O tym, w jak opłakanym stanie stoi w naszym państwie kwestia ochrony zwierząt, przypomina nam po raz kolejny wyrok Sądu Rejonowego w Łukowie (sygn. akt II K 476/22). Bestialskiego oprawcę, który w stanie upojenia alkoholowego skatował psa siekierą, skład orzekający skazał na zaledwie 4 miesiące (!) pozbawienia wolności, nawiązkę i przepadek zwierzęcia.
Pewnym sukcesem jest oczywiście fakt, że sprawca otrzymał karę bezwzględnego więzienia, a nie – jak już zdarzało się w podobnych przypadkach – zaledwie karę w zawieszeniu. Niemniej jednak wysokość kary nadal jest śmiesznie, wręcz skandalicznie niska, kompletnie nieadekwatna do okrutnego czynu, za który została wymierzona.
Sadystyczny właściciel, bijąc psa siekierą, spowodował poważne rany jego głowy i łap. W ramach próby zatarcia swojego przestępstwa zaciągnął półżywe zwierzę do lasu i tam porzucił. Na ofiarę natknęli się jednak mieszkańcy wsi, którzy bez trudu rozpoznali w nim miejscowego czworonoga i wskazali policji jego właściciela.
Mężczyzna usłyszał zarzuty z tytułu art. 35 ustawy o ochronie zwierząt. Według tego przepisu ten, kto zabija, uśmierca zwierzę albo dokonuje uboju zwierzęcia z naruszeniem przepisów, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech. Tej samej karze podlega ten, kto znęca się nad zwierzęciem. Zgodnie z art 6 ust. 2 ustawy jako znęcanie się należy rozumieć zadawanie albo świadome dopuszczanie do zadawania bólu lub cierpień, a w szczególności umyślne zranienie lub okaleczenie zwierzęcia, bicie przedmiotami twardymi, ostrymi lub zaopatrzonymi w urządzenia obliczone na sprawianie specjalnego bólu, bicie po głowie, dolnej części brzucha, dolnych częściach kończyn. Oględziny poszkodowanego zwierzęcia oraz okoliczności zatrzymania jego oprawcy nie pozostawiają złudzeń, że przesłanki artykułu zostały spełnione.
Dlaczego zatem sprawca nie usłyszał w tym przypadku najwyższego możliwego wyroku, a więc 3 lat pozbawienia wolności (notabene – to też żenująco niski próg)? Przecież biegli wykluczyli u niego chorobę psychiczną czy inne zaburzenia, które mogłyby spowodować niezdolność do rozpoznania znaczenia swojego czynu. Przeciwnie, jednogłośnie stwierdzili, że w chwili popełniania przestępstwa był on w pełni poczytalny i zdolny do pokierowania swoim postępowaniem. Okoliczność, że znajdował się wówczas w stanie upojenia alkoholowego, nie powinna działać łagodząco. Zgodnie z całkiem rozsądną i słuszną zasadą prawa karnego faktu bycia pod wpływem alkoholu lub innych środków odurzających nie należy poczytywać za okoliczność łagodzącą, bo po pierwsze – nikt nie jest zmuszany siłą do spożywania takich substancji, lecz sięga po nie dobrowolnie, a po drugie – zdrowy, dorosły człowiek jest w stanie przewidzieć skutki ich przyjmowania.
Ciekawy jest również fragment uzasadnienia wyroku, w którym możemy przeczytać, że „znęcanie się nad psem nastąpiło bez żadnej przyczyny. Było to nieracjonalne zachowanie pod wpływem alkoholu, którego sprawca nawet nie pamiętał”. Doprawdy interesujące. Jakież to racjonalne przyczyny musiałyby zdaniem sądu zaistnieć, aby usprawiedliwić i uzasadnić skatowanie bezbronnego stworzenia?
Niestety, na niektóre pytania nie ma odpowiedzi. Nie rozumiemy, dlaczego Polska nadal toleruje barbarzyńskie prawa, jak np. prowadzenie uboju rytualnego. Nie wiemy, dlaczego wymiar sprawiedliwości wciąż pobłaża oprawcom zwierząt. Nie ma żadnych, absolutnie żadnych przesłanek, które mogłyby usprawiedliwiać taki rodzaj czynu. O ile niektóre zbrodnie mogą faktycznie zostać popełnione w afekcie, a do kradzieży może skłonić czasem człowieka nędza czy nawet głód, o tyle dla pastwienia się nad słabszymi istotami, które nikomu krzywdy nie wyrządziły, nie ma żadnego wytłumaczenia poza ciężką chorobą psychiczną (a ta w tym przypadku została wykluczona). Sprawca, który skrzywdził zwierzę na całe życie, pożegna się z wolnością na zaledwie 4 miesiące. Tymczasem 17-latkowi z Podkarpacia, który w sklepie nakleił na kanapkę nalepkę „-50%”, aby oszczędzić 5 zł, grozi kara nawet 8 lat pozbawienia wolności.
Czy powodem lekceważenia tej materii przestępstw jest wszechobecny antropocentryzm oraz przekonanie, że jednak przestępstw przeciwko zwierzętom nie powinno się karać równie surowo, jak tych wymierzonych przeciwko ludziom? Jeżeli tak, to przedstawiciele tego poglądu najwyraźniej zapominają, że człowiek pozbawiony empatii wobec zwierząt nie wykaże jej również wobec ludzi. Osoba, która nie cofnie się przed skrzywdzeniem zwierzęcia, prawdopodobnie nie będzie miała również oporów przed zrobieniem krzywdy człowiekowi. Nawet jeżeli nie teraz, nie od razu, to prędzej czy później zacznie wyrządzać zło również ludziom. Dlatego zadbanie o adekwatne i odpowiednio dotkliwe sankcje wobec oprawców zwierząt to nie tylko troska o nie, ale również o nas. To kwestia prewencji, a właściwa reakcja wobec przemocy w stosunku do zwierząt może okazać się tym ruchem, który powstrzyma potencjalnego przestępcę przed wyrządzeniem innym ludziom naprawdę wielkich krzywd w przyszłości.
Na szczęście w tej smutnej historii występują również pozytywni, „ludzcy” bohaterowie. Pierwsi z nich to sąsiedzi sprawcy, którzy nie zostawili zwierzęcia bez pomocy i pomogli w ujęciu jego właściciela. Miejmy nadzieję, że pojawią się też następni, którzy stworzą uratowanemu pieskowi nowy, bezpieczny i szczęśliwy dom. Po tym, co go spotkało, zasługuje on z ręki człowieka już tylko na same najlepsze rzeczy.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.