Charakterystyczną cechą najskuteczniejszych negocjatorów jest przezroczystość. I taki właśnie wydaje się być władca Omanu, sułtan Haitham ibn Tarik al-Said. Choć rządzi zaledwie dwa lata, zaczyna już odciskać swój dyskretny ślad na najważniejszych wydarzeniach w regionie.
Na początku kwietnia, gdy cały zachodni świat ze zgrozą koncentrował się na wydarzeniach w Ukrainie, na dalekich krańcach Półwyspu Arabskiego przygasła – być może na chwilę, ale może na trochę dłużej – inna wojna: trwająca już od siedmiu lat antyrządowa rebelia plemienia al-Huthi.
Lapidarnie rzecz ujmując, był to w ostatnich latach kluczowy konflikt na Bliskim Wschodzie po upadku Państwa Islamskiego. Wspierany przez Iran szyicki lud Huthi walczył z powodzeniem nie tylko przeciw jemeńskiemu rządowi, ale też jego protektorom z Arabii Saudyjskiej. Konflikt miał też globalne znaczenie: celem Huthi na terytorium Arabii Saudyjskiej bywały nierzadko instalacje naftowe, co potrafiło zakłócić dostawy ropy na światowe rynki. W obecnych realiach, z sankcjami na rosyjskie surowce w tle, każde takie zakłócenie odbijało się bolesną czkawką na cenach ropy i prognozach ośrodków eksperckich.
Dwa tygodnie temu wojna przygasła za sprawą rozejmu podpisanego przez strony konfliktu na dwa miesiące. Zawieszenie broni zamraża status quo: znaczną część kraju, wraz ze stolicą w Sanie, kontrolują Huthi. Reszta Jemenu funkcjonuje dziś na zasadzie udzielnych księstw, kontrolowanych przez lokalnych aktorów, którzy w zależności od finalnej postaci porozumień będą w stanie dogadać się zarówno z Huthi, jak i Arabią Saudyjską oraz niedobitkami sił rządowych.
Przerwa w walkach – nie wspominając już o wywołanym przez nie kryzysie humanitarnym w tym wyjątkowo biednym zakątku Półwyspu Arabskiego – to, zgodnie z oświadczeniem Białego Domu, zasługa dwóch sił: ONZ, która konsekwentnie apelowała o wstrzymanie działań militarnych, oraz sułtana Omanu. Można się tylko domyślać, że ten drugi mediator odegrał w uzyskaniu porozumienia znacznie większą rolę.
W styczniu sułtan Haitham świętował drugą rocznicę objęcia tronu Omanu. Bez fajerwerków. "Sułtan obciął bonusy dla administracji rządowej, zmniejszył rozbuchane świadczenia i zredukował szereg innych niepotrzebnych wydatków, co przekłada się na mniejsze obciążenie budżetu państwa" – podsumowywał w rozmowie z Gulf News, jednym z czołowych arabskich serwisów informacyjnych, omański urzędnik. "Nawet oświetlenie na święta narodowe jest skromniejsze. Zmniejszono też liczbę rządowych aut, oficjalnych podróży zagranicznych na konferencje i warsztaty. Teraz mądrze oszczędza się pieniądze i zaczynamy wkraczać na właściwą ścieżkę" – wyliczał.
Choć można z powyższych słów wnioskować, że omańscy rządzący żyli rozrzutnie, to jednak tamtejszemu sułtanowi i jego urzędnikom daleko było do rozbuchanych luksusów Saudyjczyków, Kuwejtczyków czy Katarczyków. To prawda, Oman czerpie 70 proc. dochodów ze sprzedaży ropy naftowej, ale jej zasoby są znacznie mniejsze niż u sąsiadów z Półwyspu, a cały przemysł naftowy jest mikrusem w porównaniu ze swoimi odpowiednikami w Arabii Saudyjskiej, Emiratach czy Iraku.
Być może dlatego poprzednik Haithama, sułtan Qaboos, nigdy nie budził takiego zainteresowania, jak inni arabscy władcy. Qaboos rządził Omanem pół wieku, po tym jak odsunął swojego ojca od władzy i tronu w 1970 r. W pierwszych latach musiał jeszcze sięgać po wsparcie zewnętrznych protektorów: władzę pomogli mu zdobyć i utrzymać kolejno Brytyjczycy, szach Iranu czy król Jordanii. Jednak z końcem lat 70. Oman mógł poprzestać na zadeklarowanej wszem i wobec neutralności w regionalnych sporach, a Qaboos mógł dyskretnie zamknąć się w swoich pałacach, co miało tym większe znaczenie, że miał do ukrycia swoje uczucie do wieloletniego partnera, brytyjskiego oficera lotnictwa (i kilku innych kochanków z Europy). Tak czy inaczej, nie pozostawił potomków, a jego kilkuletnie małżeństwo skończyło się rozwodem w 1979 r.
Ograniczone zasoby kraju wymuszały umiar, albo odwrotnie, umiar pozwalał utrzymać skromną gospodarkę Omanu w ryzach. Co nie znaczy, że Qaboos pozostawił swojemu następcy zrównoważone finanse. Jak wytyka prestiżowy "The Economist", zwłaszcza w ostatnich latach stan skarbca pozostawiał wiele do życzenia: od 2017 r. wzrost gospodarczy w Omanie nie przekraczał już nawet 2 proc., długi urosły z poziomu 64 proc. PKB w 2016 r. do 94 proc. PKB w 2019 r. W okresie pandemii ta część gospodarki, która nie była związana z sektorem naftowym wręcz się skurczyła (w 2020 r. o 4 proc.), a deficyt finansów publicznych podskoczył do 14 proc. PKB (2020). Płace w budżetówce pochłaniały 25 proc. wydatków państwa i odpowiadały za 15 proc. PKB kraju.
Już przed laty Qaboos potajemnie sporządził testament, w którym miał wskazać swojego kuzyna Haithama jako następcę. 67-letni dziś dziedzic omańskiego tronu od tamtej pory stale pełnił takie czy inne funkcje rządowe, poznając od podszewki funkcjonowanie państwowej administracji i zapewne zbierając wrażenia na czas, kiedy obejmie władzę. A jednocześnie pod wieloma względami wciąż pozostaje człowiekiem zagadkowym, wręcz anonimowym, o którym krąży niewiele anegdot.
Dlatego też ostatnie dwa lata w Omanie upłynęły pod znakiem reform, które dla wielu mieszkańców, przyzwyczajonych do wieloletniej rutyny (a może zastoju) aparatu urzędniczego, mogły być szokiem. Poza wspomnianymi wyżej oszczędnościami nowy sułtan odesłał na emeryturę sporą grupę urzędników państwowych, zastępując ich młodymi, którym zaoferowano nieco niższe już zarobki. Omańczycy zapłacą wyższe rachunki za prąd i wodę, a wszelkie subsydia będą stopniowo kasowane do 2025 r. W 2021 r. wprowadzono też w Omanie podatek VAT, co wcześniej nie zdarzało się w Zatoce Perskiej zbyt często. Ma on w tym roku przynieść budżetowi kraju jakieś 1,2 mld dol. dodatkowych wpływów. Oczywiście wysokie ceny ropy również będą korzystne dla kraju.
"Saudyjczycy i Emiraty to w regionie zawodnicy wagi ciężkiej, ze znacznie głębszymi kieszeniami i potężniejszymi armiami. Za to Oman zawsze wiedział, jak wykorzystać swoją neutralność, a nowy szef jest pod tym względem równie sprawny, jak jego poprzednik" – przesądza "The Economist". I rzeczywiście, Haitham pokazał, co potrafi przy okazji negocjacji prowadzących do rozejmu w Jemenie, ale też był umiejętnym brokerem porozumienia między Wielką Brytanią a Iranem: w zamian za spłatę jakiejś starej należności, z którą Londyn zwlekał od lat, Omańczycy wynegocjowali uwolnienie przez Teheran dwójki więźniarek, Brytyjek irańskiego pochodzenia. Businesswoman Anoosheh Ashoori oraz edukatorka Nazanin Zaghari-Ratcliffe po kilku latach za kratami (pod zarzutem spiskowania w celu obalenia rządu w Teheranie) ostatecznie wróciły kilka tygodni temu do domu.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.