Problem natarczywego nagabywania przez kogoś, z kim żadnej interakcji sobie nie życzymy, to sprawa stara jak świat. Niestety, nie wszyscy pojmują zasadę, że zachowanie, które oni sami postrzegają jako neutralne próby nawiązania kontaktu, dla drugiej osoby może stanowić istną udrękę. Inni z kolei – wiedzą o tym doskonale, ale nie przyjmują tej prawdy do wiadomości i nie chcą zaniechać uciążliwych działań.
Kwestią zasadniczą nie jest tu jednak podejście do całej sprawy nagabywacza, ale jego ofiary. To właśnie jej poczucie, że działania sprawcy spowodowały realny dyskomfort, lęk, poczucie osaczenia i zagrożenia stanowi klucz do możliwości postawienia stalkerowi zarzutów z art. 190A Kodeksu karnego: „Kto przez uporczywe nękanie innej osoby lub osoby jej najbliższej wzbudza u niej uzasadnione okolicznościami poczucie zagrożenia, poniżenia lub udręczenia, lub istotnie narusza jej prywatność, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8”.
Przestępstwo uregulowano w kodeksie dopiero w 2011 roku, ale zjawisko funkcjonuje od niepamiętnych czasów. Polega na wielokrotnym podejmowaniu różnych naprzykrzających się czynności np. dzwonieniu, wysyłaniu wiadomości SMS, maili lub listów, nachodzeniu w domu, w miejscu pracy, śledzeniu, obserwowaniu, grożeniu, wyzywaniu, wyśmiewaniu, nachalnym zaczepianiu, uszkadzaniu mienia, rozpowszechnianiu nieprawdziwych lub przykrych informacji. Warto zwrócić uwagę, że niektóre z tych aktywności – jak chociażby dzwonienie czy wysyłanie SMS-ów – w normalnych okolicznościach, nie są niczym nagannym, a wręcz stanowią podstawę komunikacji międzyludzkiej. Cechy, które nadają im znamiona przestępstwa – to ich powtarzalność, uporczywość oraz nieustawanie pomimo wyraźnych protestów i sprzeciwu adresata. A przede wszystkim: wzbudzanie w ofierze poczucia zagrożenia, upokorzenia, naruszenia granic i prywatności.
Jak łatwo zauważyć, są to niezwykle subiektywne doznania i dlatego często sądy mają poważne problemy z ustaleniem, czy zarzuty o stalking są zasadne. Jak zatem zweryfikować, czy zachowania oskarżonego wyczerpują znamiona przestępstwa i wykraczają poza to, co dopuszczalne? A jeżeli osoba skarżąca się na stalking jest nadmiernie wrażliwa i skłonna do – nazwijmy to eufemistycznie – przesady i każdy przejaw cudzej uwagi oraz próby nawiązania kontaktu poczytuje za zagrażające? Taki scenariusz również może się ziścić, ale biorąc pod uwagę tragiczne konsekwencje, do których może doprowadzić stalking ze strony zaburzonego psychicznie sprawcy, lepiej dmuchać na zimne. Kryminalistyce znane są smutne przypadki ofiar, które poniosły śmierć z ręki niezrównoważonego stalkera lub też zostały przez niego trwale okaleczone. Prawna potrzeba ochrony ofiar stalkingu nie bierze się więc tylko i wyłącznie z konieczności ochrony cudzej prywatności i komfortu, ale też po prostu ich zdrowia, a niekiedy nawet życia. Jest to więc materia bardzo poważna, w której prawidłową ochronę powinny angażować się wszystkie organy i służby aparatu państwowego.
Wydaje się jednak, że w tym gąszczu jakże subiektywnych ocen i odczuć jedna kwestia wysuwa się wyraźnie na pierwszy plan, mogąc stanowić pewien obiektywny klucz do właściwej identyfikacji stalkingu; jest nim słowo „uporczywe”. Na pewno niepożądanych zachowań sprawcy musi być wiele i powinny stanowić logiczną sekwencję, naruszającą wspomniane już dobra osobiste pokrzywdzonego (poczucie bezpieczeństwa, nietykalność osobista, prywatność itd.). Fakt, że te działania muszą przeszkadzać pokrzywdzonemu, jest oczywisty i raczej nie wymaga skomplikowanego postępowania dowodowego – w przeciwnym wypadku nie zdecydowałby się on na wniesienie oskarżenia.
A jak powinniśmy zachować się, gdy sami padniemy ofiarami niecnego procederu stalkingu? Pomimo targających nami emocji niechęci i złości wobec sprawcy warto skrupulatnie przechowywać wszystkie wiadomości i SMS-y od niego, gdyż mogą one okazać się kluczowym dowodem, który potwierdzi w sądzie prawdziwość naszej wersji wydarzeń. Z pewnością nie warto jednak na takie wiadomości odpowiadać, aby nie prowokować niestabilnej jednostki do kontynuowania praktyk. Możemy jedynie ostrzec nadawcę, że jeżeli nie przestanie nas prześladować, to sprawa trafi do sądu. Bądźmy przygotowani jednak na to, że nasze słowa nie przyniosą rezultatu, gdyż osoby parające się stalkingiem często miewają problemy z dokonywaniem prawidłowej oceny rzeczywistości.
A na jaką wysokość kary możemy „liczyć” dla naszego prześladowcy? Uwagę zwraca przecież szeroki wachlarz proponowanych w artykule widełek: od 6 miesięcy do nawet 8 lat pozbawienia wolności! Wymierzając karę, sąd będzie kierował się kilkoma przesłankami: długością okresu nękania, ilością takich zachowań, motywacją sprawcy, rozmiarem ujemnych następstw przestępstwa (np. wywołanie u pokrzywdzonego rozstroju zdrowia psychicznego, czy innego rodzaju krzywd). Pomijając jednak to, na ile lat ostatecznie stalker trafi do więzienia, warto przede wszystkim docenić rzecz najważniejszą; uwolnimy się spod jego szkodliwego wpływu i na nowo odzyskamy tak bezcenny w życiu święty spokój.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.