Podatki

Mieszkanie dla dziecka kupię

Ceny mieszkań osiągają absurdalne poziomy. Dzieje się tak dzięki temu, że jesteśmy coraz bogatsi, ale także dlatego, że mieszkania znikają z rynku.

Według najnowszych danych Eurostatu, ceny mieszkań w Polsce rosną najszybciej w Europie.  Polska to około 15 mln mieszkań. W tym około 430 tys, czyli blisko 3% to pustostany.

Tomasz Nowak
Foto: Sergey Peterman/Adobe stock
„Przyczyn tego zjawiska należy upatrywać w strukturze popytu mieszkaniowego, który poza komponentem konsumpcyjnym, coraz częściej odzwierciedla się w motywie inwestycyjnym.” - czytamy w  Raporcie „Stan mieszkalnictwa w Polsce” opublikowanym przez Ministerstwo Infrastruktury. Media coraz częściej donoszą o Funduszach Inwestycyjnych, które hurtowo kupują kolejne tysiące mieszkań. Do tego należy doliczyć tysiące mieszkań wynajmowanych krótkoterminowo (część w tym celu kupionych, część wynajętych) – najwięksi najemcy dysponują podobno nawet 5000 mieszkań. Mieszkania znikają z rynku szybciej niż się na nim pojawiają. W konsekwencji tych inwestycji, ceny błyskawicznie rosną, już osiągają absurdalny poziom i nic nie wskazuje na to, aby miały się zatrzymać. A tymczasem ponad 45% młodych Polaków w wieku 25-34 lata mieszka z rodzicami. Ich szansa na zakup własnego M, mimo kredytów, jest żadna.

Nasze dobrze wykształcone, znające języki dzieci, które wchodzą na rynek pracy zderzają się ze smutną prawdą, że my jeszcze na nim jesteśmy, ba, czasem nawet jeszcze ich dziadkowie są aktywni zawodowo. Po prostu, żyjemy dłużej, a zdrowie nam służy. Efekt łatwo przewidzieć. Dzieciaki pracują za najniższą krajową, na umowach śmieciowych albo darmowych stażach (co za bandyta wymyślił darmowe staże?). Załóżmy, że taki dwudziestokilkulatek wyciąga 3000zł netto i mieszka z rodzicami, którzy go karmią i dają dach nad głową. Załóżmy, że ma takie parcie na własne mieszkanie, że 66% wynagrodzenia odkłada na jego zakup. Tu zderza się ze ścianą. Żeby kupić 1 metr mieszkania w Warszawie musi odkładać 6 miesięcy i nie ma pewności, czy wzrost cen  pozwoli mu na zakup tego metra po pół roku ciułania. Czyli byle jakie 50 metrowe mieszkanie (bo nie biorę pod uwagę patodeweloperki oferującej „molochy” po 20 czy 15m2 w piwnicy), bez uwzględniania kosztów kredytu i wzrostu cen, to 25 lat zbierania. Przecież to absurd… Rodzicom, o ile dożyją, znudzi się utrzymywanie 50 letniego pasożyta. Oczywiście, może wynająć mieszkanie, ale wówczas tych 2000 nie wystarczy na opłaty, a jedzenie trzeba kupić samemu. Ja tu nawet nie biorę pod uwagę najgorzej zarabiających, których nigdy nie będzie stać na zakup czy wynajęcie mieszkania. Mam na myśli średnio zamożną rodzinę z jednym dzieckiem, bo jak tych dzieci jest więcej to już w ogóle klapa. Nawet kredytu nie dostaną bo nie będą mieli zdolności kredytowej, nigdy też nie uzbierają wkładu własnego.

Niestety, nikt nie próbuje nawet ograniczyć procederu wykupowania mieszkań w celach inwestycyjnych. Nie uczymy się od Niemców, Francuzów czy Anglików. Oni mają już doświadczenia z Funduszami i nakręcanymi przez nie wzrostami cen, gdzie czynsze najmu rosły nawet 4 razy szybciej niż płace. Nasi urzędnicy cieszą się, że mieszkania kupują instytucje bo ich umowy będą opodatkowane, a te bezpośrednie między najemcą i wynajmującym, niekoniecznie. Nie biorą jednak pod uwagę, że każde mieszkanie znikające z rynku, a zakupione w celach inwestycyjnych pozostawia lukę, którą mogłaby zająć jakaś rodzina. Nie biorą pod uwagę, że godne miejsce do życia, dach nad głową, jest prawem podstawowym, a przedkładanie nad nie prawa do inwestowania jest zwyczajnie nieetyczne. „Mieszkanie jest prawem, nie towarem”, krzyczą coraz głośniej Niemcy i żądają „odrynkowienia” mieszkalnictwa. Idą dalej, na przykład, mieszkańcy Berlina chcą uspołecznienia 240000 berlińskich mieszkań i nawołują do referendum w tej sprawie. W Katalonii jest zakaz wynajmu krótkoterminowego, co oznacza szansę na powrót kolejnych tysięcy mieszkań do ludzi, którzy ich potrzebują.

Człowiek czy rodzina mają prawo do mieszkania, a mieszkanie jest budowane po to, aby ktoś w nim mieszkał, a nie po to aby na nim zarabiał. Jeśli Fundusz czy inwestor chce kupować wiele mieszkań aby osiągnąć zysk na wzroście ich ceny, nic nie stoi na przeszkodzie, ale ponieważ wykorzystuje kupione przez siebie nieruchomości w celu innym, niż te do którego ją przeznaczono powinien wnieść stosowną roczną opłatę w wysokości dajmy na to 10% wartości od każdego mieszkanie, które posiada, powyżej np. 10. Taką opłatę spekulacyjną, bo ten inwestor spekuluje naszym prawem podstawowym. Wpływy powinniśmy przeznaczyć na rozwój mieszkalnictwa społecznego. Ale nie ograniczajmy wolności gospodarczej, nie odbierajmy nikomu prawa do kupowania dowolnej ilości mieszkań, nawet Funduszom. Po prostu, niech podzielą się zyskiem.


Przeczytaj też:

Nowy ład. Nowa Komuna niedługo ruszy

Wydawało się, że 50 lat „izmów” (nazizmu i komunizmu) w Polsce wystarczy, żeby się nauczyć co jest dobre, a co złe. Niestety, starczyło tylko na 25 lat, a potem nastąpił festiwal starych przebojów. To, że jakaś partia z PRL-owskim programem politycznym wygrała ostatnie wybory, to już trudno - tak...


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę