Czy to tylko zamieszki, czy może już początek nowej chińskiej rewolucji? A w zasadzie „antyrewolucji”, jak nazywają wszelkie antyrządowe wystąpienia rządzący Państwem Środka komuniści. Jedno jest pewne, takie demonstracje były tam ostatni raz wiosną 1989 roku.
Skąd ten nagły wybuch społecznego niezadowolenia i histeryczna odpowiedź władzy? Za sprawą wyjątkowo drakońskiego i bezmyślnego lockdownu, który rzekomo ma na celu uchronienie największej populacji świata od choroby, na którą podobno wszyscy jesteśmy już zaszczepieni (i to po 4 razy w ciągu zaledwie dwóch lat). W ubiegły czwartek w mieście Urumczi, stolicy zachodniego regionu Xinjiang, wybuchł pożar w budynku mieszkalnym. Straż pożarna nie mogła dojechać, a mieszkańcy wyjść z palącego się budynku, ponieważ od 100 dni w tym mieście obowiązują specjalne ograniczenia związane z kwarantanną. W pożarze zginęło co najmniej 10 osób, a dziewięć zostało rannych. Tych ludzi można było spokojnie uratować. Chińczycy mają dość tego zamordyzmu epidemicznego. Od Szanghaju po Pekin wybuchają protesty w rzadkim pokazie sprzeciwu wobec rządzącej Partii Komunistycznej.
Ludzie nie tylko mają dość więzienia we własnych mieszkaniach, ale także przeładowanych komunistyczną propagandą, ocenzurowanych mediów i internetu. Wszystko wskazuje, że cierpliwość cześci obywateli chińskich wyczerpała się także w stosunku do rządzącej krajem kliki nowego Mao Tse Tunga. To, co odróżnia ten prostest od poprzednich, to jego charakter antykomunistyczny. Pojawiają się nawet hasła wzywające do usunięcia z najwyższego urzędu w państwie przewodniczącego Xi Jinpinga. Mamy zatem powód, żeby traktować tę eksplozję niezadowolenia społecznego w Chinach jako rewolucję, lub, jak wolą komuniści, „antyrewolucję”.
Ludzie mają dość satrapii, która przez trzy ostatnie lata wykorzystywała epidemię do łamania praw człowieka, zmuszania do przeprawadzania testów, ograniczania spotkań publicznych, cenzurowania mediów społecznościowych, kontroli pobytu obywateli i ograniczania podróży.
W Chinach wrze, ponieważ większość społeczeństwa uświadomiła sobie, że pochodzący prawdopodobnie z rządowego laboratorium koronawirus SARS-CoV-2 był bronią przeciw ich prawom obywatelskim i pretekstem do zmiany świata w obóz karny. Władzę przejęli gangsterzy, którzy nie mogą ścierpieć, że wymyka im się kontrola nad ludzkimi umysłami. Kwarantanna była eksperymentem mającym na celu odpowiedź na pytanie, jak świat zareaguje na łamanie praw człowieka pod pozorem walki o zdrowie tego człowieka. Niestety Zachód nie tylko dał się nabrać na tę grę pozorów, ale ku zdumieniu obrońców wolności obywatelskich dołączył do tej rozgrywki i zaimplementował zamordystyczne chińskie metody. Próba generalna orwellowskiej rzeczywistości wyszła zgodnie z przewidywaniami rządzących. Niewidzialny wróg okazał się najlepszym batem na niepokornych. Pandemia pozamykała ludzi w domach lepiej niż wszystkie stany wojenne razem wzięte.
Architekci nowego ładu – rzeczywistości, w której na wyjście do toalety potrzeba przepustki – nie przewidzieli jednak niezrównanej siły internetu, dochodzącego nawet tam, gdzie panuje najbardziej totalitarny mrok.
Widzieliśmy niedawno obrazki z XX Zjazdu Komunistycznej Partii Chin. Siedmiodniowe obrady z udziałem 2296 delegatów zakończyły się „koronacją” nadętego, pewnego siebie Xi Jinpinga i demonstracyjnym usunięciem jego przeciwników. Ludzie wiedzą, że wraz z petryfikacją tego reżimu zbliża się koniec jakichkolwiek swobód obywatelskich. A najlepszym ku temu środkiem jest implementacjia lęku przed kolejna falą niewidzialnego wroga.
Tak na marginesie tej historii warto zadać sobie pytanie, ile podobnych nieszczęść jak to, które wydarzyło się w czwartek w Urumczi, było spowodowanych głupimi przepisami pandemicznymi? Jestem pewien, że jeżeli ktoś kiedyś zdecyduje się na napisanie czarnej księgi pandemii COVID-19, to czekają go olbrzymie problemy z publikacją tej książki. Co teraz dzieje się w Chinach? Nie znamy całej skali tego buntu. Docierają do nas szczątkowe informacje. Jednak mimo cenzury chińskiego interenetu filmy nagrane przez protestujących mieszkańców w Urumczi maszerujących do budynku rządowego i skandujących w piątek o zakończeniu blokady dotarły do innych miast w Chinach. Następnego ranka lokalne władze zapowiedziały, że zniosą blokadę etapami, ale nie podały jasnych ram czasowych, ani nie odniosły się do protestów. Nie udało się stłumić gniewu opinii publicznej, a protesty szybko rozprzestrzeniły się poza Xinjiang. Mieszkańcy innych miast i uniwersytetów w całych Chinach również wyszli na ulice. Emblematem ich gniewu stała się biała, pusta, niezapisana kartka papieru – symbol chińskiej cenzury.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.