Werbunek kryminalistów na wojnę z Ukrainą stawia Kreml w trudnej sytuacji. Jeśli zgodnie z obietnicami zostaną amnestiowani i powrócą do domów, Rosję czeka eksplozja bandytyzmu. Jeśli oligarcha Prigożyn nie dotrzyma słowa, bandyci mogą wzniecić bunt na linii frontu.
– Rosyjscy więźniowie, którzy zostali ranni, a nawet stracili kończyny, nie powinni natychmiast wracać do domu – oznajmił sponsor „grupy Wagnera” Jewgienij Prigożyn.
Oligarcha niedwuznacznie zaproponował, aby kryminaliści, którzy spełnili warunki amnestii kilkumiesięcznym kontraktem, zapisali się na kolejną turę frontowych walk. Tak należy interpretować dalszy ciąg jego wypowiedzi: – jednemu kula przeszła przez głowę, uszkodziła czaszkę. Stracił wzrok i częściowo słuch. Nogi nie ma, rąk nie ma, wzroku nie ma, ale to nie oznacza, że może łamać prawo. Albo wracaj do domu i żyj uczciwie, lub zostań tu do końca swoich dni – zaproponował Prigożyn.
Zdecydowanie lepszy jest drugi wariant. Według „kucharza Putina”, miejsca w szeregach starczy nawet dla ludzkich wraków: wrócą do linii i będą walczyć na pozycjach, które nie wymagają obecności wszystkich kończyn. Wymyślił, że będą saperami.
– Jeśli wybuchnie kolejna mina, wyrwie mu co najwyżej metalową protezę, a wtedy przyspawamy mu nową – obiecał Prigożyn w czasie spotkania z amnestionowanymi bandytami. Dodał zarazem, że społeczeństwo powinno traktować skazanych z jak najgłębszym szacunkiem.
– Chcieli po prostu bronić ojczyzny i są pełnoprawnymi członkami społeczeństwa. Jakby ich dopiero co przywieziono z porodówki – podsumował herszt najemników.
Takie postawienie sprawy ujawnia dylemat, przed którym stanął Kreml. Propaganda oszukuje nie tylko cywilne społeczeństwo, ale także armię. Była to zresztą jedna z fundamentalnych przyczyn klęski na początkowym etapie agresji. Ponad 200 tys. żołnierzy było przekonanych, że nie rusza do walki, tylko bierze udział w manewrach bądź zbrojnej demonstracji. Na wzór Czechosłowacji w 1968 r. lub Afganistanu 1979 r. będą udzielali „pokojowej” internacjonalistycznej pomocy. Kłamstwo zemściło się 100 tys. zabitych i wyeliminowanych z walki.
Jednak co innego regularna armia, najemnicza grupa Wagnera, a co innego bandyci wypuszczeni z kolonii karnych w zamian za wolność. To bydło rzeźne, którego planowanym losem jest śmierć. Rzucani do falowych ataków na Bachmut, mają szybko zginąć. I tak zapewne jest w przypadku większości przestępców. Jednak ocalała mniejszość stanowi ogromne zagrożenie tak dla frontu, jak i Rosji.
Putin i Prigożyn dokonali przypadkiem negatywnej selekcji naturalnej. Rzeź przetrwali najbardziej bezwzględni, psychopatyczni i zdeprawowani kryminaliści. Przy tym najsprytniejsi, bo zostali rzuceni do walki bez żadnego przeszkolenia. Nie dość, że w koloniach karnych żyli według bandyckiego kodeksu etycznego, na froncie oduczyli się kompletnie ludzkich odruchów. Wykrzywieni społecznie, zostali dodatkowo uwarunkowani na mordowanie. Krzywa ich deprawacji poszybowała w górę. Mają poczucie bezkarności, zadawania cierpień i prawa do gwałtów oraz rabunków.
Jeśli wrócą do Rosji, to jako zorganizowane bandy, z którymi nie da sobie rady ani policja, ani osławiona Rosgwardia (wojska wewnętrzne). Pozostawienie amnestiowanych na wolności oznacza, że cały kraj zaleje fala okrucieństwa i ciężkich przestępstw. To nie przelewki, bo według Białego Domu w szeregach grupy Wagnera walczy 50 tys. najemników, z czego tylko 10 tys. to wolnościowa kadra. Pozostałe 40 tys. zostało wypuszczone z więzień i na tym nie koniec. Werbownicy Prigożyna w koloniach karnych działają pełną parą.
W stabilnych warunkach bandytyzm byłby na rękę reżimowi, dając pretekst wzmocnienia społecznych represji. Na pewno taki scenariusz leży w sejfach FSB. Natomiast w przypadku wybuchu społecznego wywołanego skumulowanym efektem klęsk wojennych i sankcji, scenariusz wymknie się spod kontroli. Kryminalne bandy, pozorując obywatelski sprzeciw, doprowadzą do takiej anarchii, przy której rozruchy uliczne w USA sprzed trzech lat będą zabawą przedszkolaków.
Z drugiej strony niedotrzymanie warunków amnestii i zatrzymanie przestępców w Ukrainie grozi ich buntem wprost na linii walk. Rozsierdzeni bandyci obok świeżo powołanych mobików to najmniej stabilny, a wręcz wybuchowy kontyngent sił agresji. W przypadku buntu zamiast kolejnej ofensywy rosyjska armia straci impet na pacyfikacji kilkudziesięciu tysięcy ludzi pod bronią.
Dla strony ukraińskiej rysuje się szansa wykorzystania bandytów przeciwko Putinowi. Chodzi o uświadomienie im beznadziejnej sytuacji, w jakiej się znajdują, czyli zdemaskowanie kłamstw Prigożyna o powrocie do domów. Czy uda się sprowokować bandytów do działania niezgodnego z kremlowskimi kalkulacjami?
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.