To prawda, że pucz wagnerowców zaszokował Kreml, wyrządzając niepowetowane, a przede wszystkim długotrwałe szkody dla reżimu Putina. Jednak zarówno na arenie wewnętrznej, jak i międzynarodowej Rosja inicjuje właśnie grę swoją niestabilnością.
Rosyjscy historycy przyznają, że myślenie polityczne moskiewskich elit ukształtowały dwa czynniki. Pierwszym było skopiowanie despotycznego i zmilitaryzowanego systemu państwa-ordy od mongolskich najeźdźców. Drugim czynnikiem, wpływającym szczególnie na sposób budowania relacji międzynarodowych, było powielenie metod stosowanych przez Bizancjum. Za pomocą szeroko rozumianej dyplomacji Konstantynopol wiekami przekuwał klęski w zwycięstwa, grając m.in. własnymi słabościami.
Historyk Michaił Heller nazwał taki sposób zarządzania kryzysowego „mongolską intrygą”. Wewnątrz Rosji charakteryzował się naprzemiennymi okresami odwilży i terroru. Jeśli chodzi o otoczenie zewnętrzne, miarą była umiejętność zawierania sojuszy oraz porozumień ze wstępnym założeniem ich niedotrzymania. Na tradycji „mongolskiej intrygi” wyrósł system policyjny carskiej ochrany, a w dobie bolszewickiej koncepcja aktywnych operacji wywiadowczych z użyciem aparatu propagandy. W obu dziedzinach obecna Rosja może się uznać za prawdziwego sukcesora policyjnej autokracji carów i sowieckiego totalitaryzmu.
Idąc takim tropem, Aleksandra Prokopenko z emigracyjnego ośrodka Carnegie Polityka (Moskiewskie Centrum Carnegie) nazywa reakcję Putina na pucz „bandażowaniem problemów”. Wynika z horyzontów myślowych satrapy, dzielących rzeczywistość na zgodną z jego wizją oraz wszystkie inne, oczywiście niesłuszne, poglądy.
Z pewnością bunt Prigożyna ujawnił skalę kryzysu rosyjskiego systemu politycznego i ogromne sprzeczności w aparacie siłowym, nie wyłączając armii. Wiemy natomiast, że Putin nie lubi podejmować decyzji pod presją. Mówiąc wprost, dokonuje zemsty na zimno. Z pewnością nie zdecyduje się na czystki podczas toczącej się wojny. Jak dotąd jest beneficjentem niekończącego się konfliktu, który przysłania oderwanie elit władzy od realnych problemów Rosji. Agresja maskuje realne problemy niewydolności ekonomicznej, wynikającej z zahamowania rozwoju społecznego.
Z drugiej strony kryzys zdemaskował największą słabość Putina. Podczas puczu zawiodły dwa filary reżimu: służby represyjne oraz propaganda. W pierwszym przypadku gasząc „pożar”, Kreml „zabandażował” problem lojalności aparatu siłowego. Putin uznał, że wszystko jest w porządku, bo armia, Rosgwardia i FSB nie przyłączyły się do Prigożyna. Nie przyjął do wiadomości ich całkowitej bierności. Jeśli chodzi o propagandę, jej aparat otrzymał po prostu zadanie nasilenia manipulacji. Ma podkreślać patriotyczne zjednoczenie narodu wokół prezydenta.
A zatem, czy Putin nie wykorzystuje puczu do wtórnego uruchomienia szwankującej machiny reżimu? Stan zawieszenia w wymierzaniu kar i ocenie lojalności musi działać mobilizująco na biurokrację oraz zwykłych Rosjan. W kontekście historycznym domysły na temat zakresu czystek muszą działać na elity i społeczeństwo jak miecz Damoklesa.
Jak również podpowiada historia, w momentach słabości Rosja nasilała mongolską intrygę ukierunkowaną na świat zewnętrzny. Wewnętrzne wzmocnienie wymagało międzynarodowej osłony, czyli stabilizacji. Tylko jak tego dokonać w warunkach przegrywanej wojny?
Rosyjska dyplomacja i służby specjalne rozpoczęły grę w szantaż, odpowiednio dyskontując bunt Prigożyna. W ostatnim czasie światowe media podchwyciły dwa tematy. Pierwszym są konsekwencje przejęcia władzy przez osobnika bardziej zdegenerowanego od Putina. Widmo „Prigożyna” dysponującego arsenałem broni jądrowej potężnie wystraszyło Zachód, który zaczął się także obawiać konsekwencji możliwego rozpadu Rosji na kilka atomowych bantustanów.
Kreml umiejętnie podsyca stany lękowe manipulacjami informacyjnymi. Wypuszcza kontrolowane wypowiedzi „ekspertów”, a głównie tajemniczych źródeł z Kremla, ochoczo dzielących się ocenami wydarzeń. Ich wspólnym mianownikiem jest destabilizacja Rosji, słabość i niepewna przyszłość Putina oraz narastające podziały w elitach władzy i aparacie siłowym.
Naprawdę o tym, co się dzieje za murami Kremla, nie wiemy nic. Medialne analizy rozwoju sytuacji pozostają wyłącznie spekulacjami. Oczywiście USA i państwa NATO mają służby wywiadowcze, ale bezpośrednich efektów ich pracy nie poznamy. Z drugiej strony Putin umiejętnie podsyca chińskie obawy Zachodu. To prawda, że Pekin do maksimum wykorzystuje niekorzystny dla Moskwy przebieg wojny oraz sankcje. Uzależnia sąsiada na wszelkie możliwe sposoby, od handlu, przez technologie, po inwestycje. Tymczasem widmo lennej Rosji sterowanej przez Państwo Środka niepokoi Biały Dom w takim samym stopniu, jak rosyjska napaść na Ukrainę.
Reszta to już kwestia wniosków. Jeśli dla USA najważniejsze jest powstrzymanie globalnej ekspansji Chin, a Rosja jest elementem układanki, wariantów gry Moskwą może być znacznie więcej niż jej kapitulacja. Mogą o tym świadczyć zakulisowe rozmowy z Kremlem, których fakt dementują zarówno USA, jak i Rosja. Najgorszym byłby jednak scenariusz negocjacji pod wpływem strachu. Czy Zachód zdaje sobie sprawę z celowego podsycania lęków przez Putina?
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.