– Rosyjska gospodarka zszokowana sankcjami i wojną nadal spada – poinformowało ministerstwo rozwoju gospodarczego w raporcie operacyjnym za styczeń-luty. PKB skurczył się o 3,2 proc. wobec spadku o 2,1 proc. w zeszłym roku. Mimo trzyzmianowej pracy zbrojeniówki (wzrost produkcji o 40 proc.) przyspieszył spadek innych kluczowych sektorów. Przemysł motoryzacyjny i farmaceutyczny odnotowały dwucyfrowe tąpnięcie. Według ekspertki Alfa Banku Natalii Orłowej rozpoczęła się właśnie kumulacja długoterminowych zagrożeń. Wojna przyniosła kolejną falę spadku realnych dochodów Rosjan. Dotychczasowa umowa Putina z obywatelami jest oparta o zasadę pełnej miski w zamian za spokój społeczny. Tymczasem według „The Moscow Times” obroty rynku wewnętrznego spadły do poziomu sprzed 12 lat.
– Statystykę wzbogacają kosmetyczne dane produkcji czołgów i pocisków. To nie jest prawdziwy wzrost produkcji, a tym bardziej rozwój gospodarczy – komentuje opozycyjny tytuł. Jak dodaje, dotychczas sytuację materialną społeczeństwa ratowały finansowe zastrzyki z budżetu. Jednak rząd nie będzie ich w stanie kontynuować z powodu rosnącej dziury budżetowej wywołanej embargiem na rosyjskie surowce energetyczne. Federalny deficyt sięgnął 4 bln rubli, a dochody z ropy i gazu spadły o połowę. Tak wysycha pierwsze źródło stabilności reżimu Putina.
Czy cios łaski zada tąpnięcie szarej strefy, która dotychczas ratowała dochody Rosjan? Choć ukryta, pozostawała głównym czynnikiem dostosowania gospodarki do niekorzystnych warunków, osłaniając społeczeństwo przed ekonomicznymi skutkami wojny.
Według niezależnych szacunków szara strefa odpowiadała nawet za jedną trzecią PKB Rosji. W 30 z 86 regionów Rosji zapewniała prawie połowę miejsc pracy. Tymczasem w ubiegłym roku liczba zatrudnionych w nieformalnym sektorze indywidualnych przedsiębiorców zmniejszyła się o 1,2 mln osób. Według dziennika „Wiedomosti” świadczy to, że szara strefa skurczyła się do najniższego poziomu od 2011 r. Obecnie szacuje się, że nieformalna gospodarka przynosi dochody tylko 13 mln Rosjan w wieku produkcyjnym. To milion mniej niż podczas pandemicznego załamania, które Kreml zalał osłonami budżetowymi.
Paradoksalnie, spokój społeczny ratuje mobilizacja. 300 tys. Rosjan, głównie z biednych regionów, trafiło na front w Ukrainie. Statystyki ujmują ich jako opłacanych przez sektory wojskowy i bezpieczeństwa. Pozwala to fałszować dane rynku zatrudnienia i spadku dochodów ludności. Oficjalnie bezrobocie wynosi 3,6 proc. i pozostaje najniższe od lat. Równie oficjalnie w 2022 r. Rosjanie zubożeli o 1 proc.
W rzeczywistości pokaźna część społeczeństwa utrzymywana dotychczas przez szarą strefę znalazła się na progu materialnego załamania, co wpływa na legalną gospodarkę. Ludzie konsumują mniej towarów i usług, a dochody straciły całe grupy zawodowe, na przykład rolnicy, mechanicy i pracownicy sektora transportu oraz logistyki.
Zdaniem ekspertów „The Moscow Times” ukryte bezrobocie może być trzykrotnie wyższe od oficjalnych danych. Tak inicjuje się reakcja łańcuchowa. Jeśli Kreml nie zakończy wojny i nie przywróci handlu zagranicznego, na co się nie zanosi, w 2023 r. sytuacja społeczna może wyjść spod kontroli. Należy bowiem pamiętać, że do masy bezrobotnych, a więc pozbawionych dochodów pracowników szarej strefy, dołączą kolejne miliony. Według Rosstatu 4,2 mln Rosjan pracowało w niepełnym wymiarze godzin lub z powodu sankcji przebywało na urlopach bezpłatnych. Są opłacani przez pracodawców, którym z powodu recesji oraz embarga kurczą się dochody. W sumie powstaje samonakręcający się mechanizm społecznej i gospodarczej autodestrukcji. Uruchomił go osobiście Putin, dokonując agresji.