Komentując niedawną wizytę Putina na okupowanych czasowo terytoriach Ukrainy, opozycyjni analitycy zwrócili uwagę na niezwykłą oprawę. Car spotkał się z watażkami dowodzącymi bandycką armią, ale bez udziału ministra obrony Siergieja Szojgu i szefa sztabu generalnego Walerija Gierasimowa. Z pozoru mogły o tym zadecydować względy bezpieczeństwa.
Putin jest na tym tle paranoikiem. Mówią o tym otwarcie ludzie z jego otoczenia oraz uciekinierzy z Rosji. Do wizytacji mieli namówić dyktatora szefowie jego administracji (kancelarii). Zgodził z wyraźną niechęcią, jak każdy tchórz, a dokładniej jak satrapa, który czuje, że dobiega jego polityczny, a może nawet ziemski kres.
Po dokładniejszej analizie blogosfera doszła do wniosku, że Siergiej Kirijenko i Aleksiej Gromow, bo o tych urzędnikach Putina mowa, postanowili pokazać szefowi trochę prawdziwego świata. Mówiąc wprost, otworzyli mu z lekka oczy na rzeczywistość, w jakiej się znalazł i faktyczne osiągnięcia armii. Jeśli taki był motyw niecodziennej wizyty Putina, Kirijenko i Gromow nie zrobili tego, bo są gołębiami pokoju. Raczej postanowili chronić siebie w nieodległych rozliczeniach. I za wojenne niepowodzenia, i decyzje głównego zbrodniarza, które wcielali w życie.
Przy okazji skompromitowali wojskową frakcję Kremla w osobach ministra obrony i szefa sztabu generalnego. Jak twierdzą antyreżimowe media na podstawie anonimowych źródeł (traf chciał z administracji dyktatora), Szojgu i Gierasimow przekazywali, a wręcz karmili Putina dezinformacją o stanie wojny. Nie było to jednak wyłącznie działanie z premedytacją, tylko uboczny efekt lizusostwa, a więc karierowiczostwa. To dwa czynniki, które zapewniają udział w korupcyjnym podziale łupów, czyli okradaniu Rosji. System kłamstwa ma pionową i hierarchiczną strukturę, od lejtnantów, po generałów dowodzących rodzajami sił zbrojnych i okręgami wojskowymi. Słowem, każdy podwładny na służbowej drabinie łże, aby uszczęśliwić przełożonego. Tylko fałszując raporty, może bezkarnie kraść.
„Przenośnik kłamstw”, bo tak nazwał fenomen „The Moscow Times”, powstał na długo przed wybuchem wojny. Miał jednak kluczowy wpływ na wyolbrzymienie własnych sił oraz niedoszacowanie potencjału Ukrainy. Mówiąc prościej, doprowadził do błędnej decyzji rozpoczęcia agresji. Czy po spotkaniu z polowymi dowódcami, którzy jako podwładni Szojgu i Gierasimowa nigdy nie mieli dostępu na Kreml, Putinowi otworzyły się oczy?
Jeśli tak, powinien również przyjrzeć się MSW, w którym panuje identyczny system. Nieuwaga może kosztować Putina uliczną rewolucję. To nie przesada, przynajmniej w Moskwie. Na rozkaz FSB stołeczna policja przystąpiła do masowej czystki. Powód? Jej funkcjonariusze równie masowo handlowali informacjami. FSB od kilku tygodni dokonuje w tej sprawie aresztowań. Chodzi o zyskowny proceder sprzedaży danych w Internecie. FSB nie zainteresowała się nim z powodów korupcyjnych, bo jest tak samo przesiąknięta złodziejstwem. Problem w tym, że z okazji kupna szeroko korzystał ukraiński wywiad. Pozyskiwał dane osobowe nie tylko poborowych, ale wysokiej rangi funkcjonariuszy bezpieczeństwa i sił zbrojnych. I jak oszukiwany Putin ma wygrać wojnę oraz utrzymać władzę?