Losy osobnika anihilowanego w petersburskim zamachu to przestroga dla wszystkich zdrajców. Kryminalista i sprzedawczyk dla Ukraińców. Odepchnięty i pogardzany przez Rosjan. Czy dlatego zginął? A może jako człowiek niepotrzebny został celowo wybrany na ofiarę?
Władlen Tatarski, a naprawdę Maxim Fomin zginął w Petersburgu od eksplozji własnej podobizny. Tak przynajmniej twierdzi FSB, według której materiał wybuchowy znajdował w statuetce wręczonej ofierze tuż przed wybuchem. Czego dokonał w życiu, aby stać się celem zamachu terrorystycznego, jak twierdzi kremlowski reżim? A może był ofiarą politycznej prowokacji? Na taki wątek wskazuje rosyjska opozycja.
Rocznik 1982, syn górnika z donbaskiej, a zatem ukraińskiej Makijewki. Wykształcenia nie zdobył, ale próbował sił w biznesie. Zbankrutował. Żeby się odkuć, napadł na bank. Również bez powodzenia, za co to trafił do więzienia w Gorłowce.
Kiedy w 2014 r. Putin pierwszy raz napadł Ukrainę, Fomin uciekł z zakładu karnego i dołączył, jak wielu kryminalistów, do „separatystycznej milicji”. Służył pod rozkazami wsławionego zwierzęcym okrucieństwem psychopaty, rosyjskiego agenta Igora Bezlera. "Za zasługi” Fomin został amnestionowany przez Kreml. Tyle że nawet „siły zbrojne Donieckiej Republiki” nie chciały w swoich szeregach bandyty.
Wówczas Maxim przybrał pseudonim Władlen Tatarski i mianował się korespondentem wojennym. Mimo że całe życie był obywatelem Ukrainy, postanowił mścić się na ojczyźnie za własne niepowodzenia. Aby zasłużyć się nowym panom, z gorliwością zdrajcy rzucił się propagować wartości „ruskiego świata”. Gdy Putin napadł Ukrainę drugi raz, sławił zbrodnie wojenne, na przykład ostrzelanie ambulansu z rannymi żołnierzami ukraińskimi. Chciał zostać sieciowym trybunem ludowym, dlatego licytował się radykalizmem z kremlowskimi propagandystami. Żądał masowego rozlewu krwi i wymazania Ukrainy z mapy. Beształ Rosjan uciekających przed mobilizacją. Chwalił Putina.
W końcu zyskał patrona, Jewgienija Prigożyna, stając się piewcą zbrodni Wagnerowców. Fomin znalazł wreszcie uznanie i zrozumienie wśród takich samych jak on kryminalistów. W ich imieniu wzywał do mordowania Żydów i homoseksualistów. „Nowaja Gazieta” nazwała go nazistą, którym kieruje szowinizm, rasizm, a przede wszystkim oszalała nienawiść. Odwdzięczał się także Prigożynowi, krytykując w jego imieniu rosyjskiego ministra obrony. Oskarżał generalicję o tchórzostwo. Cierpiał, bo jego zasług wciąż nie doceniał Kreml, choć wzywał do unicestwienia Charkowa na wzór Buczy. Przy okazji krytykował rosyjską służbę celną, że wtyka nos w kontrabandę, którą uprawiał.
Według „The Moscow Times” niedługo przed śmiercią konfabulował, że jego pomysły reform rosyjskiej armii znalazły uznanie w Moskwie. Zraził do siebie biurokratów, politycznych decydentów i kuratorów ze służb specjalnych, od których zależała jego przyszłość. Ponoć uważali go za odrażające indywiduum, które wychodzi poza odgórnie dozwolone ramy.
Tak stał się człowiekiem niepotrzebnym zarówno Ukrainie, jak i Rosji. Dawni rodacy osądzili jego zdradę już dawno. Z punktu widzenia Kijowa, śmierć Fomina-Tatarskiego to memento mori dla wszystkich sprzedawczyków. Można z patosem rzec: oto jest głowa zdrajcy. Inni też powinni się bać. Rosyjscy panowie nie zapewniają ochrony i bezpieczeństwa.
Moskwa również miała interes w zabójstwie. Śmierć Tatarskiego jest sygnałem dla wszystkich, którzy przekraczają swoje kompetencje lub działają bez zezwolenia Kremla. Ponadto do zamachu doszło w Petersburgu. Choć to rodzinne miasto Putina, jest bodaj najbardziej antyreżimową metropolią Rosji. Inteligencja „północnej stolicy” sprawiała problemy carom i gensekom. Głośny zamach to wymarzony pretekst rozprawy z opozycją. Przykład dał Stalin, który zabójstwo bolszewickiego namiestnika Leningradu Siergieja Kirowa wykorzystał do masowych czystek. Jeśli Putin chce utrzymać władzę, może kalkulować, że najwyższa pora wprowadzić terror.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.