Wielki architekt komunizmu, Józef Stalin, powiedziała na pierwszej wszechzwiązkowej naradzie stachanowców w 1935 roku: „Nauka, która zerwała łączność z praktyką, z doświadczeniem – cóż to za nauka? Gdyby nauka była taka, jak ją przedstawiają niektórzy nasi konserwatywni towarzysze, to dawno przestałaby istnieć dla ludzkości. Nauka dlatego właśnie nazywa się nauką, że nie uznaje fetyszów, nie boi się podnieść ręki na to, co się przeżyło, co jest stare i że czujnie przysłuchuje się głosowi doświadczenia, praktyki...”. Myśl swego nauczyciela konsekwentnie kultywował Włodzimierz Ilijcz Lenin, który twierdził, że „każdy kompromis jest zgniły”, a „każda kucharka powinna nauczyć się rządzić państwem”. Zapewne właśnie dlatego postanowił usunąć wrogi klasowo element, starych naukowców, a zastąpić ich świeżymi, nieskażonymi imperializmem umysłami.
W podobnym tonie wypowiedział się minister Przemysław Czarnek na inauguracyjnym posiedzeniu Komitetu Polityki Naukowej (KPN): „Nauka jest odkrywaniem prawdy i to odkrywanie prawdy musi być zgodne również z interesami państwa polskiego i społeczeństwa polskiego. […] Temu służyć musi nauka we wszystkich swoich dziedzinach i we wszystkich swoich dyscyplinach”. Moja wiara w siłę nauki nie rzuca nawet cienia wątpliwości, że nominowani naukowcy są najlepszymi specjalistami w swoich dziedzinach i ręki nie przyłożą do manipulowania badaniami naukowymi, aby były powadzone pod postawioną przez polityków tezę. Co jednak stanie się w sytuacji, w której, dajmy na to, prawa biologii albo fizyki nie będą pokrywały się „z interesami państwa polskiego i społeczeństwa polskiego”? Co, jeśli prawa Mendla dotyczące cech dziedziczonych, albo, co gorsza, prawo powszechnego ciążenia Newtona będą stały w sprzeczności z naszym interesem narodowym?
Wielcy nauczyciele, budowniczowie komunizmu Włodzimierz Ilijcz Lenin i Józef Wissarionowicz Stalin, poprzednicy ministra Czarnka, wytyczyli przed uczonymi szeroką ścieżkę do zgłębiania tajemnic natury w duchu marksizmu dialektycznego. Sam Józef Wissarionowicz bywał na konferencjach i zjazdach naukowych, aby tchnąć ducha w profesorów, doktorów i inżynierów. Nasz minister za żadne skarby nie przyzna się do tego, że pełnymi garściami czerpie z ich idei – przecież to komuniści byli – jednak jasno daje do zrozumienia, że kierunek jest dobry. Gdy jest sam zapewne czerpie natchnienie z poematu Władysława Broniewskiego „Słowo o Stalinie”: „Odwrócimy łożyska rzek i pustynię woda użyźni, popędzimy dwudziesty wiek ku szczęściu Światowej Ojczyzny!”. Choć zapewne nie wie, że poemat powstał podczas trzydniowego ciągu alkoholowego i że zastosowanie nauki do celów politycznych, które doprowadziło do odwrócenia biegu Amu-darii i Syr-darii, mających nawadniać pola bawełny, doprowadziło do tego, że wyschło morze.