Na początek uwaga, a raczej truizm. System prawny i instytucjonalny rosyjskiego państwa epoki Putina nie bez przyczyny jest nazywany fasadowym. Zbrodniczy reżim, niszcząc wątłą demokrację, zadbał, aby konstytucyjne organy władzy, takie jak parlament lub wymiar sprawiedliwości, przestały być niezależne. Bez ich przekształcenia w dekoracyjne wydmuszki, Kreml nie mógłby zdeptać praw obywatelskich, wolności mediów, a przede wszystkim represjonować opozycji. Konstytucja ze strażnika ustroju spadła do roli pomiatanego czegoś. Jest farsą, a w jeszcze większym stopniu maskirowką.
Kilkukrotnie nowelizowana chroni reżim władzy i systemową korupcję, czyniąc Putina niezmiennym dyktatorem o nieograniczonym wręcz immunitecie. Gdyby jednak państwo rosyjskie działało, kierując się duchem i literą prawa, los zbrodniarza, jeśli nie byłby przesądzony, to stanąłby pod wielkim znakiem zapytania.
Chodzi o artykuł 93 ustawy zasadniczej regulujący kwestię odpowiedzialności prawnej prezydenta za czyny popełnione podczas sprawowania urzędu. Z tego punktu widzenia od czasu werdyktu haskiego Putin nie może już pełnić funkcji pierwszej osoby w państwie.
Na czele Federacji Rosyjskiej nie może stać człowiek, który został oskarżony o ciężkie przestępstwo kryminalne. Tymczasem według MTK zbrodnia wojenna w postaci przymusowej deportacji ukraińskich dzieci siłą lub podstępem odebranych rodzicom do takich należy. Jeśli w toku dalszego postępowania przeciwko Rosji Trybunał Haski udowodni, że dziesiątki tysięcy dzieci uprowadzono w celu ich wynarodowienia, Putin zostanie oskarżony o zbrodnię przeciwko ludzkości.
Powracając do rosyjskiej konstytucji, artykuł 93 umożliwia, a wręcz wskazuje, jakiego rodzaju odpowiedzialność winien ponieść prezydent-zbrodniarz. Tak, chodzi o procedurę impeachmentu wszczętą przez izbę niższą parlamentu, Dumę, lub z inicjatywy Rady Federacji, czyli odpowiednika senatu.
Rzecz jasna „zabawkowy” parlament ani tym bardziej Sąd Najwyższy i Trybunał Konstytucyjny nie wniosą, ani nie rozpatrzą wniosku o odwołanie Putina z urzędu, pozbawiając go immunitetu na użytek MTK w Hadze. Ponadto Kreml na wszelki wypadek „zarządził” prymat prawa krajowego nad międzynarodowym.
Tyle że mimo licznych nowelizacji artykuł 93 nie zniknął z ustawy zasadniczej i nadal obowiązuje. Co więcej, od czasu uchwalenia konstytucji w 1993 r. był stosowany w praktyce. W drugiej połowie lat 90. komunistyczna opozycja wraz z gubernatorami regionów sformułowała wniosek o impeachment Borysa Jelcyna. Ówczesna Duma wniosła go pod obrady z zamiarem głosowania. Prezydenta uratowały korupcyjne układy, czyli przekupstwo deputowanych, wzmocnione szantażem kompromitującymi dokumentami.
Niemniej jednak precedens istnieje i wciąż stanowi realne zagrożenie dla Putina. Jeśli w Rosji dojdzie do politycznej destabilizacji, kremlowskie elity nie zawahają się użyć konstytucyjnych uprawnień, aby zrobić z dyktatora kozła ofiarnego. Wówczas okaże się, że lepiej zachować życie, majątek i wolność za cenę wydania porywacza dzieci Międzynarodowemu Trybunałowi Karnemu.