W próbach wynarodowienia Ukraińców Putin wykorzystuje edukacyjną broń masowego rażenia. Ponieważ jej ofiarami są dzieci, nazywanie kremlowskiego carzyka zbrodniarzem znajduje kolejne uzasadnienie.
Być nauczycielem brzmi dumnie. Mało która z profesji ma tak kluczowe znaczenie dla narodowego i państwowego bytu. Nauczyciel kształci, czyli edukuje, a zarazem wychowuje. Nie tylko przekazuje wiedzę, ale przede wszystkim socjalizuje. Jest etycznym kierunkowskazem dla podopiecznych, od przedszkola po uniwersytet. Ogromna odpowiedzialność czyni nauczyciela zawodem najwyższego zaufania.
W Europie, ale nie w Rosji. Skąd taki wniosek? W trakcie kontrofensywy pod Charkowem armia ukraińska zatrzymała rosyjskich nauczycieli skierowanych przez reżim do szkół na okupowanych terytoriach. Ponieważ ich zadaniem była rusyfikacja dzieci i młodzieży, państwo ukraińskie zapowiedziało, że postawi im zarzut zbrodni wojennych. Uzasadnieniem jest aktywny udział w czystce etnicznej, zaś materiał dowody jest obszerny.
Gdy rosyjscy najeźdźcy koncentrowali na ukraińskich granicach hordy barbarzyńców, Kreml przygotowywał równolegle front indoktrynacji rosyjskiej młodzieży, a zarazem wynarodowienia ich ukraińskich rówieśników. O tym, że była to świadoma i skoordynowana operacja, świadczy fakt, że zmiany w rosyjskim programie nauczania weszły w życie dosłownie kilka dni po rozpoczęciu agresji.
Chodzi o przedmiot „Maja Strana” czyli „Mój Kraj” oparty na historycznych kłamstwach. Parafrazując bolszewicki podręcznik „Krótki Kurs WKP(b)”, program winien nosić nazwę „Krótkiego Kursu Fałszowania Historii. Od chrztu Rusi, po agresję na Ukrainę”. Celem przedmiotu jest dezinformacja. Młodych Rosjan uczy się, że nie było żadnego Gołodomoru, czyli stalinowskiego ludobójstwa Ukraińców w latach 30-tych XX w. Za to młodzież dowiaduje się, że Ukraina i Rosja to jeden naród o czym świadczą wspólna historia, wyznanie i kultura. Trudno o dokładniejszą interpretację nazistowskiej ideologii Putina, który odmówił Ukraińcom prawa do miana nacji i niepodległego bytu. Tylko z tego punktu widzenia rosyjski system edukacji jest współwinnym zbrodni.
Kolejne kłamstwa sławią ZSRS, dzięki któremu Ukraińcy stali się cywilizowanymi ludźmi, doznając niebywałego rozwoju społecznego i gospodarczego. Powyższe dokonania stoją obecnie pod znakiem zapytania. Sprawcą jest „kijowski reżim”, który uzurpuje władzę po dokonaniu zamachu stanu. Jest wspierany przez NATO, stanowiące egzystencjalne zagrożenie dla Rosji. Właśnie dlatego Ukraińcy żyją w mrocznej erze terroru, nędzy i niewyobrażalnego wyzysku. Przez ukraińskie miasta przetaczają się fale pogromów i mordów, zmuszając Moskwę do zbrojnej obrony rodaków. Nie chodzi jedynie o ludność rosyjskojęzyczną, ale samych Ukraińców, którzy są przecież także Rosjanami.
Nie ulega wątpliwości, że przedmiot powstał dla wynarodowienia ukraińskich dzieci. Kremlowski plan zakładał kapitulację Ukrainy oraz instalację promoskiewskiej junty w 72 godziny. Wówczas logiczną konsekwencją byłoby rozpoczęcie „edukacji” na terenie całego kraju. Czy porażka w wojnie błyskawicznej położyła krzyżyk na takiej strategii?
Nic podobnego. Po pierwsze, doprowadziła do indoktrynacyjnej radykalizacji w samej Rosji. Obecnie uproszczoną wersją przedmiotu objęto uczniów szkół podstawowych. Ma wychować nowe pokolenia w fałszu i nienawiści, co rosyjski minister edukacji Siergiej Krawcow nazwał początkiem „historycznego oświecenia”.
Po drugie, macki nazizmu wydłużono. Integralną częścią stały się „Rozmowy o tym, co ważne”, podczas których rosyjscy nauczyciele zatruwają już umysły siedmiolatków. Pierwszoklasiści dowiadują się, że napaść na Ukrainę jest przejawem najwyższej miłości ojczyzny i narodu rosyjskiego. Kto jest umiłowanym ojcem? Oczywiście Putin. Hasła przewodnie dyskusji brzmią: „Śmierć za Rosję nie jest straszna”, a „Szczęście ojczyzny jest ważniejsze niż życie”. Do czego Kreml przygotowuje dzieci, a zwłaszcza młodzież? Odpowiedź nasuwa się sama: do wieloletniej wojny, podczas której dorosną na tyle, aby stać zindoktrynowanym mięsem armatnim.
Nie zapomniano także o dorosłych. Według „agencji” TASS, ministerstwo edukacji Rosji będzie kształciło rodziców dzieci w wieku szkolnym: - Rodzina powinna podzielać wartości, które tworzą system edukacji – podkreśliła TASS, nie kryjąc, że celem jest odcięcie od zachodniego „terroryzmu informacyjnego”.
I z takim zadaniem oraz programem rosyjscy „edukatorzy” pojawili się na Zaporożu, w Chersoniu, Mariupolu i setkach ukraińskich placówek oświatowych na okupowanych terytoriach. To tacy sami zbrodniarze, jak mordercy z Buczy.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.