Każdy, kto choć trochę orientuje się w polityce, ten wie, że publiczne udzielanie poparcia Rosji jest obecnie działaniem co najmniej głupim. Nastroje społeczne w Polsce, jak i w niemal wszystkich krajach Europy (z drobnymi wyjątkami, takimi jak Serbia czy Węgry), są bowiem mocno proukraińskie. Wspieranie Kremla jest podczepianiem się pod sprawę beznadziejnie przegraną i każdy, kto to robi, naraża się na odrzucenie przez wyborców. To tak jak wiązanie swojego losu z tonącym krążownikiem „Moskwa”. To, że pojawiają się już sondaże pokazujące jedynie 3 proc. poparcia dla Konfederacji, jest bezpośrednim skutkiem prorosyjskiego pajacowania Janusza Korwin-Mikkego i Grzegorza Brauna. Pajacowania, które nie przynosi żadnej korzyści ani ich stronnictwu, ani Polsce, ani nawet Rosji.
Grabarczyk twierdzi, że został wyrzucony z Partii KORWIN, bo nazwał Putina „zbrodniarzem”. Przytoczył maila, w którym Janusz Korwin-Mikke, pisał, że nie wolno tak nazywać obcego przywódcy. Wcześniej jednak Korwin-Mikke nazywał „zbrodniarzem” amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa i wielu innych polityków. Putina określa natomiast tylko i wyłącznie „Jego Ekscelencją”. To jednak nie pierwszy raz, gdy Korwin wiążę się z przegraną sprawą. Ma on też bowiem dziwną manię ocieplania wizerunku Adolfa Hitlera. Pisał niedawno, że nie wolno porównywać Stepana Bandery i Lwa Trockiego do Hitlera, bo Hitler był przy nich człowiekiem bardziej racjonalnym. Wcześniej zdarzało się Korwinowi mówić, że za Hitlera były niższe podatki i że nie musiał on wiedzieć o Holokauście. Jednocześnie Korwin często porównuje Unię Europejską do III Rzeszy. Można się z tego śmiać. Można z tego powodu załamywać ręce. Ale najlepiej trzymać się z dala od wariactw 79-letniego lidera Partii Krążownika „Moskwa”.