Marzenie wielkiego pedagoga, humanisty i społecznika Janusza Korczaka staje się rzeczywistością. Świat dorosłych zaczyna coraz bardziej świadomie liczyć się z opiniami i odczuciami najmłodszych. Głębokim wyrazem tego stał się wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 22 czerwca głoszący, że kary nakładane na rodziców nierealizujących zaleconych kontaktów z dzieckiem z WOLI potomka są niezgodne z prawem.
Decyzja wywołała oczywiście spodziewane kontrowersje. Niektórym wprost nie mieści się w głowie, aby przy tak istotnych kwestiach kierować się zdaniem kształtujących się dopiero – bądź co bądź – umysłów i osobowości. Inni grzmią, że TK wytrąca w ten sposób z rąk sądów narzędzie do egzekwowania odpowiedzialności od uchylających się od niej rodziców. Szczęśliwie przeważają jednak głosy afirmujące fakt, iż nareszcie wymiar sprawiedliwości dopuścił do głosu najmłodszych i – nie ma co ukrywać – najbardziej zainteresowanych całą sprawą członków przedmiotowej debaty.
Warto sobie bowiem uzmysłowić kilka spraw. Meritum rozważań TK stanowiły głównie dwa przepisy Kodeksu postępowania cywilnego, które przewidują, że jeżeli rodzic, pod którego pieczą pozostaje dziecko, nie wykonuje albo niewłaściwie wykonuje obowiązki dotyczące kontaktów z dzieckiem ustalonych ugodą lub orzeczeniem, sąd opiekuńczy może zagrozić mu nakazaniem zapłaty na rzecz osoby uprawnionej do kontaktu z dzieckiem. Jeżeli osoba ta nadal nie wypełnia swoich obowiązków, sąd może nakazać zapłatę drugiemu rodzicowi sumy stosownej do liczby naruszeń. Trybunał uznał, że regulacje te są niezgodne z Konstytucją w zakresie obejmującym sytuacje, w których niewłaściwe wykonywanie lub niewykonywanie obowiązków przez rodzica sprawującego pieczę związane jest z wolą samego dziecka.
"Nie ulega bowiem wątpliwości, że wola każdego człowieka jest elementem jego życia osobistego podlegającego ochronie prawnej" – uzasadniał swoje stanowisko skład sędziowski. Nietrudno jednak dostrzec, że w istocie konsekwencje decyzji TK sięgają dalej i chronią też inne prawa dzieci przed wieloma zagrożeniami, jakie mogą wynikać z wymuszonych kontaktów. Zaliczyć do tych chronionych wartości można m.in. wychowanie dziecka bez użycia form przymusu (także fizycznego), wychowanie zgodnie z własnymi przekonaniami oraz prawo do wolności małoletniego od stosowania kar cielesnych i prawo nietykalności osobistej dziecka.
Trudno bowiem wyobrazić sobie, że dziecko mające dobrą i zdrową relację z kochającym rodzicem, bez powodu z niej zrezygnuje. Za taką decyzją dziecka muszą kryć się ważne przyczyny, których zbadanie jest ewidentnym obowiązkiem osoby za nie odpowiedzialnej. Jest to niezmiernie cenny sygnał, jak żaden inny alarmujący dorosłych w otoczeniu dziecka o istnieniu poważnego problemu, którego nie wolno lekceważyć. Niewykluczone zresztą, iż wspólne uporanie się z nim – najlepiej przy pomocy wykwalifikowanego specjalisty, np. psychologa dziecięcego – uzdrowi relacje między dzieckiem a rodzicem oraz sprawi, że zapragnie ono odnowić kontakt.
Jest jeszcze inna, niepokojąca ewentualność. Mianowicie taka, że dziecko odmawia kontaktu nie ze względu na rzeczywiste krzywdy doznane ze strony rodziciela, ale z powodu negatywnego doń nastawienia, wyrobionego w nim przez drugiego rodzica. Tego typu godne potępienia praktyki, zwane alienacją rodzicielską, nie należą niestety do rzadkości i często stanowią standardową broń w arsenale wzajemnych ciosów, wymierzanych sobie przez byłych partnerów, a rykoszetem uderzającym przede wszystkim w dziecko.
Świadomość istnienia problemu alienacji rodzicielskiej nie jest jednak powodem, aby odrzucać zaproponowaną przez TK interpretację pod pretekstem, iż opinia dziecka może nie być obiektywnie sprawiedliwa. Jest to jednak nie znoszący zwłoki sygnał, aby przyjrzeć się bliżej źródłom niechęci dziecka i całokształtowi sytuacji rodzinnej.
Trybunał uwypuklił, że skutkiem wyroku nie jest utrata mocy obowiązywania całości zaskarżonych przepisów, ale wyeliminowanie wskazanego zakresu. Oznacza to, że sądy obowiązane będą z urzędu wziąć pod uwagę, czy do niewykonania czy niewłaściwego wykonania obowiązku przez osobę, pod której pieczą znajduje się dziecko, doszło w wyniku uwzględnienia woli dziecka wyrażonej samodzielnie bez wpływu osoby, pod której pieczą się ono znajduje.
Oczywiście każdy zaistniały przypadek jest inny i nie wolno tu generalizować. Wola dziecka może nie jest jeszcze „wolą nieba, z którą się zawsze zgadzać trzeba”, ale niewątpliwie należy definitywnie wziąć ją pod uwagę.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.