Filmy i seriale na święta

Świąteczne piekło streamingowe

Ten, kto ma kontrolę nad pilotem – ten rządzi rodziną, żartowano kiedyś. Teraz kontrolę nad naszymi portfelami usiłują przejąć pojawiające się jak grzyby po deszczu platformy streamingowe, dlatego święta Zmartwychwstania Chrystusa mogą przypominać piekło.

Jacek Cieślak
Foto: Frank Reppold | Pixabay

O tym, że każdy chce mieć swój mały telewizorek i go ma, przekonujemy się wszędzie i o każdej porze. Nie tylko w autobusie, na pokładzie samolotu czy na przystanku, lecz nawet w teatrze, gdzie ostatnio widziałem teoretycznie widza teatralnego, który tylko takiego udawał, ponieważ nie patrzył na scenę, lecz na ekran smartfona, gdzie trwała transmisja MMA.

Oczywiście można załamywać ręce nad upadkiem obyczajów (klasyczne „olaboga!”), nie ma to jednak większego sensu – nie o pojedyncze sytuacje przecież chodzi, lecz o zbiorowe.

Mam na myśli święta, czyli czas spotkań rodzin i bliskich, kiedy dzielimy się jajkiem, dobrą nowiną, albo po prostu celebrujemy czas wolny w okresie Wielkanocy (ależ jestem poprawnościowy!). Kiedy jednak już nasycimy się daniami, mazurkami i rozmowami – przychodzi czas, kiedy padają słowa: coś byśmy może obejrzeli.

Szanowni Państwo, proszę się nie martwić. Problem nie jest wcale nowy. Kiedy jednak w telewizorze były dostępne dwa programy – czasami dochodziło do kłótni, które ostatecznie można było rozwiązać, korzystając z dwóch telewizorów. Proszę jednak sobie wyobrazić dzisiejsze rodziny wielodzietne, o jakie zabiega rząd choćby programem 500+, lub wielopokoleniowe – o co też zabiega nasz rząd, a wtedy wyobraźnia podsuwa nam sceny zwane dantejskimi, ponieważ wiadomo, że "w telewizji nic nie ma”, „są znowu tylko powtórki”, na czym żerują oczywiście – po to przecież powstały! – platformy streamingowe.

Problem w tym, że one nie powstały raz na zawsze. One wciąż powstają lub wchodzą do Polski i nie wystarczy mieć jedną platformę streamingową w tradycyjnym telewizorze. Czas, kiedy był na przykład tylko Netflix lub HBO, się skończył. Trzeba mieć jeszcze w komputerze Canal+ z premierami, Prime Video, Viaplay, Disney +, a ostatnio SkyShowtime.

Przepraszam wszystkich prezesów i rady nadzorcze, że nie wymieniłem wszystkich platform, myślę jednak, że już istnienie tych wspomnianych, poza przyjemnościami, generuje liczne problemy, które wybiegają poza zakres pytania: ile trzeba mieć komputerów, żeby każdy obejrzał to, co chce?

Podstawowa kwestia brzmi: czy mamy platformę z filmem naszych marzeń?

Pytanie raczej koszmarne – ile to wszystko kosztuje?

I coś z gatunku zdrowego rozsądku: jeśli to wszystko kupimy, czy damy radę obejrzeć?

Na końcu korci mnie zadanie pytania może trochę złośliwego, a jednak opartego na doświadczeniach: co z tego, że kupię dostęp do meczu pewnej drużyny, gdy potem interesująca mnie oferta zniknie z platformy wraz z zawodnikiem i pojawi się pod innym szyldem, za co trzeba osobno zapłacić?

Są oczywiście sposoby, żeby przynajmniej część z tych problemów rozwiązać. Jeśli dzieci są już starsze, wymieniają się dostępem do platform z przyjaciółmi, my zaś z wujkiem Heniem, a żona z ciocią Basią. Potem zdzwaniamy się pod pretekstem zapomnianego kodu dostępu (zmieniliśmy przecież wersję przeglądarki i wszystko się wykasowało) i nie musimy nic oglądać, bo wywiązuje się ciekawa rozmowa… A choćby i na opisywany przeze mnie temat.

Może jakieś podsumowanie? Proszę bardzo:
chciałem opisać wszystkie zagadnienia związane z platformami jak najszerzej. Mam jednak świadomość, że pokazałem ledwie wierzchołek góry lodowej, zaś w streamingu, choć serwery generują ciepło i wywołują klimatyczne ocieplenie, raczej góra lodowa się nie roztopi, tylko będzie się powiększać. Czeka nas rosnąca fala zazdrości, że jedni mają, a inni nie, i wykluczeń, bo ktoś obejrzał, a inni nie.

Jawi mi się na horyzoncie pewne rozwiązanie. Gdy rodzina mojej mamy jako jedyna miała po wojnie radio w kamienicy – schodzili się wszyscy sąsiedzi, żeby posłuchać relacji z kolarskiego Wyścigu Pokoju. Może by tak wywiesić na tablicy ogłoszeń na klatce schodowej informacje, co kto ma w kablu bądź w streamingu do dyspozycji i zacieśniać Wspólnoty Mieszkańców poprzez rotację w kółkach okołostreamingowych. Można też przerzucać pomosty ponad domami – wizytując się w skali ulicy, osiedla, dzielnicy, a nawet miasta.

Rozwiązań, jak widać, jest wiele i na pewne znajdziemy sposób, żeby obejrzeć wszystkie upragnione filmy, nie doprowadzając się do bankructwa poprzez wykupowanie abonamentu do wszystkich platform świata. Co jednak, gdy platformy zaczną bankrutować?

Apeluję o empatyczne omijanie problemów związanych ze streamingiem. Jedziemy przecież na tym samym wozie – widzowie, nadawcy, producenci. Tylko rozkład wydatków mamy inny. Kogoś nie stać na film z Margot Robbie, innych nie stać na produkcję takiego filmu. A ktoś go produkuje i na tym zarabia, bo zawsze warto być pomysłowym.


Przeczytaj też:

Media, ale jakie?

Zawsze nurtowało mnie pytanie: dlaczego po upadku komuny nikt nigdy głośno nie postulował prywatyzacji telewizji publicznej i publicznego radia? Dlaczego można było sprzedać wszystkie gazety, ale już ani jednego programu RTV?

W koronie absurdów

Czwarty sezon „Korony Królów” pod tytułem „Korona Królów – Jagiellonowie” gości na naszych ekranach od stycznia. W produkcji drzemał potencjał, a wystarczającym ku temu powodem jest fakt, że opowiada ona o jednym z najbardziej fascynujących fragmentów historii Polski – o czasach panowania wybitne...

Kiedy Corleone da żółtą kartkę

Pewnie wiedzą Państwo, że oglądanie filmów jest teraz popularniejsze w Internecie na platformach streamingowych niż w telewizji lub w kinach. Ci zaś, którzy to wiedzą, orientują się, że do najpopularniejszych należy serial „Biały Lotos”. A ja mam na jego temat zaskakujące nawet mnie wrażenia.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę