Słynny obrońca prawa do życia od poczęcia do egzekucji, premier Mateusz Morawiecki bez żenady wyciągnął kolejnego asa z rękawa i ujawnił, że jest również zwolennikiem prawa do pracy – od pierwszego, pardon, od drugiego dziecka.
– Jak miałbym do wyboru jakiegoś singla, pana, nawet bardzo dobrze wykształconego, ale o takich samych kompetencjach jak pani, równie dobrze wykształcona i kompetentna, mająca dwójkę dzieci na przykład, to bez wahania zdecydowałbym się na zatrudnienie tej pani – powiedział Prezes Rady Ministrów na wydarzeniu „Kobiety mają wybór”, którego gospodarzem był Polski Fundusz Rozwoju. Swoją żałosną próbę przypodobania się słuchaczkom próbował nieudolnie zamaskować kuriozalną argumentacją, że według niego matki kilkorga dzieci „doskonale wiedzą, czym jest zarządzanie w kryzysie oraz czym jest zarządzanie w ogóle”.
Tak, panie Morawiecki, tego typu generalizowanie jest rzeczywiście bardzo „rozsądnym” podejściem. Z całą pewnością ludzka umiejętność radzenia sobie w kryzysowych sytuacjach jest wyłącznie uwarunkowana posiadaniem potomstwa, bo przecież ludzie go pozbawieni ewidentnie nie mają pojęcia, czym są prawdziwe problemy. Powszechnie przecież wiadomo, że wszyscy bezdzietni lambadziarze wiodą luksusowe żywoty na rajskich wyspach, popijając drinki pod palmami i nie kalając swoich dni nawet przelotnymi troskami czy obowiązkami. Z całą też pewnością radzić sobie w kryzysowych sytuacjach potrafiła chociażby matka zamordowanego Kamilka, którą przerastało nie tylko ochronienie swoich dzieci przed nieludzką przemocą, ale i udzielenie pomocy ciężko skatowanemu, poparzonemu synowi.
Oczywiście każdy ma prawo do własnej, nawet najbardziej abstrakcyjnej wizji świata i jeśli tylko pan premier ma ochotę, to oczywiście wolno mu postrzegać osoby, które zaspokoiły biologiczny instynkt rozmnażania, za wzory cnót wszelakich. Równie dobrze może też uważać, że lepszym pracownikiem będzie wysoki brunet w niebieskiej koszuli niż niski blondyn w beżowej. To teoretycznie tylko i wyłącznie jego sprawa. Natomiast świadome wzywanie do dyskryminacji, a więc de facto do łamania prawa, jako czyn w wykonaniu premiera kraju stanowi już akt haniebny i godny zdecydowanego potępienia. Przypomnijmy, że nawet jeśli dla kogoś o przeciętnym ilorazie inteligencji oraz empatii nie jest jasne, iż sytuacja osobista pracownika oraz fakt posiadania przez niego dzieci bądź nie absolutnie nie powinny pracodawcy interesować, to mamy jeszcze skierowany przeciwko dyskryminacji art. 18 Kodeksu pracy: „Pracownicy powinni być równo traktowani w zakresie nawiązania i rozwiązania stosunku pracy, warunków zatrudnienia, awansowania oraz dostępu do szkolenia w celu podnoszenia kwalifikacji zawodowych, w szczególności bez względu na płeć, wiek, niepełnosprawność, rasę, religię, narodowość, przekonania polityczne, przynależność związkową, pochodzenie etniczne, wyznanie, orientację seksualną, zatrudnienie na czas określony lub nieokreślony, zatrudnienie w pełnym lub w niepełnym wymiarze czasu pracy”.
Warto więc podkreślić, że pytań o potomstwo nie wypada pracodawcy zadawać nie tylko ze względu na zasady dyskrecji i kultury osobistej, ale wynika to wprost z przepisów prawnych. Dlatego wszelkie próby dowiedzenia się, czy kandydatka lub kandydat do pracy jest rodzicem albo też czy planuje zostać nim w najbliższym czasie, stanowią w pełni nieuprawnione oraz nieuzasadnione wykroczenia poza kompetencje pracodawcy.
Ciekawe, jak przytyk swojego podwładnego odbierze naczelny wódz oraz najsłynniejszy singiel w Polsce – Jarosław Kaczyński. Czy będzie mu miło po usłyszeniu, że zdaniem premiera jego kompetencje i umiejętności zarządzania w sytuacjach kryzysowych pozostawiają wiele do życzenia, skoro ojcem nigdy nie został? A jak na słowa Morawieckiego zareagują członkowie jego rządu, spośród których zaledwie 4 z 26 ministrów jest płci żeńskiej? W końcu liczą się czyny, a nie słowa. Dlatego człowiek, który zatrudnia przeważającą większość mężczyzn przy jednoczesnym nawoływaniu do zatrudniania kobiet, jest kompletnie niewiarygodny. Jego dwulicowość aż razi po oczach.
Najbardziej razi jednak kolejna manifestacja skandalicznej pogardy i lekceważenia, z jakimi władza odnosi się do osób bezdzietnych. Nie dość, że są one notorycznie zmuszane do łożenia na cudze dzieci przez szkodliwe programy rozdawnictwa, to jeszcze rząd z premedytacją ignoruje ich potrzeby. Ominął je nawet podczas przyznawania trywialnego bonu turystycznego. Ponadto ciągle muszą one znosić narrację spychającą ich do roli bezużytecznych członków społeczeństwa. Jak długo my, bezdzietni single, pozwolimy się jeszcze tej zdemoralizowanej władzy bezkarnie kopać…?
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.