Pewien minister profesor, którego osiągnięcia naukowe nie przyprawiają o zawrót głowy tak dalece, że nawet na stronie Ministerstwa Edukacji trzeba było je rozmnożyć, żeby jakoś wyglądały, powiedział w Onecie: „Nieruchomości trafią tylko do „znakomitych organizacji”. A jednostki szkodliwe i lewackie żadnych pieniędzy z MEiN nie otrzymają”. Minister twierdzi, że wszystko jest zgodne z prawem, a przecież jeśli nie jest, to jego rząd zmieni ustawę, która zadziała wstecz i będzie zgodne. Wszak pod ten konkurs już raz zmieniono prawo wiosną 2022 roku. Bo kasa musi się zgadzać.
Otóż ten minister ogłosił konkurs, w którym organizacje prawackie, czyli homofobiczne, ksenofobiczne, nacjonalistyczne, konserwatywne, ale przede wszystkim swoje – czyli stworzone przez kolegów, przyjaciół, współpracowników i zaufanych ludzi partii – mogły dostać dofinansowanie do zakupu nieruchomości. Budynki te nie będą musiały już służyć organizacjom wiecznie. Wystarczy 5 do 10 lat. Wkrótce będzie można je sprzedać, wynająć, albo nawet podarować – kto właścicielowi zabroni.
Największy bonus dostała fundacja, w której skład „rady programowej” wchodzą m.in.: wicepremier Piotr Gliński, europosłowie PiS Zdzisław Krasnodębski i Ryszard Legutko, dyrektor Centrum Informacyjnego Rządu Tomasz Matynia, publicysta Bronisław Wildstein, doradca prezydenta Andrzej Zybertowicz, były szef MSZ Jacek Czaputowicz i mąż prezeski Trybunału Konstytucyjnego Andrzej Przyłębski, szerzej znany jako TW Wolfgang (nr rejestracyjny: KWMO Konin 3889/1979). Ta fundacja dostała 5 mln zł. na zakup willi na Starym Mokotowie w Warszawie. W 2014 roku willa była warta 6 mln, ale staniała, mimo, że generalnie nieruchomości podrożały w Warszawie o minimum 50 procent. Dzięki temu stała się okazyjnym zakupem oferowanym przez Polski Holding Nieruchomości – spółkę kontrolowaną przez Skarb Państwa i nadzorowaną przez ministra aktywów państwowych Jacka Sasina. Pozostałe nieruchomości są zbliżonej klasy. Przecież Polski nie można promować w komórce na węgiel. Ważne jest także to, że fundacje mogą upaść, ale majątek pozostanie.
Na początku lat 70. powstała Robotnicza Spółdzielnia Wydawnicza „Prasa-Książka-Ruch”. Wydawała ona m.in. „Trybunę Ludu” i popularną popołudniówkę „Express Wieczorny”. W 1990 r. wydawnictwo zostało zlikwidowane, a majątek, w tym wydawane tytuły, rozdzielone. Jeden z nich, „Express Wieczorny”, został kupiony na przetargu przez Fundację Prasową „Solidarność”, która została założona przez Porozumienie Centrum – partię Jarosława Kaczyńskiego. Fundacja uwłaszczyła się na prawie 20 tys. m kw. biur i 20 tys. m kw. gruntów. Procesy prawne, na podstawie których to uwłaszczenie zostało przeprowadzone, do dziś nie są jasne. Gazeta wkrótce upadła, ale majątek pozostał. Jego właścicielem jest Instytut Lecha Kaczyńskiego, czyli fundacja założona jeszcze w latach 90. jako Fundacja Prasowa „Solidarność”. Instytut jest wspólnikiem większościowym spółek Srebrna i Srebrna Media, które postrzega się jako biznesowe zaplecze partii PiS i jej przyjaciół.
Dopatrywanie się analogii między działaniami Ministra Edukacji Przemysława Czarnka związanymi z dofinansowaniem przychylnych partii fundacji a uwłaszczeniem się Fundacji Prasowej „Solidarność” na majątku „Expresu Wieczornego” wydaje się czystą, niczym nie sprowokowaną złośliwością opozycji. Przecież minister jest przyzwoicie wykształconym prawicowym politykiem, który odróżnia patriotyzm od partyjniactwa.