Kryzys w Trybunale Konstytucyjnym

Trybunał w ślepej uliczce

Sąd konstytucyjny może być sparaliżowany do końca 2024 roku. Najbardziej stracą na tym obywatele, o miliardach z KPO – możemy zapomnieć.

Tomasz Pietryga
Foto: Stanisław Loba, CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons

Na 31 maja br. została zaplanowana kolejna rozprawa, gdzie Trybunał Konstytucyjny w pełnym składzie ma rozpatrzyć kluczową dla uzyskania miliardów z KPO ustawę o Sądzie Najwyższym. Polska ma nią wypełnić jeden z tzw. kamieni milowych, niezbędnych dla odblokowania tych środków.

Posiedzenie było już przesuwane dwa razy z powodu niezebrania się pełnego składu, niezbędnego do badania najważniejszych ustaw. I raczej przysłowie „do trzech razy sztuka” nie będzie miało tu zastosowania. Mało kto wierzy, aby wewnętrznie rozdarty sąd konstytucyjny zajął się tą sprawą.

Kryzys wokół TK rozpoczął się na początku roku, kiedy to szóstka sędziów wypowiedziała przywództwo Julii Przyłębskiej, podnosząc, że jej kadencja na stanowisku prezesa dobiegła końca w grudniu 2022 roku. Zbuntowani sędziowie zażądali zwołania zgromadzenia ogólnego TK w celu wybrania nowego prezesa.

Przyłębska zdecydowanie odrzuciła taki wniosek, podnosząc, że jej kadencja dobiega końca w grudniu 2024 r., kiedy odchodzi w stan spoczynku. W ten sposób starły się dwie interpretacje przepisów, spowodowane zmianami w ustawie o Trybunale w ostatnich latach.

Tak zaczął się kryzys wokół tej instytucji, którego końca nie widać. Od stycznia żadna sprawa wymagająca pełnego składu (ten liczy 11 sędziów w 15-osobowym TK), a tego wymagają najważniejsze sprawy ustrojowe, nie znalazła się na wokandzie. Grupa sędziów konsekwentnie odmawia pojawienia się na rozprawach zarządzanych przez Przyłębską, w efekcie Trybunał pozostaje sparaliżowany. Sędziowie rozpatrzyli w tym roku zaledwie 15 spraw, a ich indywidualne wynagrodzenia, wypłacane z kieszeni podatników, sięgają blisko 30 tys. zł miesięcznie.

Perspektywa, że może się to zmienić, a TK wróci do orzekania w szerszym zakresie, wygląda marnie. Ostatnie miesiące pokazują wręcz, że konflikt w Trybunale ulega zaostrzeniu, a strony sporu nastawione są do siebie coraz bardziej radykalnie, o czym świadczą kolejne potyczki i wypowiedzi w mediach.

Pod koniec 2015 i w 2016 roku PiS siłowo zdecydował się podporządkować Trybunał, uchwalając serię ustaw, na nowo kształtując jego organizacyjny ustrój, a także blokując wybór trzech sędziów wybranych wcześniej przez parlament zdominowany przez posłów PO-PSL. Wojna o TK trwała ponad rok i z czasem wszyscy sędziowie z 15-osobowego sądu byli nominatami partii władzy.

Z punktu widzenia politycznego wydawało się, że Jarosław Kaczyński ma komfortową sytuację i trwale odsunął od siebie ryzyko, że kluczowe dla PiS reformy będą wywracane przez orzeczenia sędziów. Okazało się to złudne – nikt nie przewidział, że „zaufany” skład może się podzielić, a cała operacja obrócić przeciwko zjednoczonej prawicy.

Tym sposobem doszło do sytuacji, w której o najważniejszych z punktu widzenia władzy sprawach nie tylko nie orzekają już nieprzychylni sędziowie, ale w ogóle nikt nie orzeka. PiS próbuje co prawda rzucić teraz koło ratunkowe Przyłębskiej, przygotowując naprędce projekt ustawy, który ma prowadzić do ograniczenia liczbowego pełnych składów, ale szanse na wejście tych przepisów wyglądają marnie. W Sejmie może nie być większości dla przeforsowania takich zmian, a nawet gdyby, sceptyczny może okazać się prezydent.

Przyłębska pozostaje tymczasem nieugięta, nie chce ustąpić ze stanowiska. A to oznacza, że bez względu na wynik jesiennych wyborów parlamentarnych Trybunał może dryfować do końca przyszłego roku, blokując szereg rozstrzygnięć konstytucyjnych w istotnych dla obywateli sprawach.

Jednym rozwiązaniem tej sytuacji mogłaby być opcja zero i reset kadrowy tej instytucji, patrząc jednak na polityczne konfiguracje, na to raczej się nie zanosi, gdyż niezbędna byłaby konstytucyjna większość.

Jedno jest za to coraz bardziej prawdopodobne – o miliardach z KPO możemy powoli zapomnieć. A o zaufaniu do tej instytucji nie ma nawet co wspominać. Nie było go od dawna, a teraz sięgnęło dna.


Przeczytaj też:

Czarny czwartek polskiej demokracji

Zapamiętajmy datę 7 października 2021. To właśnie tego dnia Polska rozpoczęła procedurę opuszczania Unii Europejskiej. Wychodząc ze wspólnego domu chcemy jeszcze ukraść srebra.

Jarosław Kaczyński obrońcą Konstytucji

Jarosław Kaczyński został „Człowiekiem Wolności 2021” tygodnika „Sieci”. Dostał to wyróżnienie po raz kolejny, ale dopiero drugi. Biorąc pod uwagę, że historia nadawanego tytułu sięga 2013 roku, to poważne niedopatrzenie. Trzeba jednak przyznać, że wyróżnione postaci to osoby zasłużone, może nie ...

Aborcja: reaktywacja

Aborcja nie jest sprawą ideową. To rutynowa procedura medyczna, a nie "zabijanie dzieci". Pomysł referendum aborcyjnego to czysty paternalizm. Kobiety naprawdę potrafią same decydować o sobie.

Nieruchomość w dobre ręce oddam

Ministerstwo Edukacji ogłosiło konkurs, dzięki któremu „znakomite organizacje” prawicowe i patriotyczne otrzymały wielomilionowe dofinansowania na zakup nieruchomości. Za kilka lat budynki będzie można sprzedać, wynająć albo podarować. Czy formuła promowania ich wartości z czasem wyczerpuje się?

Baby do garów!

Kobiety to głupie alkoholiczki, które mają siedzieć w domu i rodzić dzieci, a nie decydować – tak wynika z wypowiedzi i działań prominentnych członków PiS. Tymczasem opublikowany właśnie post propagandowy partii twierdzi co innego.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę