Niger - bezpieczeństwo energetyczne

Chaos w Nigrze to cios w Europę

Trzy lata – tyle czasu daje sobie przywódca junty, która przejęła władzę w Nigrze, na transfer władzy z powrotem w ręce cywilów. Ale bez względu na to, jak rzeczywiście potoczą się losy zamachowców, destabilizacja w afrykańskim kraju rykoszetem uderzy w Europę.

Mariusz Janik
Odkrywkowa kopalnia uranu w Arlit (Niger). Foto: David FRANCOIS, CC BY-SA 3.0, via Wikimedia Commons

Taki ogólnikowy harmonogram generał Abdourahamane Tchiani zakomunikował w ostatnią niedzielę, wychodząc ze spotkania z mediatorami regionalnej organizacji ECOWAS (stowarzyszającej 15 państw zachodniej części kontynentu, z Nigrem włącznie). Czy za takim, a nie innym kalendarzem oddania władzy kryje się jakiś konkretny plan zmian, jakie miałyby zajść w kraju w tym czasie – nie wiadomo. Wiadomo, że junta z Nigru czuje na plecach gorący oddech partnerów z ECOWAS.

Organizacja bowiem zdążyła już oświadczyć, że jest gotowa na militarną interwencję w Nigrze, która przywróciłaby do władzy prezydenta Mohameda Bazouma. Wprowadziła też naprędce sankcje, obejmujące m.in. odcięcie dostaw energii oraz zablokowanie wwozu wielu kluczowych towarów. Efektem są dziś m.in. wyłączenia prądu w dużych miastach Nigru, ze stolicą Niamey włącznie oraz skok cen na rynku artykułów spożywczych. I, rzecz jasna, gniew wojskowych. – To nielegalne i nieludzkie sankcje – narzekał Tchiani. – Nie wprowadzono ich celem znalezienia rozwiązania kryzysu, ale by rzucić nas na kolana i upokorzyć – dowodził.

ECOWAS odpowiada twardo, że wciąż wszystkie opcje – z militarną – są na stole. Tchiani kupuje czas deklaracjami takimi jak trzyletni termin sprawowania władzy. Ale te trzy lata (albo każdy inny termin leżący na stole) mogą się okazać kluczowe. Dla Europy.

W obliczu renesansu

Gdy w lutym zeszłego roku rosyjska armia wdarła się do Ukrainy, reakcja Europy była twardsza, niż spodziewali się agresorzy (choć bardziej powściągliwa niż chcieliby zwolennicy ukarania Rosji wszelkimi środkami). Poza sankcjami jednak objęła działania bardziej długofalowe, mające raz na zawsze uwolnić Europę od zależności od rosyjskich surowców – w tym poparcie dla renesansu energetyki atomowej. Ten renesans zaczął kiełkować nieco wcześniej, w chwili, gdy nowa taksonomia UE objęła uznanie atomu za „zielone” źródło energii. Ale impetu nabrał dopiero wiosną zeszłego roku.

Paradoksalnie jednak kolejne pakiety sankcji przeforsowane w Brukseli omijały rosyjski przemysł atomowy. W uproszczeniu jednak: coś za coś. Zerwanie z kopalinami – i tak w końcu planowane od pewnego czasu – wymaga nadawania odpowiedniego impetu budowie źródeł nuklearnych. A w tej branży Rosja ma do powiedzenia więcej, niż mogłoby się wydawać. Nie tylko sama jest stosunkowo dużym dostawcą uranu, ale też kontroluje – mniej lub bardziej pośrednio – np. dostawy atomu z dawnych republik azjatyckich, zwłaszcza z Kazachstanu, który zapewnia ponad 20 proc. globalnych dostaw uranu. Jeszcze większą dominacją rosyjski koncern Rosatom cieszy się na rynku technologii nuklearnych: przyjmuje się, że odpowiada za 36–38 proc. operacji związanych ze wzbogacaniem paliwa, a jego udział w rynku instalacji może być jeszcze wyższy.

Bruksela, podobnie jak Waszyngton zresztą, zostawiła zatem w murze sankcji furtkę dla nuklearnego know-how z Rosji. Po części dla dobra wybudowanych przez Rosjan – czasami jeszcze przed upadkiem komunizmu – elektrowni w Europie. Po części, by renesansu atomu nie zdławił niedobór paliwa na rynku. I może jeszcze po to, żeby nie drażnić krajów Azji czy Afryki, gdzie Rosjanie pełną parą dostarczają swoje jądrowe rozwiązania.

Dostawca z potencjałem

Na tym tle Niger stał się nagle krajem o kluczowym znaczeniu dla Europy. Jeżeli kraje europejskie nagle decydują się na przedłużanie życia swoich elektrowni atomowych, a na rynku pojawia się w krótkim czasie kilkadziesiąt projektów nowych instalacji (w czym Polska ma swój niebagatelny udział, w końcu rządowy program obejmuje nawet trzy tego typu obiekty), zabezpieczenie paliwa staje się w obszarze bezpieczeństwa energetycznego priorytetem. Oczywiście, na rynku uranu sporą rolę odgrywają też Kanada czy Australia, ale ich możliwości zwiększenia wydobycia surowca nijak się mają do – potencjalnie ekspresowo rosnącego – popytu.

Tak, z punktu widzenia globalnych rynków Niger nie jest graczem z podium: odpowiada za dostawy na poziomie 4-5 proc. globalnego zapotrzebowania. Ale dla dotychczasowych władz w Niamey najważniejszym partnerem była Europa – przede wszystkim za pośrednictwem zaangażowanych w Nigrze Francuzów – zaś uran był drugim po złocie najważniejszym produktem eksportowym. O ironio, po kilku dekadach stopniowego odwrotu od atomu (przyspieszonego katastrofą w Fukuszimie), był to przemysł słabnący.

Dziś mogłyby się przed nim jednak rysować nowe perspektywy. Dziś uran wydobywany jest w tym kraju w jednej kopalni, należącej do spółki Société des Mines de l'Aȉr (niemal w dwóch trzecich w rękach Francuzów, pozostałe udziały należą do Nigru), zlokalizowanej pod miejscowością Arlit, szmat drogi – jakieś 900 km – od Niamey. Ale do 2021 r. Francuzi wydobywali też uran pod miastem Akouta – i być może mogliby się tamtejszymi możliwościami ponownie zainteresować. W regionie Agadezu przez kilka lat działała też kopalnia Azelik/Teguidda – inicjatywa zastopowana wskutek „realiów rynkowych”, podobnie jak zapoczątkowany przez Francuzów i Koreańczyków, ale nie uruchomiony nigdy projekt Imouraren w tym samym regionie. Dwa kolejne projekty w Nigrze mają Kanadyjczycy, ale ten bardziej zaawansowany ruszył w ubiegłym roku i zacznie – o ile obecny chaos nie zablokuje prac – wprowadzać surowiec na rynek najwcześniej w 2025 r.

Rozchybotane dostawy

Innymi słowy, znaczenie Nigru jako uranowego zaplecza Europy przed 2022 r. nieco malało, ale potem „odbiło” i – jak się wydaje – miało z każdym kolejnym krokiem rosnąć. To oczywiście prowokuje do zadawania pytań, w jakim stopniu przewrót w Nigrze mógł być inspirowany z zewnątrz, a wlaściwie z Moskwy. Junta wszakże przechwyciła władzę z hasłami „zrywania z kolonializmem” na ustach i demolką francuskiej ambasady jako niemalże aktem założycielskim. Mało kto pomija przy tym peany, jakie na cześć generała Tchianiego wygłaszał Jewgienij Prigożyn.

Czy w tle jest rosyjski trop – to się zapewne okaże. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby jednak go zabrakło: Niger, jak wiele krajów na świecie, nie jest etnicznie i religijnie jednorodny, napięcia na tym tle są obecne i w aktualnym kryzysie. W Niamey odsunięty od władzy prezydent nie cieszył się wielką popularnością i manifestacje zwolenników junty raczej nie są aranżowanym na jej potrzeby spektaklem. Bardziej prawdopodobne wydaje się, że mundurowi wcześniej dostawali luźne sygnały poparcia – czy to od aktorów takich jak Prigożyn, czy też dyplomatów – że ich akcja nie spotka się z potępieniem Moskwy czy Pekinu.

Bez względu jednak na to, czy Kreml planował nigerską awanturę, czy tylko o niej wiedział, albo ucieszył się post factum, niestabilność tego afrykańskiego kraju w olbrzymiej mierze przekłada się na niestabilność nuklearnego renesansu w Europie. Co prawda, kilka dni po przewrocie Francuzi informowali, że dostawy uranu nie zostały zakłócone, ale sytuacja może się diametralnie zmienić w ciągu kilku godzin. A zasypanie dziury po tamtych „4 procentach” dostaw uranu może być trudniejsze niż znalezienie przez Zachód alternatyw dla rosyjskiego gazu i ropy.


Przeczytaj też:

Francusko – rosyjska awantura o Mali

Paryż grozi wycofaniem pomocy wojskowej, jeśli malijskie władze skorzystają z usług rosyjskich najemników. Dlaczego Moskwa angażuje się militarnie w Afryce, ryzykując nowy konflikt z Francją, UE i Waszyngtonem?

Turecki taniec na linie

Wraz z wybuchem wojny w Ukrainie, Ankara znalazła się między młotem a kowadłem. Wieloletnia strategia pod hasłem "żadnych sporów z sąsiadami" – odnosząca się również do krajów basenu Morza Czarnego, zatem tak Rosji, jak i Ukrainy – może teraz wylądować na śmietniku, skoro okoliczności coraz bardz...

Nuklearna ruletka, surowcowe szachy

W czwartek 4 sierpnia po raz kolejny przedstawiciele Waszyngtonu i Teheranu zasiedli do negocjacji zmierzających do zawarcia porozumienia w sprawie irańskiego programu nuklearnego. Stawka w tej grze rośnie: w dobie globalnego kryzysu energetycznego wywołanego agresją na Ukrainę i odcięciem Europy...

Macki Grupy Wagnera oplatają pół świata

Spięcie w relacjach Kremla z Belgradem to ledwie wierzchołek góry lodowej. Grupa Wagnera szuka – teraz do walki w Ukrainie, ale w dalszej perspektywie może i do stałych zleceń – rekrutów we wszystkich państwach, gdzie bieda i wojna zmusiły mężczyz...

Świeczka i koc

Życie proste nie jest, a życie gospodarcze tym bardziej. Zmiany i udoskonalenia wymagają często długoletnich procesów. Wydaje się, że powyższe stwierdzenia trącą na kilometr frazesami, niemniej jeżeli chodzi o oświetlenie i ogrzewanie w naszym kraju to chyba wiedza tajemna.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę