Niedawno młody działacz PiS Oskar Szafarowicz znowu trafił na pierwsze strony gazet. Tym razem dotyczy to zatrudnienia po kolei na dwóch różnych posadach w kontrolowanym przez państwo banku PKO BP, nie spełniając wymagań stawianych kandydatom na te stanowiska. Jak widać, partia matka musi dbać o swoje dzieci.
Oskar najpierw dostał pracę w zespole planowania i sprawozdawczości, jednak pech chciał, że jednym z wymagań na to stanowisko jest „wyższe wykształcenie (preferowane kierunki: finanse, ekonomia)”. Takiego wykształcenia 23-letni działacz Forum Młodych PiS nie posiada, ponieważ jest dopiero na 2 roku prawa. Na jego nieszczęście o całej sprawie na początku kwietnia dowiedzieli się dziennikarze. W PiS-ie jak to w PiS-ie, o swoich się dba, więc Szafarowicza nie zostawiono na lodzie, tylko dano mu nowe stanowisko w tym samym banku. Tym razem niewymagające wyższego wykształcenia. Niestety to rozwiązanie okazało się nie być tak dobre, jakby się zdawało. Popełniono ten sam błąd. Od kandydatów na posadę specjalisty ds. rekrutacji, niestety, poza oddaniem partii oczekiwano minimum dwuletniego doświadczenia w samodzielnym prowadzeniu projektów rekrutacyjnych. Oskar niestety nie tylko nie miał dwuletniego doświadczenia, ale nie miał go wcale. Jedynym wpisem w jego CV było przepracowanie kilku tygodni na stanowisku młodszego specjalisty ds. promocji w Krajowym Zasobie Nieruchomości. Instytucji będącej pod kontrolą osób z Partii Republikańskiej Adama Bielana.
Historia kariery zawodowej kolegi Oskara oprócz bycia kolejnym przykładem absolutnie bezczelnego nepotyzmu partii rządzącej świadczy o czymś jeszcze. Nad Szafarowiczem został rozłożony partyjny parasol ochronny. Nic dziwnego, partia rządząca nie ma zbyt wielu młodych działaczy, a odrzucenie postaci tak rozpoznawalnej mogłoby zostać uznane za marnowanie zasobów ludzkich, a co gorsza za przyznanie się do błędu. Szczególnie w sytuacji, gdy propagandowo Szafarowicz stał się symbolem walki z „lewackimi” uniwersytetami, w których „prześladuje się” osoby o konserwatywnych poglądach. Agitacja przeciwko uczelniom wyższym jest jednym z ważnych punktów doktryny politycznej prawych i sprawiedliwych. Zaognia to konflikt społeczny i niszczy autorytet szkół wyższych u elektoratu partii rządzącej. Oskara nikt za poglądy z uczelni wyrzucać nie chce. List otwarty i petycja studentów o usunięcie go z uniwersytetu dotyczyły tego, że razem z innymi organami propagandy PiS uczestniczył w zaszczuciu i doprowadzeniu do samobójstwa Mikołaja Filiksa, syna posłanki KO ze Szczecina. Po fali oburzenia społeczności akademickiej, która przeszła przez wszystkie wydziały Uniwersytetu Warszawskiego, wszczęto wobec niego postępowanie dyscyplinarne, które może się zakończyć usunięciem z grona studentów.
Kwestia tego, jaki wyrok wyda komisja dyscyplinarna, jest sprawą trudną. Nie trzeba być specjalistą od filozofii, by wiedzieć, że tego typu zachowania absolutnie nie mieszczą się w etyce studenta szkoły wyższej, zresztą najlepszej w Polsce. Polityczne zaszczucie ofiary przemocy seksualnej, doprowadzające do jej samobójstwa, absolutnie nie przystoi osobie aspirującej do miana intelektualisty. Dla mnie jako członka społeczności uniwersyteckiej oczywiste jest, że Szafarowicz bramę uczelni powinien widzieć co najwyżej z okna przejeżdżającego autobusu. Tylko ta sprawa nie jest jedynie kwestią osądzenia haniebnego zachowania studenta, to walka z politycznym molochem, który tylko czeka na to, by rzucić się na państwowe uczelnie.
Sam oskarżony mówił o sobie na spotkaniu młodzieżowego klubu „Gazety Polskiej”, że jest symbolem, a komisja dyscyplinarna próbą zastraszenia, spacyfikowania i uciszania młodzieży o konserwatywnych przekonaniach. Ludzie związani z mediami partii rządzącej, tacy jak Tomasz Sakiewicz i Adrian Sakowski, wtórowali, porównując tę sprawę do wydarzeń marca 1968 i prześladowań studentów i Żydów z tego okresu. Szafarowicz, tworząc swój wizerunek ofiary, mówił o tym, że „Jak się nie zgadzasz, to jest jak u Orwella, zamkną nas w gettach dla prawicy i nie będziemy mogli się wychylić”. Zabawne jest jednak wykorzystanie w tej sytuacji Orwella, który nigdzie nie pisał o gettach dla prawicy, bo sam przez całe życie był oddanym ideałom socjalistą. Cały ten propagandowy bełkot doprawiono klasyczną już przyprawą ze złego Tuska czyhającego na Polaków. Taka strategia medialna jest nie tylko grubymi nićmi szyta, a wygląda, jakby ktoś próbował cerować jedwab sznurkiem od snopowiązałki.
Mimo to sprawa Szafarowicza będzie dla UW ciężka do rozwiązania. Wola studentów i zdrowy rozsądek nakazują usunąć Oskara z uczelni i nigdy więcej o nim nie wspominać. Jednak dzięki ustawie Gowina, inaczej nazywanej Ustawą 2.0, możliwe jest łatwe naruszenie niezależności uniwersytetów. Wpływając na to, kto będzie nimi zarządzał, zarówno na poziomie rektora, jak i wydziałów. Usunięcie działacza PiS z listy studentów może rozpocząć walkę władzy z uczelniami wyższymi i dokumentnie zniszczyć standardy edukacyjne wypracowane na Uniwersytecie Warszawskim. Komisja dyscyplinarna Szafarowicza będzie mieć wielkie znaczenie polityczne, jeśli chodzi o stosunek władzy do szkolnictwa wyższego.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.