Kodeks cywilny

Wsparcie za zerwanie więzi rodzinnych zrywa z konstytucją?

Temat nowelizacji kodeksu cywilnego, umożliwiającej sądowi przyznawanie najbliższym członkom rodziny poszkodowanego w wypadku zadośćuczynienia za zerwanie więzi rodzinnych,  rozpala środowisko cywilistów. Projekt został już zatwierdzony przez senat.

Zofia Brzezińska
Foto: Sebra, Rungruedee/Adobe stock

Pomimo tego, że jak na razie projekt nowelizacji bez przeszkód pokonuje kolejne etapy legislacyjne na drodze do wejścia w życie, to już w trakcie prac nad nim pojawiły się wątpliwości co do jego konstytucyjności. Kluczowy zarzut dotyczy przewidywanej w nim możliwości dochodzenia roszczeń w stosunku do zdarzeń, które miały miejsce jeszcze przed wprowadzeniem nowych przepisów, a które nie są jeszcze przedawnione. Nie tylko zatem fundamentalna, szczycąca się tysiącami lat tradycji zasada prawa rzymskiego Lex retro non agit (Prawo nie działa wstecz) wydaje się więc tutaj być ignorowana, ale także polska ustawa zasadnicza oraz art. 3 k.c. Może jednak waga problemu jest na tyle istotna, że usprawiedliwia delikatne meandrowanie w przepisach prawa, omijające Lex retro non agit?

Nie ma już wątpliwości, że wprowadzony przez nowelizację k.c. art. 446 ma odnosić się do sytuacji, w której poszkodowany przeżył (nie można więc przyznać świadczenia na podstawie aktualnego art. 446 k.c.), ale na skutek wypadku lub czynu niedozwolonego doszło do ciężkiego i nieodwracalnego pogorszenia jego stanu zdrowia. „Nieodwracalne” pogorszenie stanu zdrowia w tym przypadku jest definiowane jako stan faktyczny, w którym dana osoba zapada w śpiączkę, znajduje się w stanie wegetatywnym lub gdy zdarzenie spowodowało u niej trwałe kalectwo.

Przez długie lata cierpienia rodzin, które spotkała taka tragedia, były jeszcze dodatkowo potęgowane obawą o to, jak przypadek ich bliskiego zostanie oceniony przez sąd. Linia orzecznicza sądów powszechnych nie była bowiem spójna ani jednolita. Niektóre składy sędziowskie decydowały się przyznać najbliższym zadośćuczynienie, opierając się na zasadzie analogii w kontekście przepisów o naruszeniu dóbr osobistych. Część organów jednak bezwzględnie oddalała problematyczne powództwa. Na korzyść tych drugich przemawia fakt, że w 2019 r. Sąd Najwyższy podjął uchwałę (sygn. Akt I NSNZP 2/19), w której uznał dobra osobiste (art. 23 k.c.) za obiektywnie istniejące, niezbywalne, ściśle związane z każdym człowiekiem, wynikające z jego godności, uznane przez społeczeństwo wartości odnoszące się do jego integralności fizycznej i psychicznej. Jak podkreślono w uchwale, wartości te nie mają charakteru interpersonalnego, nie zależą od innych osób i ich wzajemnych relacji. SN skonkludował zatem, że więzi rodzinne (podobnie jak inne więzi społeczne) nie mają  charakteru dobra osobistego, a co za tym idzie - więzi te nie podlegają ochronie narzędziami służącymi ochronie dóbr osobistych.

Jeżeli jednak eksperci od prawa cywilnego mieli nadzieję, iż powyższe stanowisko raz na zawsze rozwieje ich wątpliwości i ułatwi pracę, srodze się zawiedli. Wielu specjalistów bowiem (w tym kilku sędziów Sądu Najwyższego), podtrzymywało kontropinię, że szereg dóbr osobistych opiera się na społecznym funkcjonowaniu człowieka, więc najbliższej rodzinie zmarłego lub pozostającego w stanie wegetatywnym należy się zadośćuczynienie na podstawie przepisów dotyczących ochrony dóbr osobistych.

Receptą na ostateczne rozwianie trapiącej świat jurystów wątpliwości i pomoc udręczonym rodzinom miała być przedmiotowa nowelizacja k.c., której gorącym zwolennikiem jest również prezydent Andrzej Duda. Ustawa wprowadza także możliwość dochodzenia roszczeń w stosunku do zdarzeń, które miały miejsce przed wprowadzeniem nowych, a jeszcze nieprzedawnionych przepisów. Właśnie ten fragment przepisu wzbudził  poważne wątpliwości ubezpieczycieli zaniepokojonych, że po zadośćuczynienia zgłoszą się nawet ci, którzy zostali poszkodowani 20 lat temu. Tymczasem konieczność wprowadzenia takiej regulacji uzasadniano właśnie dużymi rozbieżnościami orzeczniczymi.

Czy jednak nawet niejednolitość opinii świata jurystycznego w tej kwestii stanowi wystarczający powód, aby nadać nowelizacji moc wsteczną? Niektórzy prawnicy złowrogo prorokują, że „w przypadku analizowanej regulacji, konsekwencje naruszenia zasady lex retro non agit byłyby drastyczne w skutkach pod względem organizacyjnym i finansowym. Nowelizacja będzie obciążać finansowo zarówno same zakłady ubezpieczeń, jak też samych ubezpieczonych”. Zwracają też uwagę na rzekomy brak przekonującego i wyczerpującego wytłumaczenia, jaki to szczególnie ważny interes społeczny miałby przemawiać za zastosowaniem takiego rozwiązania.

Trudno zaprzeczyć, iż umożliwienie zgłaszania roszczeń po wielu latach od wystąpienia zdarzenia oraz niemożliwa do oszacowania liczba uprawnionych do zgłoszenia tych roszczeń to czynniki, które niezwykle mocno obciążyłyby zarówno sądy (proceduralnie), jak też zakłady ubezpieczeń (organizacyjnie i finansowo) oraz samych zobowiązanych (finansowo). Czy zatem lepszym pomysłem byłoby rozważenie wprowadzenia wynagradzania rodzinom wcześniejszego cierpienia w inny sposób, nie angażujący mocy wstecznej aktu prawnego i pozbawiony ryzyka, że zostanie wkrótce uznany za niekonstytucyjny i ostatecznie wyrugowany z polskiego systemu?

Niestety, i ta koncepcja wydaje się chybiona w obliczu faktu, iż poza przepisami dotyczącymi ochrony dóbr osobistych brakuje innych uregulowań, do których mogłyby się odnosić kwestie związane z zerwaniem więzi rodzinnych. Stworzenie niejako „na siłę” nowej kategorii chronionych prawem wartości wymagałoby uruchomienia tytanicznej pracy ustawodawcy i niemal przeorganizowania całego systemu prawnego, co – biorąc pod uwagę aktualną trudną sytuację ogólnokrajową, związaną z niezakończoną jeszcze przecież pandemią – jawi się jako rojenie kompletnie  absurdalne.

Politycy obozu rządzącego nieustannie próbują przekonać Polaków, jak ważna dla nich jest troska o rodzinę. Jeśli przyjąć te deklaracje za dobrą monetę to należy uznać, że w takim razie  w świetle polskiego prawa wartości i więzi rodzinne są równie istotne, jak sławna Lex retro non agit. Oznacza to, że ubezpieczyciele będą musieli pogodzić się z dodatkowymi obciążeniami, gdyż priorytetem ustawodawcy stanie się troska o najbliższe osoby poszkodowanych. W jego oczach bowiem ciężkie i trwałe uszkodzenie ciała lub rozstrój zdrowia skutkujące niemożnością nawiązania lub kontynuowania więzi rodzinnych będzie sytuacją na tyle istotną, że w pełni uzasadni odstąpienie od zasady Lex retro non agit, nie naruszając tym samym zasady demokratycznego państwa prawa.

Nie jest zresztą wykluczone, że nowy przepis w stosunku do dawnych roszczeń nie będzie zbyt często wykorzystywany, ani tym bardziej nadużywany. Większość spraw dochodzonych na tej podstawie już się zakończyło, a tak drastyczne obrażenia ciała nie zdarzają się na szczęście zbyt często. Może się więc okazać, że obawy przeciwników proponowanego rozwiązania są nieco pochopne. Pamiętajmy też, że obowiązkiem ubezpieczycieli jest przygotowanie swoich rezerw w tym zakresie i zgromadzenie kapitału niezbędnego do wypłacania właściwych świadczeń już i tak okrutnie doświadczonym przez los ludziom.


Przeczytaj też:

Walka z narkoty­kową hydrą trwa

Projekt nowelizacji rozporządzenia ministra zdrowia w sprawie wykazu substancji psychoaktywnych, środków psychotropowych i nowych substancji psychoaktywnych trafił do konsultacji publicznych.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę