Zapowiedź odwrotu rosyjskiej armii z Chersonia wywołała niemałe zamieszanie wśród ekspertów. Część z nich wskazuje na strategiczną klęskę Moskwy. Oponenci podkreślają, że do ostatecznego zwycięstwa Ukrainy jeszcze daleko i Chersoń może odegrać w jego osiągnięciu negatywną rolę. Wydaje się, że jedni i drudzy mają po części rację.
Pierwsze oświadczenia i komentarze napływające z Kijowa pokazują, że Ukraińcom trudno uwierzyć, w to co się dzieje, choć ich armia od wielu tygodni prowadziła działania obliczone na taki efekt. Systemy HIMARS systematycznie niszczyły mosty na Dnieprze, odcinając rosyjskie zgrupowanie od zaopatrzenia. Armia krok po kroku podchodziła pod miasto. Z drugiej strony od września kremlowscy generałowie koncentrowali na okupowanym południu Ukrainy rezerwy sprzętu i ludzi, nie wyłączając nowo powołanych w ramach powszechnej mobilizacji. Jak oceniają zachodnie źródła wywiadowcze, w samym Chersoniu zgrupowali ok. 30 tys. żołnierzy.
Z militarnego punktu widzenia opuszczenie pozycji jest jednak uzasadnione, o ile Putin nie chce, aby jego siły zbrojne powtórzyły los 6 armii generała Friedricha Paulusa pod Stalingradem. Kocioł, czyli okrążenie Rosjan jest kwestią czasu, a trudno uwierzyć, że oddziały zdemoralizowane brakiem żywności i amunicji będą z fanatycznym uporem broniły festung Chersoń.
Inne czasy, inna Rosja. Bandyci w mundurach przyjechali grabić, mordować, a nie umierać samemu. Chyba że przykład dadzą dowódcy, na czele z generałem Surowikinem i osobiście Putinem. Nie bez przyczyny ukraiński intelektualista Jurij Andruchowicz ocenia, że rosyjskie społeczeństwo jest w stanie degeneracyjnego rozkładu, co zawdzięcza głębokiej pogardzie ze strony własnych elit. Jeśli oligarcha Jewgienij Prigożyn, robiący na wojnie karierę i pieniądze, nazywa rodaków ginących setkami na froncie „samcami, które osiągnęły dojrzałość płciową”, ukazuje brutalną prawdę o nieludzkich relacjach społecznych. Kreml traktuje własnych obywateli, jak bydło, a więc identycznie jak w XVII w. Wówczas ruskie chłopstwo ostatecznie przywiązano do ziemi, pozbawiono praw i traktowano jak zwierzęta inwentarskie.
Patrząc na to, co się dzieje przez pryzmat strategii, ewakuacja Chersonia jest historyczną klęska armii rosyjskiej, porównywalną z niepowodzeniem operacji zdobycia całej Ukrainy w 72 godziny. To koniec marzeń o zdobyciu Odessy i okupacji kraju wzdłuż linii Dniepru oraz jego odcięciu od morza.
Natomiast jeśli chodzi o politykę, z hukiem wali się imperialne marzenie, zamieniając rosyjski szowinizm w upokorzenie, co do reszty rozłoży morale armii i cywilnego zaplecza. Ewakuacja uderzy mocno w wiarygodność Putina. Jak będzie wyglądał jego prestiż, a wraz z nim ślepe zaufanie Rosjan, jeśli niedawno z pompą anektował zajętą część obwodu chersońskiego po to, aby dziś z niego uciekać?
Najciekawszy jest aspekt ekonomiczny. Pod względem zdolności produkcji uzbrojenia Rosja leży na obu łopatkach. Bez zachodniego komponentu jej czołgi, rakiety i samoloty to kupa złomu. Cała gospodarka ledwo zipie, o czym świadczy decyzja odstąpienia od jej mobilizacji. Po wielu miesiącach sankcji i wykorzystaniu rezerw nie ma czego mobilizować. Czy dlatego klakierzy Putina nalegają na rozmowy pokojowe z Kijowem?
Ostrożność Ukrainy w fetowaniu sukcesu ma jednak podstawy. A co, jeśli Putin wyciągnął wnioski z dotychczasowych porażek? To bardzo prawdopodobne, ponieważ za Chersoniem na drodze ukraińskiej armii leży już tylko Krym, Donbas i Ługańszczyzna. Ich utrata oznacza koniec zbrodniczego reżimu. A to rodzi desperację, a zarazem niebezpieczeństwo. Co zatem mogą zrobić agresorzy? Z pewnością mobilizacja będzie kontynuowana. Kadrowa armia została wybita, tymczasem front ma długość tysiąca kilometrów. Wycofując się za Dniepr, rosyjscy generałowie przerzucą chersońskie zgrupowanie na wschód. Chcą ludzką krwią zablokować wyzwolenie Doniecka i Ługańska.
Ponadto Moskwa jest gotowa na wszystko, dlatego nie pozwoli ukraińskiej armii spokojnie przezimować w Chersoniu. Miasto i przylegające obszary mogą zostać zatopione wodami zniszczonej tamy elektrowni wodnej w Kachowce. Nawet jeśli tak się nie stanie, rosyjska artyleria na wzór Mariupola zetrze Chersoń z powierzchni ziemi.
Putin stracił inicjatywę, a los jego reżimu się chwieje. Jedyne, co może zrobić, to przeciągać wojnę, licząc na zmęczenie Zachodu lub, tak samo jak Hitler, na cud. Będzie pchał rekrutów na rzeź, aż Rosjanie wreszcie oprzytomnieją od ilości trumien z gruzem-200. Jednak, ze względu na planową demoralizację społeczeństwa, do klęski Rosji w wojnie jeszcze daleko. Ukraiński optymizm, choć uzasadniony, będzie wymagał hartu i kolejnych ofiar, a od Zachodu ciągłego wsparcia. Inaczej morderca z Kremla odzyska oddech i wszystko zacznie się od nowa.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.