Fenomen tej gry bardzo wiele mówi o ludzkiej naturze – a w szczególności o jednym jej aspekcie, czyli zamiłowaniu człowieka do układania życia bliźnim. Twórcy Simsów zbudowali finansowe imperium swojej marki, wykorzystując tę właśnie ludzką słabostkę. Czy to jedyny „zarzut”, jaki można po latach kierować w ich stronę? Wydaje się, że dodatkowo udało im się też nieźle namieszać w głowach dzieciaków, które wchodząc w dorosłe życie, doświadczyły bolesnego zderzenia z rzeczywistością…
Tu – w dorosłym życiu, w Polsce – nie ma kodów. Nie ma pięknych domów, rozległych ogrodów i karier robionych w 15 minut. Tutaj zaczyna brakować po prostu dachu nad głową – jakiegokolwiek dachu. Także takiego wynajmowanego czy tego od 30-metrowej kawalerki. Jednym słowem, sytuacja na rynku nieruchomości dawno nie wyglądała tak dramatycznie. Aktualnie sprzedaż mieszkań osiągnęła poziom najniższy od 2015 roku. W drugim kwartale w sześciu największych miastach w Polsce kupiono zaledwie 8876 mieszkań. To drugi najgorszy kwartał, od tych 7 lat. I nietrudno zgadnąć, dlaczego…
Młodzi Polacy przestali kupować nieruchomości nie dlatego, że wybrali inne inwestycje, preferują styl życia bez zobowiązań albo planują co kilka miesięcy przeprowadzać się na drugi koniec świata. Oni po prostu nie mogą sobie na to zwyczajnie pozwolić. Przez szereg lat deskę ratunkową stanowiła w takiej sytuacji opcja zaciągnięcia kredytu, ale i ten wariant staje się ostatnio coraz mniej realny. Zdolność kredytowa Polaków znacznie się pogorszyła i masowo otrzymują oni ze strony banku odmowy udzielenia kredytu.
Jak w takich okolicznościach mają poradzić sobie młodzi ludzie rozpoczynający dorosłe życie i noszący się z poważnym zamiarem założenia rodziny? Jak wyfrunąć z gniazda, dać tym biednym, starym rodzicom wreszcie trochę spokoju i zacząć po prostu żyć na godnym – wcale nie luksusowym! – poziomie? Czy takie proste, przyziemne marzenia stanowiące odzwierciedlenie naturalnych dążeń młodych ludzi od tysięcy lat naprawdę musiały urosnąć w XXI wieku niemal do rangi dzikich fantazji i fanaberii? I to w państwie położonym w samym sercu Europy? Dlaczego rozwiązanie tego kolosalnego problemu nie jest priorytetem nie tylko rządzących, ale polityków wszystkich opcji, zamiast jałowych i wyniszczających sporów światopoglądowych, nieustannych kłótni i pompowania ego?
Oczywiście jest to wyzwanie ogromne, więc tym bardziej powinno być traktowane bardzo poważnie, a nie spychane na margines. Nie chodzi przecież o to, by każdy mieszkaniec 38-milionowego kraju nagle otrzymał w ramach prezentu luksusowy apartament, bo to i nierealne, i niewychowawcze. Chodzi o to, aby zapewniając godne warunki pracy i płacy, pozwolić obywatelom samym zarobić na wymarzoną nieruchomość. Warunki, jakie panują na obecnym rynku pracy sprawiają, że nawet najbardziej uczciwi i najciężej pracujący ludzie nie są w stanie przez długie lata odłożyć sumy potrzebnej na zakup choćby najskromniejszej kawalerki. Czy taki stan rzeczy ma cokolwiek wspólnego z – już nie mówię, że ze sprawiedliwością, bo tę można znaleźć wyłącznie w słowniku pod literą „s” – ale po prostu z normalnością? Co jeszcze można zrobić, aby uświadomić władzy, jak trudne jest położenie większości młodych osób w Polsce? Przemówić ich językiem? Zalać kraj billboardami, gdzie obok pytania „Gdzie są TE dzieci?” pojawią się kolejne, stanowiące w swojej istocie też odpowiedź na to pierwsze: Gdzie są mieszkania? Gdzie godziwe warunki pracy? Gdzie godne płace? Gdzie wasza, rządzący, przyzwoitość?