Rodzice, których niepokoiło wprowadzenie przedmiotu „Historia i Teraźniejszość” jako próby indoktrynacji młodzieży przez obóz rządzący, mogą już spać spokojnie.
Trudno zrozumieć wysoki poziom zadowolenia ministra Czarnka i jego politycznych przyjaciół towarzyszący wprowadzaniu do szkół „Historii i teraźniejszości”. Pomysł, aby nauczać historii najnowszej w duchu – nazwijmy to – wartości bliskich obozowi rządzącemu, został skompromitowany już na starcie. Co więcej, ma duże szanse przyczynić się do szerszego kryzysu prawicowej wizji świata. Analogii nie trzeba daleko szukać, po trzech dekadach nauczania religii w szkołach mamy bezprecedensowy odsetek młodych ludzi, którzy wolą trzymać się z daleka od Kościoła.
A „HiT” nie może się udać, przynajmniej w wersji jaką wymarzyli sobie rządzący. Stanie się tak z trzech podstawowych przyczyn.
Po pierwsze – podręcznik. To nieszczęsne dzieło prof. Roszkowskiego stało się samo w sobie hitem. Już sam pomysł wprowadzenia „historii i teraźniejszości” jako przedmiotu szkolnego był przez młodzież traktowany z nieufnością i niechęcią. Jako próba narzucenia wizji świata podyktowanej przez jedną opcję polityczną. Ale towarzyszyła temu jednak dawka niewiedzy i obojętności, którą młodzież we wpisach w mediach społecznościowych kwitowała krótko: „olewam to!”. Dopiero wywody prof. Roszkowskiego – zwłaszcza te dotyczące moralności, in vitro czy muzyki – stały się wśród młodych ludzi przebojem, oczywiście w negatywnym wymiarze. To dzięki podręcznikowi „HiT” stał się memem, uosobieniem obciachu, powodem do niekończących się drwin. I z tego się już nie otrząśnie. Roszkowski zestygmatyzował „HiT’.
Ale jest jeszcze druga, głębsza przyczyna z powodu której hitu z „HiT”-u nie będzie. Wiąże się ona z paradoksem, który dotyczy wyobrażeń o komunikacji w obozie prawicowym. Z jednej strony potrafi on z powodzeniem wykorzystywać najnowsze trendy dotyczące chociażby mediów społecznościowych. Z drugiej – pełno tam archaicznych wyobrażeń dotyczących komunikacji i mediów. W stylu: jak zawładniemy gazetą lokalną o minimalnym nakładzie, to uzyskamy zasadniczy wpływ na lokalną społeczność. To samo dotyczy szkoły. Wprowadzeniu „HiT”-u towarzyszy przekonanie, że receptą na sukces jest zastąpienie dotychczasowej narracji dominującej w szkołach, jakakolwiek by ona nie była, narracją bliską obecnie rządzącym. To złe rozpoznanie sytuacji. Rywalizacja nie rozgrywa się bowiem między tą czy inną szkolną narracją. Prawdziwym rywalem szkoły, często wychowawcą, kreatorem postaw i postrzegania świata, źródłem wiedzy o współczesności jest bowiem dla młodych ludzi internet. Czyli minister Czarnek razem z prof. Roszkowskim stanęli do walki z siecią. Można docenić poziom brawury, ale z tego nic nie będzie. Lekcje w szkole i ów nieszczęsny podręcznik w żadnej mierze nie są alternatywą do tego, co proponuje młodym ludziom sieć. W dobrym i niestety zbyt często w złym swoim wymiarze.
To prowadzi do określenia trzeciej przyczyny, dlaczego „HiT” nie będzie miał większego znaczenia dla młodzieży, poza memami. Otóż można domniemywać, że całe przedsięwzięcie nie jest tak naprawdę skierowane do młodych ludzi. To do kogo? Do własnego otoczenia politycznego, do patronów politycznych, do zwolenników, elektoratu i tak dalej. Ważne jest to, żeby im pokazać, jak obóz rządzący zmienia szkołę, a nie w jaki sposób „HiT” jest odbierany przez młodzież. To naprawdę ma najmniejsze znaczenie.
Czyli, trawestując słynne zdanie, „HiT”-u nie ma co się bać. Inna sprawa, że szkoła rzeczywiście powinna uczyć historii najnowszej, powinna podejmować próby wytłumaczenia współczesności, jakoś jednak rywalizować z internetową papką. Oczywiście „HiT’ tego nie załatwi. Więc kto? Cała nadzieja w nauczycielach, kiepsko opłacanych i przeciążonych. Tylko oni, a nie pseudointelektualne wygibasy prof. Roszkowskiego, potrafią zainspirować młodych ludzi do poważnego poszukiwania rozumienia rzeczywistości.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.