Francja

A jeśli Le Pen miała przegrać?

W „dojrzałych demokracjach” ludzie wiedzą, na kogo głosować. Politycy nie muszą się więc specjalnie wysilać, by wygrywać wybory. Wyraźnie to pokazała druga tura elekcji prezydenckiej we Francji. Zmierzyło się w niej dwoje nielubianych, autorytarnych kandydatów. Wygrał ten, który miał wcześniej okazję strzelać do demonstrantów.

Hubert Kozieł
Foto: Grégory Roose | Pixabay

Przyglądając się francuskim wyborom prezydenckim, można mieć uczucie déjà vu. Oto bowiem pojedynek między Macronem i Le Pen odbył się już drugi raz z rzędu. Te podobieństwa są jednak powierzchowne. O ile obecnie Marine Le Pen zdobyła 41,5 proc. głosów, to w 2017 r. miała ich 33,9 proc. W 2012 r. owa kandydatka nacjonalistów nie załapała się do drugiej tury – w pierwszej miała za to 17,9 proc. W 2007 r. startował jej ojciec – Jean Marie Le Pen – który znalazł się na czwartym miejscu, z 10,4 proc. głosów. W 2002 r. osiągnął największy sukces – dostał się do drugiej tury wyborów, w której uzyskał 17,8 proc. poparcia (pokonał go prezydent Jacques Chirac). Jean Marie był czwarty w wyborach prezydenckich w 1995 r. (15 proc.), również czwarty w elekcji z 1988 r. (14,4 proc.) i siódmy w 1974 r. (0,7 proc.). Można powiedzieć, że rodzinnym sportem Le Penów jest startowanie w wyborach prezydenckich i ich przegrywanie.

Obserwując karierę tej rodziny, można też odnieść wrażenie, że jej zadaniem jest głównie kanalizowanie poparcia dla elektoratu ludzi niezadowolonych. Ponoć z tego powodu socjalistyczny prezydent Mitterand zakulisowo wspierał rozwój ugrupowania Jean Marie Le Pena. Wokół tego ruchu nacjonalistycznego kręcili się zaś zawsze podejrzani ludzie ze służb specjalnych. Jean Marie Le Pen to oczywiście zasłużony wojskowy weteran. Czyżby więc założył swoją partię na rozkaz z góry? Czy przegrywał kolejne wybory również na rozkaz?

Być może tegoroczne wybory prezydenckie były ostatnim momentem, gdy strategia kanalizowania niezadowolenia społecznego poprzez ruch rodziny Le Pen była skuteczna. Za pięć lat, podczas kolejnych wyborów prezydenckich, odsetek niezadowolonych Francuzów może mocno przekraczać 50 proc. Na Le Pen oddało w tych wyborach głos zadziwiająco dużo Francuzów pochodzenia arabskiego i afrykańskiego. Może więc ktoś z klanu Le Penów zasiądzie w końcu w Pałacu Elizejskim. Jeśli nie Marine, to może jej 32-letnia córka Marion Marechal-Le Pen? Wszystko zostanie w rodzinie, a służby będą miały czas, by przygotować się do odgórnej rewolucji.


Przeczytaj też:

Francusko – rosyjska awantura o Mali

Paryż grozi wycofaniem pomocy wojskowej, jeśli malijskie władze skorzystają z usług rosyjskich najemników. Dlaczego Moskwa angażuje się militarnie w Afryce, ryzykując nowy konflikt z Francją, UE i Waszyngtonem?

Czy Putin szantażuje hakami unijnych polityków?

Zadziwiająca opieszałość i jawna niechęć niektórych państw UE w okazaniu pomocy Ukrainie każe wręcz zadać pytanie: jakie materiały kompromitujące i na kogo spoczywają w kremlowskich sejfach?


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę