Wniosek jest jeden, Putin osiągnął swój cel, jakim było zasianie strachu, podważającego wiarę w skuteczność europejskiej reakcji obronnej, a przede wszystkim ukraińskiego oporu. Tymczasem opinia publiczna wymaga kontaktu z przywódcami tu i teraz. O tym, co dzieje się na Ukrainie dowiaduje się z chaotycznych doniesień mediów.
Nasze władze nie są wyjątkiem. Z całym szacunkiem, prezydent dopiero rozważa kroki, gdy na polskiej granicy już ustawiają się kolejki uchodźców. Minister spraw wewnętrznych odmawia informacji o stanie przygotowań do ich przyjęcia, zasłaniając się tajemnicą państwową i niechęcią do osłabienia morale Ukrainy.
To błąd wynikający z absolutnego braku polityki informacyjnej. Przyniesie opłakane skutki. Zdecydowana większość Polaków, podobnie jak wszystkich mieszkańców Europy, jest zszokowana. Brak klarownego przekazu o tym, że wybrane przez nich władze panują nad sytuacją, to pójście na rękę Putinowi.
Nie miejmy złudzeń. Większość społeczeństwa jest zajęta codziennymi sprawami, co dobrze świadczy o naszej normalności. Przeciętny zjadacz chleba myśli o tym, co kupić w Biedronce i Żabce, bo tak wygląda życie.
Niestety za sprawą Putlera, jak przez analogię z Hitlerem Ukraińcy nazywają Putina, takiej normalności już nie ma. Nasz rząd w dobrze pojętym, wspólnym interesie, musi wyjaśnić Polakom zagrożenia wynikające z tego, co się dzieje.
Nie może to być pięciominutowe orędzie prezydenckie, w stylu: Silni, Zwarci, Gotowi. Potrzebna jest kompleksowa, bieżąca polityka informacyjna. Nie może być prowadzona przez głowy gadające wyłącznie o patriotyzmie. Prosty w odbiorze przekaz warto dostosować, z całym szacunkiem, do każdego Janusza i Halinki. O tym, że wojna toczy się właśnie o nich, a więc o prawo do robienia zakupów w Żabkach i Biedronkach.
Tylko w taki sposób władza przygotuje obywateli na konsekwencje rosyjskiej agresji. A te będą ogromne. Od wyższych cen, inflacji oraz przekierowania środków budżetowych na cele obronne, po możliwość zbrojnej agresji na Polskę, a więc wojny światowej. NATO nas obroni, ale rosyjski desant równie dobrze może wylądować pod Warszawą, tak samo jak obecnie pod Kijowem.
Każdy Polak musi zobaczyć i usłyszeć od władz, o co toczy się wojna i w jaki sposób. Kampania informacyjna powinna przygotować społeczeństwo na bestialstwa rosyjskich morderców dowodzonych przez kremlowskiego oberbandytę. Wszyscy musimy wiedzieć, co nam grozi. Nie dla wzbudzenia paniki, a wręcz przeciwnie – mobilizacji i zachowania spokoju.
Trzeba tylko chęci i pomysłu, w jaki sposób wyjaśnić klientom dyskontów, że Putler nadciąga po to, aby zniszczyć styl życia Janusza i Halinki. Dlatego oboje powinni być przygotowani do jego obrony. Inaczej damy się zaskoczyć, zastraszyć i zdezorganizować, przykładając ręce do własnej zguby.