Afgańska armia rozsypała się jak domek z kart. Amerykanie nie zniszczyli pozostawionego sprzętu. Dzięki nim talibowie mogą rozpocząć eksport islamskiej rewolucji do krajów ościennych oraz rozpętać globalną falę terroru.
- Prawdopodobieństwo, że talibowie przejmą cały kraj jest bardzo małe – powiedział 8 lipca prezydent USA.
Jeszcze w pierwszym tygodniu sierpnia Joe Biden wyrażał przekonanie, że siły afgańskie mogą się obronić, choć już wówczas urzędnicy administracji ostrzegali, że armia rządowa się rozpada.
Jednak dopiero 15 sierpnia czołowe osobistości w administracji przyznały - Jesteśmy zaskoczeni szybkością upadku Afganistanu.
- Widzieliśmy, że te siły nie były w stanie długo walczyć ale stało się to szybciej, niż się spodziewaliśmy - powiedział CNN sekretarz stanu Antony Blinken.
Z kolei były prezydent Donald Trump nazwał sytuację „czasem wstydu” dla Stanów Zjednoczonych. Jego zdaniem, przez wszystkie lata swojego istnienia Ameryka nigdy nie została tak upokorzona.
To przesada. Identyczna sekwencja zdarzeń miała miejsce w 1975 r. tyle, że w Wietnamie Południowym. Gdy armia amerykańska pozostawiła alianta sam na sam z komunistycznym Wietnamem Północnym, Vietcong wjechał do Sajgonu po tygodniowej ofensywie.
Bilans 20-letniej kampanii afgańskiej nie jest tak oczywisty, jak wojen indochińskich. Wpływy zachodniej cywilizacji, na przykład prawa dla kobiet, naruszyły jednak kręgosłup jednego z najbardziej konserwatywnych religijnie i obyczajowo społeczeństw świata.
Tym niemniej, pytanie o to, dlaczego Afganistan i jego armia rozsypały się, jak domki z kart, wymaga krótkiej odpowiedzi.
Po pierwsze naród afgański jest wieloetniczy. Oprócz Pasztunów, ogromne wpływy mają Tadżykowie i Uzbecy, aby wymienić najliczniejsze narodowości o często sprzecznych interesach.
Po drugie, społeczeństwo afgańskie ma strukturę klanowo-terytorialną. To przywódcy lokalnych wspólnot mają najwięcej do powiedzenia.
Po trzecie, Afganistan to wielki producent narkotyków oraz kanał ich transferu na cały świat.
Po czwarte wreszcie, strumienie zachodniej pomocy finansowej przeżarły korupcją wszystkie szczeble władzy.
Wszystkie przyczyny złożyły się na słabą kontrolę władz centralnych nad poszczególnymi prowincjami. Gorzej, że armia odczuła na sobie wszystkie niedostatki będąc zlepkiem plemiennym, a nie bojową siłą.
W chwili zagrożenia zarówno systemy polityczny oraz administracyjny, jak i siły zbrojne rozpadły się w ciągu kilku dni.
Na papierze była to groźna armia. Łącznie z plemiennymi milicjami, a więc lokalną samoobroną, liczyła 300 tys. żołnierzy, podczas gdy siły talibów są szacowane na 80 tys. osób. Ponadto afgańskie oddziały rządowe były dobrze opłacane, a przede wszystkim szkolone bojowo i motywacyjnie według wzorców zachodnich.
Tymczasem z relacji, które docierały już od lipca wynika, że to regularna armia Afganistanu okazała się jedną z kluczowych przyczyn klęski. Papierowych 7 korpusów okazało się wielką fikcją. Żołnierze nie chcieli walczyć, dezerterowali, wywierając destrukcyjny wpływ na całe społeczeństwo.
Przede wszystkim jednak lokalni dowódcy, kierujący się plemiennymi interesami wchodzili w układ z talibami. Kierowali się tym, co bardziej opłacalne dla prowincji, grupy etnicznej, wreszcie klanu, a nie państwa Afganistan.
Odpierając zarzuty o pozostawienie sojusznika w potrzebie, Joe Biden w niedawnym wystąpieniu telewizyjnym argumentował, że Amerykanie nie mogą dłużej ginąć w sprawie, którą powinni załatwić sami Afgańczycy.
- Wyposażyliśmy ich armię we wszystkie, powtarzam wszystkie instrumenty niezbędne do odparcia Talibów – tłumaczył prezydent.
Natomiast jego poprzednik oburzał się, że Stany Zjednoczone nie zniszczyły sprzętu wojskowego przed opuszczeniem Afganistanu, a teraz przeszedł w ręce talibów.
Według szacunków Donalda Trumpa, USA wydawały rocznie 42 mld dol. na obecność militarną w Afganistanie, podczas gdy całkowite wydatki Rosji na armię wynoszą 50 mld dol. rocznie. Łączne nakłady na afgańską armię zamknęły się kwotą 82 mld dol.
Gdyby Wojsko Polskie dysponowało taką kwotą, bylibyśmy naprawdę – Silni, Zwarci, Gotowi. Tymczasem, jak dziś niechętnie przyznaje administracja Bidena wartość nowoczesnego uzbrojenia, sprzętu łączności, środków transportu, samolotów i śmigłowców, które wpadły w ręce talibów, to ok. 28 mld dolarów.
- Miliardy, miliardy dolarów wydane na sprzęt dla afgańskiej armii. A teraz technologię najnowszych śmigłowców Black Hawk przejmą Rosja, Chiny i każdy kto dogada się z talibami – biadał na antenie telewizji Fox News Trump.
W tyle nie pozostała republikańska opozycja w Kongresie. – Relacje medialne pełne są talibów uzbrojonych w amerykańską broń, którą przejęli od sił afgańskich. Stanowi to poważne zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych i naszych sojuszników - powiedział kongresman Michael McCall z Komisji Spraw Zagranicznych Izby Reprezentantów USA.
Wywołany w ten sposób do tablicy, oświadczenie w sprawie broni musiał złożyć Biały Dom. Już po upadku Kabulu doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan przyznał, że większość sprzętu i uzbrojenia przekazanego afgańskiej armii przeszła w ręce islamistów.
Jeszcze dobitniej oceniło skalę problemu anonimowe źródło w administracji. W rozmowie z agencją Reutera urzędnik podsumował – Wszystko czego nie zniszczyliśmy należy dziś do talibów. Dodać należy, że wraz z 90 bazami wybudowanymi za amerykańskie i europejskie pieniądze.
Wszystko czyli konkretnie co? Informacje z różnych źródeł, m.in. Głosu Ameryki, Reutera, magazynu – The Military Balnce - ale także mediów rosyjskich, składają się na imponującą listę.
Jeśli chodzi lekkie uzbrojenie, talibowie mogli przejąć 600 tys. jednostek broni, w tym karabiny snajperskie różnej klasy, karabiny szturmowe M-16 oraz 162 tys. różnego rodzaju środków łączności.
Na ciężki sprzęt lądowy składa się 40 czołgów średnich T-55 i T-62, 640 transporterów opancerzonych MSFV, 200 pojazdów opancerzonych MaxxPro oraz 1,5 tys. samochodów Humvee w różnych konfiguracjach.
Jest też artyleria - 50 systemów rakietowych BM-21 Grad, 85 122-mm haubic D-30; 24 155-mm haubice M114A1 i około 600 moździerzy.
Amerykanie wyposażyli sojuszniczą armię w silne lotnictwo. Siły powietrzne składały się z dwóch eskadr czyli 24 lekkich samolotów szturmowych EMB-314 Super Tucano.
Przekazali także 4 maszyny transportowe C-130H Hercules, 24 lekkie Cessny 208B i 18 turbośmigłowych PC-12.
Na flotę śmigłowców składają się maszyny rosyjskiej produkcji – 12 szturmowych Mi-35, 76 transportowych Mi-17. Ponadto 41 lekkich MD-530F i do 30 wielozadaniowych UH-60A Black Hawk.
Dobrze, że Afganistan nie ma dostępu do morza, bo talibowie mieli dziś marynarkę wojenną wyposażoną w amerykańskie okręty o uzbrojeniu rakietowym.
A na poważnie, największe zaniepokojenie Waszyngtonu budzi przejęcie dronów ScanEagle. Mogą lecieć do 20 godzin, pokonując ogromny dystans. Obawy budzi także los 16 tys. systemów nocnej obserwacji, a więc w praktyce walki. To dzięki nim zachodnia koalicja miała nad talibami kolosalną przewagę rozpoznania i ogniową.
Oczywiście nie cały sprzęt jest sprawny ale magazyny armii afgańskiej pełne są rezerwowych podzespołów. W dodatku część pilotów na pokładach 50 maszyn uciekła do Uzbekistanu i Tadżykistanu.
Poza dyskusją pozostają również nikłe umiejętności islamistów w zakresie obsługi nowoczesnych systemów uzbrojenia. Jednak do talibów dołączyli żołnierze i specjaliści wyszkoleni przez armię amerykańską.
- Kongresmeni oraz senatorowie, w tym z partii demokratycznej, są sfrustrowani wydarzeniami w Afganistanie, obiecując zbadanie przyczyn porażki - komentuje „New York Post”.
- Wydarzenia ostatnich dni były kulminacją serii błędów popełnionych w ostatnim dwudziestoleciu – powiedział demokratyczny przewodniczący senackiej komisji spraw zagranicznych senator Bob Menendez.
Zapowiedział, że jego komisja przesłucha urzędników na temat negocjacji między administracją Donalda Trumpa i talibami oraz wyjścia z Afganistanu realizowanego przez administrację Bidena.
Przeprowadzenie śledztwa potwierdził demokratyczny przewodniczący senackiej komisji wywiadu. Senator Mark Warner powiedział, że zamierza współpracować z innymi komisjami - w celu uzyskania odpowiedzi na trudne, ale niezbędne pytania o to, dlaczego Stany Zjednoczone nie były przygotowane na upadek afgańskiego rządu.
Z kolei republikanie zażądali przesłuchania sekretarza stanu Antony Blinkena - Aby zrozumieć, dlaczego Departament Stanu był tak źle przygotowany na nieprzewidziane okoliczności.
- Strategia departamentu stanu była niespójna, brakowało ważnych szczegółów, a Kongres i Amerykanie nie byli dostatecznie informowani – konserwatywny portal newsmax.com cytuje fragment oświadczenia republikanów.
- Kryzysu bezpieczeństwa i humanitarnego, który rozwija się obecnie w Afganistanie, można było uniknąć, gdyby Joe Biden odpowiednio planował wydarzenia – oświadczyli z kolei republikanie z komisji sił zbrojnych Izby Reprezentantów w liście skierowanym do Białego Domu.
Niestety mleko już rozlało, czego świadomość mają także europejscy sojusznicy Ameryki.
- Po wyjściu USA i NATO z Afganistanu realnym zagrożeniem jest odrodzenie Al-Kaidy - powiedział Sky News minister obrony Wielkiej Brytanii.
Ben Wallace nazwał amerykańską decyzję o wycofaniu kontyngentu wojskowego - błędną i przedwczesną. Według niego, sytuacja w Afganistanie prowadzi do wzrostu niestabilności na całym świecie.
- Jestem ogromnie zaniepokojony tym, że upadłe państwa stają się bazami terrorystów. Al-Kaida powróci - prognozuje Wallace.
Kto pamięta, jak szybko ISIS (Państwo Islamskie) przekształciło się kalifat zajmujący połowę Iraku i Syrii, wie, że brytyjski minister ma rację. Błyskawiczną ofensywę islamistów umożliwiło przejęcie bez walki sprzętu irackiej armii, a jakże dostarczonego przez Amerykanów.
Taliban jest ugrupowaniem ekspansjonistycznym. Nawracanie niewiernych i zjednoczenie muzułmanów nakazuje Koran. Kraje posowieckiej Azji nie kryją obaw, że islamistyczni władcy Afganistanu rozpoczną eksport rewolucji.
Niepokoju nie kryją Chiny, które od lat nie mogą pokonać ujgurskich dążeń niepodległościowych. Boi się Rosja, która ma 20 mln obywateli islamskiego pochodzenia.
Na trwogę zabiła Europa. Nie tylko z powodu ogromnej fali imigracji spodziewanej w każdej chwili na graniach UE.
Nowoczesna broń w rękach talibów to przede wszystkim groźba terrorystycznej eskalacji. Przecież to pod ich kuratelą wyrosła Al-Kaida, atakując 11 września 2001 r. Stany Zjednoczone.
Z tym, że teraz islamiści nie muszą porywać samolotów. Mają własne maszyny załogowe, drony i rakiety. Zdobyli tony materiałów wybuchowych, a przede wszystkim nowoczesne systemy łączności. Co gorsza, ponownie są gotowi dzielić się śmiercionośnym dobrem z podobnymi sobie.
Inną kwestią jest wyciek amerykańskich technologii. Rosjanie i Chińczycy z pewnością chętnie zapłacą za tajemnice wojskowe USA.
Prawda o szkodach na skalę globalną wydaje się docierać do administracji Joe Bidena. Lepiej późno niż wcale. Z przecieków rysują się różne scenariusze. Od opóźnienia wycofania sił amerykańskich, przez pozostawienie silnej bazy, po konsekwentne niszczenie zdobytych arsenałów bombardowaniami lotniczymi.
Tyle, że takie działania to eskalacja, na którą talibowie odpowiedzą siłą czyli terrorem. Dlatego prawdopodobne jest afgańskie déjà vu.
- Afgański ruch oporu w jedynym niezajętym przez talibów regionie Pandższir zaapelował do Zachodu o wsparcie bronią - poinformował – The Washington Post.
Prośbę wyraził syn bohatera narodowego Afganistanu, legendarnego dowódcy walczącego z sowietami Ahmada Szach Masouda, którego gazeta nazywa przywódcą Afgańskiego Frontu Oporu.
Jak podkreślił Afgańczyk - Chociaż nasi sojusznicy opuścili pole bitwy, Stany Zjednoczone wciąż mogą być - wielkim arsenałem demokracji.
Ponadto przywódca ruchu oporu powiedział, że żołnierze armii afgańskiej odpowiedzieli na jego apel wzywający do walki z talibami i zmierzają do Pandższiru.
Według – The Washington Post - Los afgańskich powstańców zależy od tego, jak brutalnie będą rządzili talibowie oraz gotowości zachodnich partnerów do udzielenia pomocy.
Wiele wskazuje zatem, że Afganistan będzie nadal walczył. Tyle, że Afgańczycy będą zabijali siebie nawzajem bez obecności międzynarodowych sił wojskowych.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.