„Bunt” prywatnej armii Jewgienija Prigożyna otwiera rozległą przestrzeń spekulacji. Jedno jest pewne, bez względu na cele organizatorów, skutki „puczu” będą większe, niż nam się w tej chwili wydaje.
Na to, co obecnie dzieje się w Rosji, zanosiło się od dłuższego czasu. Wojna, która miała być łatwym zwycięstwem, okazała się klęską, owocującą militarną rzezią, krachem gospodarczym, a przede wszystkim społecznym. Pomimo że propaganda i policja trzymają zwykłych Rosjan „za mordy”, wojna spolaryzowała kremlowskie elity władzy, biznesu oraz generalicję.
Pamiętajmy, że w szeregach armii Prigożyna odnalazło miejsce kilku zdolnych generałów. Wcześniej zostali pokonani przez duet Siergieja Szojgu i Walerija Gierasimowa, ponieważ stanowili dla aparatu siłowego niebezpieczną konkurencję zarówno pod względem działań wojennych, jak i politycznych. W Rosji zawsze istnieje problem związany z tym, komu car daje posłuch i przywileje.
Bezpośrednim powodem wydarzeń jest próba podporządkowania zgrupowania Prigożyna regularnej armii. W praktyce oznaczałoby to kapitulację wojskową i polityczną przed Szojgu i Gierasimowem, którzy byli tak krytykowani przez wojowniczego oligarchę. Data wyznaczona na 1 lipca i buntownicza reakcja wskazują, że Prigożyn odmówił. Na sile wojskowej najemników i kryminalistów opierał własny potencjał polityczny i biznesowy. Teraz z ich pomocą ratuje życie. Na co liczy?
Wojna spolaryzowała rosyjskie elity i rozbiła je na kilka frakcji. Są ci, którzy opowiadają się za zakończeniem napaści. Jest blok siłowy, który na skutek obecnej sytuacji międzynarodowej Rosji czerpie z wojny ogromne zyski ekonomiczne i polityczne. Obóz siłowy, który ma największy wpływ na Putina, również nie jest jednorodny. Składa się z koalicji FSB, sztabu generalnego, ministerstw obrony i spraw wewnętrznych oraz Rosgwardii – oraz jej krytyków, zwanych ultrapatriotami. To skrajni nacjonaliści i szowiniści w typie Igora Girkina (Striełkowa), uczestnicy Klubu Izborskiego z Aleksandrem Duginem na czele oraz liniowa kadra oficerska służb specjalnych i armii dostrzegająca grozę położenia. Nacjonaliści są zwierzęco antyukraińscy, antyzachodni i chcą użycia broni jądrowej. Podziały nie przebiegają według widocznych granic i dzielą Kreml, elity biznesu oraz bloki siłowy i cywilny aparatu władzy. Czy Prigożyn wykorzystuje te podziały i radykałów do swoich celów politycznych? Jest on raczej sprytnym graczem, który być może myśli obecnie o przejęciu kontroli nad Putinem lub nad Kremlem bez Putina.
O ile jego bunt nie jest wielką „ustawką”, czyli wspólną grą z FSB i tymże Putinem. Po co? Za takim wariantem przemawia cel znalezienia pretekstu do zakończenia wojny. Lub wręcz odwrotny, którym jest militarna eskalacja. Świadczy o tym widoczna korelacja zdarzeń. Wysadzając tamę w Kachowce i minując Zaporoską Elektrownię Atomową, Putin wykazuje gotowość do rozpętania III wojny światowej, co unicestwi Prigożyna oraz innych oligarchów. Nie można więc wykluczyć, że ratując skórę, szef prywatnej armii działa na rzecz Ukraińców. O jego zaskakujących kontaktach z HUR (ukraińskim wywiadem wojskowym) mówiło się od tygodni. A co, jeśli ustawka jest klasyczną głęboką operacją rosyjskich służb specjalnych mającą na celu totalne wprowadzenie Kijowa w błąd? Wykorzystując chaos po stronie rosyjskiej, ukraińska armia nasili ofensywę i da się schwytać w założoną pułapkę.
Pamiętajmy jednak, że w historii Rosji policyjne/wywiadowcze prowokacje wychodziły spod kontroli. Przekształcały się w zapłony pałacowych spisków i rewolucji. Taką rolę, bez względu na cele Prigożyna lub polityczne kalkulacje Putina, z pewnością może odegrać faktyczny lub zaplanowany bunt zbrojnej masy. Przecież od identycznego buntu zapasowych pułków gwardii dowodzonych przez socjalizujących inteligentów, czyli oficerów rezerwy, zaczęła się demokratyczna rewolucja lutowa 1917 r. Wówczas na skutek abdykacji Mikołaja II państwo rosyjskie i jego aparat rozpadły się w 48 godzin. Po czym niewyobrażalny chaos wykorzystali bolszewicy, a więc radykałowie, którzy wzięli po prostu władzę leżącą na ulicy. Taki scenariusz jest w pełni możliwy także obecnie.
Dlatego kluczowym pytaniem jest reakcja służb specjalnych, policyjnych i armii, które w 1917 r. zdradziły cara. Jeśli ich kadry zawodowe odmówią strzelania do wagnerowców, a tak samo postąpią rekruci, wynikiem spisku może być abdykacja Putina. Bez odsunięcia zbrodniarza od władzy niemożliwe są pokojowe negocjacje o zakończeniu wojny. W takim razie Prigożyn sam byłby manipulowanym pionkiem? Równie otwarte pytanie brzmi: kto przejmie władzę po Putinie? Zwolennicy naprawy relacji z Zachodem czy wojenni ultrasi? Chętnych jest wielu.
Bez względu na trafność oraz ilość scenariuszy, następstwa „puczu” są i będą ogromne. Przede wszystkim w Rosji powstaje alternatywny wobec Kremla ośrodek władzy, a to, jak wskazuje historia, początek demontażu systemu politycznego. Obecny reżim opierał się wyłącznie na bezalternatywności Putina, zgodnie z propagandowym hasłem: Nie ma Rosji bez „ojca narodu”, bez cara nie ma rosyjskiej nacji.
Personalnie Putin traci kluczową pozycję najwyższego arbitra politycznego, a więc carte blanche udzieloną mu przez elity władzy, biznesu, biurokrację i struktury siłowe. Ani Szojgu, ani Prigożyn nie poprosili cara o rozstrzygnięcie, która z frakcji ma rację! A to otwiera przed Putinem ponurą perspektywę. Nie tylko przestaje być potrzebny kremlowskim grupom interesów, ale płynnie wchodzi w rolę kozła ofiarnego do odstrzału.
Z międzynarodowego punktu widzenia Rosja traci resztki podmiotowości w globalnym systemie. Od chwili puczu nie wiadomo, z kim negocjować. Czy jakiekolwiek ustalenia z Putinem mają siłę prawną i sprawczą? Może już nie. Będą negowane przez drugie centrum polityczne Rosji.
Z punktu widzenia Polski niejasna sytuacja wewnętrzna kraju agresora jest zagrożeniem. Chaos w państwie z ogromnym arsenałem jądrowym nigdy nie wróży nic dobrego. Podobnie jak przejęcie rządów przez grupę ludzi, być może z lepszymi intencjami, ale kompletnie pozbawioną legitymacji społecznej do sprawowania władzy. Jeszcze gorszym wariantem jest spisek ultrasów gotowych do rozpętania III wojny światowej.
Obecna sytuacja wymaga niezwykłej ostrożności, skoordynowanej reakcji całego Zachodu w porozumieniu z Chinami. Przede wszystkim potrzebne są kanały łączności z rosyjskimi elitami oraz wiarygodne informacje wywiadowcze.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.