Była wybitnym politykiem i orędowniczką praw kobiet we Francji. Zmarła 30 czerwca 2017 r. w Paryżu, rok później spoczęła pośród największych francuskich sław.
5 lipca 2017 roku prezydent Francji Emmanuel Macron ogłosił podczas ceremonii narodowego pożegnania Simone Veil, że ta wielka dama francuskiej polityki - która zmarła pięć dni wcześniej - zostanie oficjalnie pochowana w paryskim Panteonie. Od 30 lat Simone Veil znajduje się na czele listy najbardziej lubianych i najbardziej szanowanych postaci francuskiego społeczeństwa. Lista jej zasług jest długa, stąd też to wyjątkowe wyróżnienie jakim jest pochówek w Panteonie.
Simone Veil to postać nietuzinkowa. Ocalała z obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, była członkinią Akademii Francuskiej, członkinią Rady Konstytucyjnej i pierwszą kobietą wybraną w głosowaniu powszechnym w 1979 r. na przewodniczącą Parlamentu Europejskiego. W 2008 r. w Akademii Francuskiej mowę powitalną na jej cześć wygłosił Jean d'Ormesson, wybitny pisarz i intelektualista. Na koniec mowy, w imieniu własnym, a także 35 jego kolegów, d'Ormesson powiedział: „Kochamy Panią, Simone".
W sercach Francuzów zapisała się przede wszystkim jako odważna i bezkompromisowa minister zdrowia. 43 lata temu opracowała i przegłosowała we francuskim parlamencie (w atmosferze burzliwej dyskusji) jedno z najważniejszych dla francuskich kobiet praw, tzw. ustawę Veil (lub prawo Veil), która weszła w życie 17 stycznia 1975 r. Odnotować należy, że parlament francuski z tamtych lat był w większości konserwatywny i składał się w 97 proc. z mężczyzn.
Dzisiejsze Francuzki nie wyobrażają sobie czasów, kiedy nie było pełnego dostępu do antykoncepcji, a przerywanie ciąży, nawet gdy płód rozwijał się nieprawidłowo, było zabronione. Do głowy nie przychodzi im myśl, że były to czasy, kiedy to nie one, ale lekarz decydował o narodzinach dziecka. I że sędzia mógłby je ukarać za aborcję.
Ja również, jak wszyscy moi rodacy, chciałbym oddać hołd Simone Veil. Sądzę, że najlepszym tego sposobem będzie przybliżenie czytelnikom atmosfery tamtych parlamentarnych debat, warunków, w jakich powstawało jakże ważne dla mojego kraju prawo, które głęboko zmieniło Francję.
Debata na temat antykoncepcji i aborcji toczyła się w latach 70. nie tylko we Francji. W całej Europie trwała dyskusja na ten temat, niesiona przez ducha świeżości i zmiany, jakie pojawiły się w społeczeństwach europejskich pod koniec lat 60. Ruch maja '68 zmienił we francuskim społeczeństwie podejście do wielu obyczajowych zagadnień. Kraje takie jak Holandia, Belgia czy Wielka Brytania dużo wcześniej niż Francja przyjęły w swoim prawie reguły dotyczące praw kobiet i wolności w decydowaniu o własnym losie.
„Więcej wolności dla kobiet", takie było główne hasło przyświecające pracy ówczesnej minister Simone Veil. Daleka była ona od zachęcania do aborcji, która we Francji była zabroniona i dyskusja o niej stanowiła swoiste tabu w przestrzeni publicznej. Celem Simone Veil było uregulowanie prawne, a więc zezwolenie na ewentualną aborcję i zaprzestanie ścigania kobiet za ten czyn (aborcja była wtedy uważana prawnie nie tylko za przestępstwo, ale wręcz za zbrodnię). Veil chciała również, by kobiety miały ochronę z medycznego punktu widzenia.
Kiedy w listopadzie 1974 r. zaczęły się w parlamencie dyskusje na temat tego prawa, byłem 23-letnim studentem. Podobnie jak większość francuskiego społeczeństwa śledziliśmy z moją rodziną z wielką uwagą to, co się działo w parlamencie, te trzy dni wielkiej, często gorącej i burzliwej debaty.
Po raz pierwszy telewizja transmitowała na żywo obrady parlamentarne. Była to nie lada innowacja, której gorącym zwolennikiem był ówczesny prezydent republiki Valéry Giscard d'Estaing. Wybrany sześć miesięcy wcześniej prezydent uważał transparentność obrad za bardzo ważną. W kampanii wyborczej obiecywał zreformować wiele dziedzin życia społecznego. I słowa dotrzymał. Zaraz po nominacji na premiera Jacques Chirac przygotował projekty nowych ustaw: możliwość rozwodu za porozumieniem stroń, obniżenie pełnoletności do 18. roku życia (do tej pory było to 21 lat), rozszerzenie praw do antykoncepcji i wreszcie depenalizacja aborcji.
Szczerze mówiąc, do tej pory Francja była bardzo, ale to bardzo konserwatywna. Przez większą część XX wieku francuskie prawo było represyjne, jeśli chodzi o aborcję. Była zabroniona, ścigana i karana aż do 1974 r. W 1920 r., wychodząc z założenia, że trzeba na wszelkie sposoby zapobiec deficytowi demograficznemu wywołanemu wojną 1914–1918, francuski parlament przegłosował bardzo represyjne prawo, wedle którego za wykroczenie uznano rozpowszechnianie, stosowanie bądź proponowanie antykoncepcji. Aborcja była zbrodnią karaną więzieniem. Karane były kobiety i lekarze czy inne osoby pomagające dokonywać aborcji. W 1939 r. prawo z 1920 r. zostało jeszcze zaostrzone, a rząd Vichy w 1941 r. zakwalifikował aborcję do zbrodni zagrażających bezpieczeństwu narodowemu podlegających karze, z karą śmierci włącznie. Ta ostateczna kara została kilka razy wykonana. Dużym echem odbiła się w tamtym czasie sprawa Anne-Marie Giraud, tzw. faiseuse d'anges, czyli „babki", która dokonała kilkudziesięciu pokątnych aborcji. W 1943 r. została zgilotynowana, marszałek Pétain nie udzielił jej prawa łaski – ku przestrodze innym. Prawdę mówiąc, kary śmierci nie były częste, za to między 1943 a 1945 r. ok. 15 tysięcy osób zostało skazanych na więzienie albo na ciężkie kary pieniężne. Były to przeważnie „babki", kobiety wywodzące się z ludu. Trzeba było czekać do 1946 r. (wchodziliśmy wtedy w okres baby boom) na anulowanie z francuskiego prawa kary śmierci przewidzianej dla osób przerywających ciążę.
Prawdziwy postęp nadszedł pod koniec lat 50., kiedy pojawiły się ruchy kobiet jasno domagające się praw do antykoncepcji. Opinia publiczna podzielała coraz bardziej zdanie kobiet, które same chciały decydować w sprawie posiadania dzieci. W 1949 r. filozofka Simone de Beauvoir opublikowała książkę „Druga płeć", która okazała się dużym sukcesem. Jako osoba bardzo wpływowa głośno broniła kontroli narodzin i dostępu do aborcji. Twierdziła, że bez tych podstawowych praw kobiety nigdy nie będą mogły decydować o swoim życiu zawodowym. W liberalnej prasie zaczęły ukazywać się artykuły dotyczące niechcianych ciąż i nielegalnych aborcji wykonywanych w urągających warunkach sanitarnych.
Autor jest byłym francuskim dyplomatą
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.