Seriale

Nowoczesna-starożytna Królowa

10 maja na platformie Netflix będzie mieć premierę nowy serial: Queen Cleopatra. Ta produkcja, opisywana jako dokument, ma jednak jeden dość poważny problem: kwestia prawdy historycznej jest dla twórców najwyraźniej niezbyt ważka. Aktorka grająca główną rolę – tytułowej królowej – jest czarnoskóra.

Jakub „Gessler” Nowak
„Królowa Kleopatra”, Netflix

Oczywiście po opublikowaniu trailera Internet zawrzał, co nie dziwi, skoro na You Tube w ciągu niecałego dnia obejrzało go prawie milion osób, nie wspominając o ludziach, którzy na trailer trafili na samej platformie lub dowiedzieli się o tej kwestii z memów. Dla osoby, która ma choćby podstawową wiedzę z historii, oczywiste jest, że Kleopatra była potomkinią starożytnych Greków, dodatkowo o dość wąskiej puli genowej. Ptolemeusze mieli nietypowy zwyczaj, który podkradł im G.R.R Martin, tworząc ród Targaryenów: wyjątkowo lubili małżeństwa kazirodcze. To zdecydowanie bombarduje teorię osób twierdzących, że królowa wyglądała jak typowa mieszkanka Afryki subsaharyjskiej.

Rzecz jasna takich osób jest niewiele, choć są obecne w dyskursie. Ich argumenty opierają się jednak na „chłopo-rozumowym” równaniu, w którym Afryka = czarnoskórzy. Dla nas, z pozycji Europy, takie podejście wydaje się kompletnie idiotyczne. Możemy złapać się za głowę i pomyśleć: „czy ci ludzie nigdy nie chodzili do szkoły?”. Jednak to nie o brak szkoły i edukacji tu chodzi, myśl o potężnej czarnej Afryce jest głęboko wpisana w mentalność Afroamerykanów, którzy idealizowali kontynent, z którego zabrano ich siłą. Nic w tym dziwnego. Jednak Afryka subsaharyjska absolutnie ma się czym w zakresie kultury i historii pochwalić. Cesarstwo Etiopii, pierwsze chrześcijańskie państwo świata, lub Mansa Musa, człowiek tak bogaty, że w trakcie swojej pielgrzymki wywoływał inflację. Przykładów interesujących historii z tego kontynentu jest bardzo dużo, a wiele kultur Afryki jest po prostu fascynujących. Nie widzę powodu, by wymyślać mity, ale może nie jestem w stanie spojrzeć z perspektywy takich osób. Kiedy wyobrażenia luźno oparte o wiedzę stają się podstawą tożsamości, to fakty tracą na znaczeniu na rzecz odczuć. Tu w bardzo prostej formie stworzenia sobie obrazu ojczyzny utraconej. Nie dziwię się, że mogą być osoby, które tak twierdzą. U nas w Polsce mamy zbliżone zjawisko tzw. turbosłowian, doszukujących się śladów potężnego starożytnego państwa w pogańskiej Polsce. Patrząc z wygodnego stołka zdrowego rozsądku, wydaje się to absurdalne i zapewne takie trochę jest, lecz mimo to jestem w stanie zrozumieć chęć poszukiwania alternatywnej tożsamości i tworzenie pseudo historycznych scenariuszy na jej podparcie.     

Mimo że taka nisza na pewno istnieje, czy Netflixowi chodzi o to, by trafić w ich gusta i portfele? Można powiedzieć, że tak, za sterami tego okrętu siedzi Jada Pinkett Smith, czyli żona Willa Smitha, która jest znana z podobnych poglądów. Moim jednak zdaniem jest to cyniczna strategia marketingowa. Aktualnie trailer jest wyśmiewany przez pół Internetu i broniony przez kilka procent, które wchodzi w rolę oblężonej twierdzy, przez co są wyjątkowo zajadli. To sprawia, że powstaje gigantyczna internetowa dyskusja, która sprawia, że ten serial dostaje darmową reklamę. Dodaje też dużą pulę potencjalnych widzów, którzy się nie zgadzają, ale obejrzą z ciekawości. Dodatkowo będzie to miało wpływ na pozytywny w pewnych kręgach image Netflixa. To kolejne wpisanie się w nurt politycznie poprawnych i w zły sposób postępowych poglądów, które coraz częściej zastępują to, czym naprawdę jest lewicowość. Tym razem po raz kolejny chodzi o to, by żądzę pieniędzy ubrać w barwy różowo-czarno-progresywne.


Przeczytaj też:

Zadośćuczynienie grzechom Netflixa?

Nowy serial Netflix „Wednesday” odbił się już w Internecie echem niesłychanej dotychczas siły, zbierając więcej pozytywnych recenzji niż głów w koszu pod gilotyną (posługując się porównaniem godnym tytułowej bohaterki) . Czy zasłużenie?  Ostrzegam lojalnie, że nie obejdzie się bez spoilerów....

Netflixowa równość na pokaz

25 grudnia na platformę Netflix wszedł „Wiedźmin: Rodowód Krwi”, czteroodcinkowy miniserial, który oprócz tego, że jest niesamowicie źle napisany i nakręcony, jest symptomem bardzo szkodliwej tendencji, która w coraz większym stopniu dotyka popkulturę. Mówię o upraszczani...

W koronie absurdów

Czwarty sezon „Korony Królów” pod tytułem „Korona Królów – Jagiellonowie” gości na naszych ekranach od stycznia. W produkcji drzemał potencjał, a wystarczającym ku temu powodem jest fakt, że opowiada ona o jednym z najbardziej fascynujących fragmentów historii Polski – o czasach panowania wybitne...

Kiedy Corleone da żółtą kartkę

Pewnie wiedzą Państwo, że oglądanie filmów jest teraz popularniejsze w Internecie na platformach streamingowych niż w telewizji lub w kinach. Ci zaś, którzy to wiedzą, orientują się, że do najpopularniejszych należy serial „Biały Lotos”. A ja mam na jego temat zaskakujące nawet mnie wrażenia.

Świąteczne piekło streamingowe

Ten, kto ma kontrolę nad pilotem – ten rządzi rodziną, żartowano kiedyś. Teraz kontrolę nad naszymi portfelami usiłują przejąć pojawiające się jak grzyby po deszczu platformy streamingowe, dlatego święta Zmartwychwstania Chrystusa mogą przypominać piekło.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę