Podjęta ponad pół wieku temu decyzja o szerokim otwarciu Francji na tanią siłę roboczą z krajów, które Francja niegdyś kolonizowała (i których mieszkańcy siłą rzeczy nienawidzą Francuzów), była posunięciem, o którym jeszcze długo będą się toczyć debaty. Owszem, imigranci przez pewien czas pomagali Francji się rozwijać. Pracy dla ich potomków już jednak zabrakło. Globalizacja i dezindustrializacja spotkały się ze słabościami strukturalnymi gospodarki francuskiej (takimi jak przeregulowanie i nadmierna biurokracja) i zaowocowały brakiem etatów dla młodych ludzi z przedmieść. Zawiódł też na całej linii państwowy system edukacji. Na przedmieściach wyrosły więc całe pokolenia gniewnych ludzi, którzy nie identyfikowali się z państwem francuskim i kulturą kraju-gospodarza. Kolejne rządy próbowały ratować sytuację, lokując ogromne sumy w zasiłki społeczne i różnego rodzaju programy pomocowe. Ta próba kupienia serc i umysłów potomków imigrantów skończyła się jednak fiaskiem. Hojne zasiłki stały się sposobem na życie dla dziewcząt i kobiet. Chłopców i mężczyzn takie nudne życie z gromadką dzieciaków „na socjalu” nie mogło pociągać. Zagospodarowały ich więc gangi oraz organizacje terrorystyczne.
Macron zapowiedział, że uczestnicy zamieszek zostaną ukarani grzywnami. Śmiechu warte! Czy on nie zdaje sobie sprawy, że ma do czynienia z wojną? Ci zadymiarze jasno zadeklarowali, że nie uznają państwa francuskiego. Pokazali to, choćby podpalając biblioteki i szkoły zbudowane wcześniej przez to państwo w ich dzielnicach. Ci bandyci nie szanują też własnych społeczności. Podpalane przez nich samochody należały przecież do ich sąsiadów – też często mało zamożnych imigrantów. Rasa, narodowość czy wyznanie nie mają tu nic do rzeczy. Mieliśmy do czynienia z rewoltą bandziorów i bezmózgów. Rewoltą, która powinna zostać stłumiona w sposób możliwie brutalny. Każdy następny zadymiarz powinien mieć świadomość, że podpalając samochody na ulicy, naraża się na to, że dostanie kulkę od policji, a jeśli uda mu się przeżyć, to nie wywinie się za pomocą śmiesznie niskiej grzywny, ale trafi na długie lata do ciężkiego więzienia, w którym będzie traktowany przez wszystkich jak ostatni śmieć. Chcieli wojny, to niech poniosą jej konsekwencje. Oczywiście przydałyby się też reformy systemowe. Choćby pozbawianie wszelkich zasiłków i świadczeń rodzin, które wychowały sobie młodocianych przestępców. Jak im się nie podoba „rasistowska” i „kolonialna” Francja, to niech nie biorą od niej pieniędzy.