Kto by pomyślał jeszcze kilka lat temu, że demokratycznie wybrany prezydent Rzeczpospolitej Polskiej, doktor nauk prawnych Uniwersytetu Jagiellońskiego, który przysięgał przestrzegać i strzec Konstytucji Rzeczypospolitej, udzieli w swojej oficjalnej siedzibie schronienia dwóm skazanym przez sąd osobom, którym udowodniono przestępstwo przekroczenia uprawnień w tzw. aferze gruntowej z 2009 roku. Tym samym głowa państwa polskiego przekroczyła wszelkie granice przyzwoitości.
Jak powiedział były prezydent RP Bronisław Komorowski, od wczoraj zrobiło się w naszym kraju trochę strasznie, trochę smutno i trochę wesoło. Prezydent Andrzej Duda nie tylko przekroczył wszystkie zasady, których uczył się, studiując prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim, ale także zwyczajnie się ośmieszył. Ostatecznie Policja Państwowa, wykonując prawomocny wyrok sądu, zrobiła to, do czego jest powołana i za co obywatele tego kraju płacą jej podatki: funkcjonariusze wkroczyli do Pałacu Prezydenckiego i wyprowadzili obu skazanych w kajdankach. Napuszony niczym Ludwik XIV prezydent Andrzej Duda okazał się w ostateczności tylko zwykłym urzędnikiem, który na szczęście nie stoi ponad prawem. Ten człowiek zwyczajnie się ośmieszył i dowiódł, że jest więźniem partyjnych układów, dzięki którym zrobił tak niebywałą karierę polityczną. Zdumiewa, dlaczego on to robi. Przecież za dwa lata kończy się jego druga kadencja jako prezydenta RP i zaczyna reszta życia, której życzę mu jak najdłuższej. Ten człowiek jeszcze do niedawna miał przed sobą perspektywę wielu lat pracy zawodowej i olbrzymich możliwości zaistnienia na arenie międzynarodowej. Wczoraj wszystkie te możliwości pogrzebał w obronie dwóch cwaniaków, którym udowodniono fałszowanie dokumentów w aferze gruntowej, za co obaj oszuści zostali w 2015 roku skazani przez Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia na 3 lata więzienia. Czy dla takich osobników warto niszczyć tak błyskotliwą karierę? Każdy rozsądny człowiek powie od razu, że sprawa Kamińskiego i Wasika to jedynie czubek góry lodowej, ale to właśnie ta sprawa w bilansie prezydentury Dudy na koniec zostanie mu najbardziej zapamiętana. Wczoraj bowiem Andrzej Duda i jego dwór okazali się bezsilni wobec funkcjonariuszy Policji, co daje nadzieję, że ta służba chroniąca nasze życie i mienie będzie zawsze równie konsekwentna wobec przestępców i skuteczna, jak w tej opisanej sytuacji.
Ale na wkroczeniu Policji do Pałacu Prezydenckiego sprawa się nie kończy. Dostarczenie skazańców do więzienia zamieni się prawdopodobnie w najbliższych dniach w noworoczną szopkę, maskaradę męczeńską Prawa i Sprawiedliwości. Nasuwa się podejrzenie, że gdyby ci ludzie mieli jakąkolwiek władzę nad wojskiem, zapewne teraz by go użyli przeciw większości sejmowej i obecnej Radzie Ministrów. Może więc warto zadać ważne dla całej sprawy pytanie o dalsze postępowanie prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej jako zwierzchnika sił zbrojnych? W normalnych okolicznościach nikt nie ośmieliłby się nawet przypuszczać, że demokratycznie wybrana głowa państwa jest w stanie sięgnąć po instrument zamachu wojskowego przeciw legalnej władzy. Ale Polska to kraj rokoszan. Zachwycamy się buntownikami w naszej historii. Stawiamy pomniki takim warchołom jak Radziwiłł, Sobieski, Lubomirski czy Piłsudski. Ten ostatni, który w każdym mieście ma swoją ulicę i niezliczoną ilość pomników, w maju 1926 roku poprowadził buntowników w polskich mundurach przeciw broniącemu prezydenta RP Stanisława Wojciechowskiego i rządu Wincentego Witosa wojsku polskiemu. Ten buntownik miał na dłoniach krew polskich żołnierzy i warszawskich cywilów.
Z honorami żegnano też Wojciecha Jaruzelskiego, który, powołując się na bezkarność Piłsudskiego, uzasadniał jakimiś bzdurnymi argumentami zamach stanu przeprowadzony 13 grudnia 1981 roku. Skoro w tym kraju dwóch przestępców nie tylko nie skazano za zdradę, ale wręcz wywindowano na bohaterów narodowych, a na koniec ich życia żegnano z najwyższymi honorami, to dlaczego Andrzej Duda miałby się obawiać pójść w ich ślady?
Przed Polską rysuje się mroczna przyszłość. Ojczyzna nam się rozpada, kiedy pękamy od dobrobytu materialnego. Linia coraz brutalniejszego podziału przechodzi przez domy, biura, fabryki, szkoły, kościoły i rodziny. Nie omija też służb mundurowych i wojska. Czyżby nikt nie zdawał sobie sprawy, czym to grozi?
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.