziej, że istnieją dwa scenarius...

To nie jest wojna Rosji z Ukrainą

Wiele wskazuje na to, że plany Putina są dalekosiężne i wykraczają poza zdobycie Ukrainy. Musimy być przygotowani, że ta wojna przyjdzie do nas.

Druga Ukraina na antypodach

Przebieg rosyjskiej inwazji na Ukrainę oraz reakcja świata na nią są wyjątkowo uważnie obserwowane na drugim krańcu globu. To tam przecież leży "najbardziej niebezpieczne miejsce na świecie", jak jeszcze niedawno nazywano Tajwan.

Kolos na glinianych nogach 

Imperialna ekspansja i mocarstwowe aspiracje Rosji przez wieki szły ręka w rękę z cywilizacyjny zapóźnieniem. Ten melanż tworzy obraz Rosji jako mocarstwa na glinianych nogach, czego dowodzi przebieg bestialskiej inwazji Putina na Ukrainę.

Kraj nawiedzonych szaleńców

Rosja to od wieków prawdziwe eldorado dla religijnych szarlatanów. Kraj, w którym ciągle pojawiali się jacyś cudotwórcy i obłąkańcy uważający się za wcielenie Chrystusa. W Polsce znamy jedynie Rasputina, który wślizgnął się na carski dwór i umiejętnie manipulował rodziną panującą. Ale t...

Druga katastrofa czarnobylska

Kiedy usłyszałem, że wojska rosyjskie ostrzeliwują pociskami artyleryjskimi składowiska odpadów radioaktywnych wokół byłej elektrowni atomowej w Czarnobylu, złapałem się za głowę. Zastanawiam się, czy rosyjscy i ukraińscy dowódcy wzięli pod uwagę, że ich żołnierze walczą o teren, który w jednej t...


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę