Afganistan

Państwo Islamskie. Reaktywacja

Choć w Syrii i Iraku kurz po bitwach z Państwem Islamskim dawno opadł, a kalifat stał się dramatycznym wspomnieniem – to po ISIS pozostała jeszcze garść dawnych „prowincji”. Wśród tych lokalnych odprysków właśnie organizacja stojąca za atakiem na Moskwę jest najsilniejsza. I może zagrozić też Zachodowi.

Mariusz Janik
Foto: Oleg Belov | Dreamstime.com

Gdy kalifat był u szczytu potęgi, niepodzielnie władając terytoriami w Syrii i Iraku, wiatr w żaglach poczuły wszystkie dżihadystowskie organizacje. Posypały się deklaracje przyłączenia się do ISIS – w Maghrebie, na Półwyspie Arabskim, w Afryce czy pod Hindukuszem. Ostatnia z wymienionych organizacji formalnie powstała u progu 2015 roku i gromadziła rozmaite frakcje, którym z rozmaitych powodów nie po drodze było z talibami, a także grupę weteranów, których talibowie kilka lat wcześniej wysłali do Syrii, by wsparli tamtejszych islamistów.

Owszem, zdarzało się, że Państwo Islamskie – Prowincja Chorasan (tak bowiem nazwał się ów afgański odprysk kalifatu) łączyło siły z talibami, ale równie często – a z czasem nawet częściej – obie organizacje lokalnie skakały sobie do oczu. Jak wszędzie, dwa podobne radykalizmy nie są w stanie funkcjonować w symbiozie, wcześniej czy później muszą się zderzyć w walce o rząd dusz.

Choć licząca dziś od 4 do 6 tysięcy członków formacja zbierała przede wszystkim afgańskich i pakistańskich rozłamowców z ruchu talibskiego, to w jej szeregach nie brakowało też ludzi pochodzących z dawnych radzieckich republik azjatyckich. Najsilniejszą frakcję stanowili zapewne Uzbecy, którzy niegdyś okopali się w uzbeckiej Dolinie Fergany, potem przenieśli się pod skrzydła talibów, a po ich obaleniu przez Amerykanów w 2001 r. – rozpierzchli po kraju i regionie, czasem wracając do ojczyzny, ale równie często budując nowe życie (a czasem i struktury) w innych krajach, zwłaszcza Tadżykistanie czy w północnym Iranie, ale też w Turkmenistanie czy Chinach.

Dżihadyści zafiksowani na punkcie Rosji

Serce prowincji Chorasan bije jednak wciąż na pograniczu afgańsko-pakistańskim. Wśród liderów ruchu dominują obywatele tych dwóch państw, choć przez pewien czas widniał wśród nich i Uzbek. Olbrzymia większość operacji – zwykle zamachów samobójczych, przeprowadzonych przez Państwo Islamskie w Prowincji Chorasan – była wymierzona w cele na terytorium Afganistanu i Pakistanu. Terroryści wypłoszyli z Afganistanu organizację Save The Children, nękali wycofujących się Amerykanów, atakowali władze i obiekty w Kabulu, a najczęściej – prześladowali tych, którzy znaleźli się w ich zasięgu, w Afganistanie przede wszystkim szyicką społeczność Chazarów.

Ale dobre czasy minęły wraz z przechwyceniem kraju przez talibów. Nie dość, że sprawdza się formułka o dwóch radykalizmach – i talibowie, przynajmniej formalnie, ścigają liderów Prowincji Chorasan – to jeszcze spod Hindukuszu zniknęli Amerykanie, którzy stanowili oczywisty obiekt ataków.

Nowe realia wymagały przegrupowania się. Pewna część komórek organizacji przeniosła się na północ, do republik poradzieckich. Z kolei wśród weteranów walk w Syrii i Iraku miejsce amerykańskiego wroga zajął nowy cel: sojusznik świeckiego reżimu w Damaszku, czyli Rosja. – ISIS-K (Islamic State Khorasan Province) miało w ostatnich dwóch latach istną fiksację na punkcie Rosji, często krytykując w swoich propagandowych materiałach Putina – komentował dla agencji Reuters Colin Clarke, ekspert ośrodka Soufan Center. Wszystko więc krok za krokiem zmierzało ku spektakularnej akcji, jaką okazał się atak na podmoskiewską salę koncertową.

– Zachód musi się obudzić: Państwo Islamskie Prowincja Chorasan jest dla niego rosnącym zagrożeniem – przekonuje brytyjski tygodnik „The Spectator”. I nie bez powodu, bowiem dżihadyści z tej organizacji coraz śmielej zaczynają poczynać sobie poza granicami Afganistanu.

Cień afgańskiego kalifatu pada na Zachód

Oczywiście przede wszystkim chodzi o sąsiadów: rozbudowywaną siatkę rekrutacyjną i bezpieczne schronienia dla członków organizacji w Uzbekistanie i Tadżykistanie. Ale też w ostatnich miesiącach doszło do firmowanych przez tę organizację ataków w Iranie. Zamach w Moskwie jest otwarciem nowego frontu. ISIS-K jest też już aktywna na Zachodzie. – Państwo Islamskie wciąż jest pierwszym wyborem sympatyków dżihadu na Zachodzie, ale odkąd coraz trudniej dostać się do Syrii, kolejni rekruci z Wielkiej Brytanii próbują przyłączyć się do afgańskiego odgałęzienia grupy – twierdzi stacja Sky News, odwołując się tu do przykładu dwóch braci z Birmingham, którzy zostali zatrzymani podczas próby przyłączenia się do środkowoazjatyckiej „delegatury” kalifatu.

– ISIS-K utrzymuje potencjał i wolę atakowania amerykańskich i, ogólnie rzecz biorąc, zachodnich celów na całym świecie. Może je zorganizować w mniej niż sześć miesięcy, przy minimalnych czy nawet żadnych sygnałach ostrzegawczych – informował podczas przesłuchania w Kongresie gen. Michael E. Kurilla, szef Centralnego Dowództwa US Army.

Dziennik „The New York Times” przypomina też, że w okresie od wycofania się zachodnich sił spod Hindukuszu ISIS-K rozbudowuje swoją siatkę w Europie, choć dotychczasowe plany lokalnych komórek organizacji zostały zdławione w zarodku przez zachodnie służby wywiadowcze. M.in. w lipcu ubiegłego roku policjanci w Niemczech i Niderlandach aresztowali kilku Tadżyków, Turkmenów i Kirgizów, którzy mieli planować ataki na terytorium Niemiec.

Inna sprawa, że możliwości dżihadystów wydają się ograniczone: mieszkańcy poradzieckich republik azjatyckich oraz migranci z tego regionu, to w Europie stosunkowo niewielka grupa, zwykle odległa obyczajowo nie tylko od ortodoksji, ale wręcz religii ogółem. Z drugiej jednak strony, każdy spektakularny atak napędza chętnych – tak ISIS budował swoją popularność w połowie poprzedniej dekady. Po moskiewskim ataku mogą pojawić się naśladowcy.


Przeczytaj też:

Talibowie zbrojeniową potęgą

Afgańska armia rozsypała się jak domek z kart. Amerykanie nie zniszczyli pozostawionego sprzętu. Dzięki nim talibowie mogą rozpocząć eksport islamskiej rewolucji do krajów ościennych oraz rozpętać globalną falę terroru.

Afganistan na linii pochyłej. "Najmroczniejsze momenty w historii pokolenia"

Tragiczne trzęsienie ziemi w prowincjach Paktika i Chost na moment przyciągnęło uwagę świata z powrotem pod Hindukusz. Niestety szanse na to, że Afganistan pod rządami talibów zazna choćby minimalnej stabilizacji, raczej tylko maleją.

Ponowne zniknięcie imama

Muktada as-Sadr, jeden z najpotężniejszych polityków w Iraku –  i najbardziej wpływowych duchownych w regionie – ogłosił finalne odejście z polityki. Ale, jak wiele razy w polityce bywa, kto ogłasza odejście, ten najmocniej pragnie powrotu. Tyle że na własnych warunkach.

Człowiek, którego kule się nie imają

W styczniu 2011 r. wybuchła niezwykła fala protestów, które objęły aż 20 krajów arabskich, od Sahary Zachodniej po Kuwejt. Bliskowschodnia wiosna ludów obaliła pięciu dyktatorów i przyczyniła się do zmiany ośmiu rządów. Jedynym despotą, któremu udało się uchronić przed gniewem obywateli...

Zamach terrorystyczny czy preludium III wojny światowej?

Coraz więcej kwestii związanych z moskiewskim aktem terroru budzi wątpliwości. Od przebiegu zamachu, przez wykonawców, po jego wykorzystanie przez Kreml. Tylko jedno jest pewne, śmierć dopadła ponad sto ofiar, a ich liczba może urosnąć nawet do milionów.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę