Majestatowi śmierci powinna towarzyszyć zaduma, refleksja oraz sprzyjająca im, pełna szacunku wobec osoby zmarłej i jej rodziny – cisza. Są jednak takie śmierci, o których trzeba głośno krzyczeć. Śmierć bestialsko zakatowanego przez ojczyma 8-letniego Kamila jest jedną z nich. Pytanie tylko, czy z tych krzyków, szumu i płomiennych wezwań do zaostrzenia kar dla zwyrodnialców, wyniknie coś więcej niż wyładowanie wywołanych tragedią emocji.
„Nikt nie może być skazany na taką karę ani nie może nastąpić jej wykonanie”. Dokument przez dłuższy czas przewidywał od tej zasady wyjątek polegający na zezwoleniu na wykonywanie wyroków śmierci „za czyny popełnione podczas wojny lub w okresie bezpośredniego zagrożenia wojną”. W 2002 roku do Konwencji dodano jednak protokół nr 13, który całkowicie zakazał wykonywania wyroków śmierci na kimkolwiek i niezależnie od okoliczności. Wspólnota Europejska nie spisała wprawdzie nigdzie reguły, zgodnie z którą jej obszar ma pozostać terenem wolnym od kary śmierci, ale ta zasada wypływa z praktyki. Unia wymaga, aby państwa kandydujące do członkostwa w niej bezwzględnie ratyfikowały przed przystąpieniem Konwencję. Rezultat jest zatem identyczny – wchodząc do Wspólnoty, zobowiązujesz się nie stosować kary śmierci. Koniec, kropka.
Kolejnym dokumentem, który praktycznie uniemożliwia wprowadzenie w Polsce kary śmierci, jest Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych, sporządzony na konferencji Organizacji Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku w 1966 roku i podpisany przez zdecydowaną większość państw na świecie. Pakt zawiera drugi protokół fakultatywny, który zobowiązuje jego sygnatariuszy do rezygnacji z kary śmierci. „Fakultatywny” oznacza w tym przypadku, że pakt można było przyjąć, nie podpisując drugiego protokołu. Tak uczyniły np. Stany Zjednoczone lub Japonia, w których wyroki śmierci nadal są orzekane i wykonywane. Polska natomiast ratyfikowała pakt razem z protokołem fakultatywnym. Protokół nie zawiera tzw. klauzuli wyjścia, co oznacza, że nie można się z niego wycofać, nie zrywając jednocześnie całego paktu.
Z tym stanem rzeczy musimy się pogodzić. Nie zaryzykujemy bezpieczeństwa fizycznego i ekonomicznego państwa, które wiąże się z trwaniem we Wspólnocie, dla realizacji pobożnego życzenia powrotu kary śmierci dla zwyrodnialców. Debaty nad słusznością i etyką stosowania kary śmierci mają zatem sens wyłącznie akademicki, gdyż w praktyce nie staniemy nigdy przed takim dylematem. „Uchroniły” nas przed nim podpisane lata temu międzynarodowe akty. Czy to dobrze, czy źle? Na to każdy ma już indywidualne spojrzenie.
Zastanawia jednak pewna kwestia. Przecież zarówno premier Polski, jak i prokurator generalny muszą mieć świadomość, iż w sprawie powrotu kary śmierci władza ma związane ręce. Czemu służyć ma więc to jałowe, pełne zadęcia i patosu stroszenie piórek i bajdurzenie o nierealnych scenariuszach? Przypodobaniu się żądnemu krwi (w tym konkretnym przypadku nawet zrozumiale) elektoratowi? Udowodnieniu, że władza czuwa i gotowa jest w każdej chwili stanąć w obronie ofiar przemocy domowej? A gdzie był rząd, kiedy zdecydowano o wstrzymaniu finansowania telefonu zaufania dla dzieci i młodzieży? Wówczas nie przeszkadzało mu, że odbiera w ten sposób szansę uzyskania pomocy tysiącom dzieci i młodzieży, będącym w dokładnie takim samym położeniu jak Kamil? Próbuje teraz ostentacyjnym wygrażaniem pięściami przyćmić własne wyrzuty sumienia…?
Uważam, że składanie ludziom nierealnych do spełnienia obietnic jest zwyczajnie nieuczciwe. Owszem, premier doprecyzował, że w obecnej sytuacji skupi się przede wszystkim na lobbowaniu zaostrzenia przepisów karnych dotyczących przestępstwa znęcania się (zwłaszcza ze szczególnym okrucieństwem). Samo wzmiankowanie jednak o przywróceniu kary śmierci wprowadza w jego wypowiedzi niepotrzebny zamęt oraz chaos, a ludzie nieznający niuansów prawa międzynarodowego mogą nie zrozumieć sensu takiej deklaracji oraz powziąć mylne przekonanie, iż powrót tej kary jest faktycznie brany w Polsce pod uwagę. Niestety, ale piastując tak odpowiedzialne stanowisko, konieczne jest opanowanie umiejętności poskromienia emocji oraz niewybiegania w publicznych wypowiedziach ku myśleniu życzeniowemu. Kluczowa jest przecież wtedy odpowiedzialność za słowa, a przecież kara śmierci do Polski nie ma żadnej szansy wrócić.
Co wcale nie znaczy, iż przestępcy mogą czuć się bezkarni. Niedawny wyrok w sprawie zabójcy Pawła Adamowicza, który otrzymał karę dożywotniego pozbawienia wolności z możliwością ubiegania się o zwolnienie dopiero po 40 latach, udowadnia, iż wymierzenie surowej, adekwatnej do zbrodni kary nie jest niemożliwe. Miejmy nadzieję, że podobna przyszłość czeka również zimnokrwistego zbrodniarza, który doprowadził do śmierci Kamila.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.